8 kwietnia ubiegłego roku ogłoszony został na Kujawach i Pomorzu jeden z największych sukcesów w historii współpracy Bydgoszczy i Torunia. Tego dnia w pałacu w Ostromecku podpisane zostało porozumienie w sprawie Zintegrowanych Inwestycji Terytorialnych. W obecności Teresy Piotrowskiej, posłanki PO, obecnie minister spraw wewnętrznych, Ewy Mes, wojewody kujawsko-pomorskiego, pomiędzy samorządowcami Bydgoszczy i Torunia oraz ponad 20 gmin i powiatów, które Bydgoszcz i Toruń otaczają zapanowała zgoda. Wtedy było to możliwe z dwóch powodów: treść ZIT-owskiej zgody podyktowała na specjalnie do tego celu zwołanym posiedzeniu zwaśnionych stron sama minister infrastruktury Elżbieta Bieńkowska i odbyło się to w ostatnim już momencie przed wyborami do europarlamentu, przed którymi kierownicza partia, Platforma Obywatelska musiała osiągnąć jedność. Wtedy było to też konieczne, bo przed wyborami trzeba było zepchnąć na boczny tor krytykę tego projektu.
Nie minął rok jeszcze od sukcesu z Ostromecka, a tu się okazuje, że wypracowana w mozole i kłótniach zgoda ma wady prawne, uniemożliwiające uruchomienie kolejnych strumieni pieniędzy z Unii Europejskiej, które spowodują, że nasz region, a zwłaszcza jego centrum (Bydgoszcz-Toruń), odnotują kolejny postęp w zrównoważonym rozwoju, który nakazuje swoim prowincjom Unia Europejska.
Otóż, podpisane w Ostromecku porozumienie w sprawie ZIT-u jest umową cywilnoprawną. Werdyktem unijnych urzędników jest to niezgodne z przepisami Komisji Europejskiej i musi zmienić formę na bardziej administracyjną. Eksperci w tej sytuacji od razu przyszli na ratunek i pokazali trzy drogi naprawy wadliwej organizacji ZIT-u: zawarcie między sygnatariuszami ZIT-u porozumienia międzygminnego, założenie stowarzyszenia zrzeszającego samorządy albo podpisanie porozumienia w oparciu o tzw. ustawę wdrożeniową, która ściśle określa zasady realizacji programów unijnych.
Problem w tym, że prezydent Bydgoszczy chce, by ZIT przybrał formę porozumienia w oparciu o tzw. ustawę wdrożeniową, bo w ten sposób można by najłatwiej i wprost przenieść wszystkie ustalenia co do podziału kompetencji między Bydgoszczą a Toruniem wypracowane w “ostromeckiej umowie cywilnoprawnej”. Toruniowi to jednak nie odpowiada, bo dostrzegł, że tego typu rozwiązanie zakłada również obligatoryjne wskazanie lidera ZIT-u, a nie równość obu współpracujących ze sobą miast. Dlatego zaproponował założenie stowarzyszenia, a wiadomo, że aby nowe stowarzyszenie powołać, jego członkowie muszą zgodnie ustanowić jego władze. I tak oto mamy konflikt w sprawie, która rok temu była zgodą i sukcesem!
Czy jest to konflikt poważny? Czy może na długie miesiące rozgrzać emocje i na nowo rozpocząć dyskusję, kto ma być liderem w Zicie? Wszelkie znaki na ziemi wskazują, że nie!
Dlaczego?
Minister Elżbieta Bieńkowska nie jest już ministrem infrastruktury, ale za m.in. znakomite rozwiązywanie sytuacji konfliktowych została europejskim komisarzem ds. rynku wewnętrznego i usług i do rozwiązania kolejnego problemu między Bydgoszczą a Toruniem, wszelkie znaki na to wskazują, się nie włączy.
W tej sprawie włączyć się może minister Teresa Piotrowska, a arkana jak się rozwiązuje tego rodzaju konflikty mogła ona podejrzeć rok temu, gdy była obserwatorem ustalenia w gabinecie ówczesnej minister Bieńkowskiej zgody ostromeckiej. Samorządowcy toruńscy o tym doskonale wiedzą. No i po drugie, przed zgodą ostromecką rozpoczynała się kampania do europarlamentu. Teraz zaczęły się już dwie kampanie naraz: na prezydenta RP i najważniejsza do parlamentu. Zatem kłótni nie będzie. Wydaje się, że nawet mediacja Teresy Piotrowskiej też będzie zbędna.
Dlatego zastępca prezydenta Łukasz Niedźwiecki mógł śmiało powiedzieć “Gazecie Wyborczej”: – Bydgoszcz jako lider już buduje ZIT i od roku prowadzimy prace, żeby go wdrożyć. (…) A tymczasem w stowarzyszeniu wszystko musielibyśmy zacząć od nowa. W ten sposób fizyczne dysponowanie pieniędzmi z Unii opóźniłoby się co najmniej o rok.
Gdy do tego dodamy, że prezydent Bydgoszczy przy ulicy Jagiellońskiej ma już prawie gotową siedzibę dla ZIT-u i lada dzień wstawiać tam będzie można biurka z całym oprzyrządowaniem dla nowych urzędników, tak by mogli coś zaprojektować dla wydania blisko 154 milionów euro z unijnej kasy przewidzianych dla ZIT-u, to wydaje się, że więcej barier już nie będzie.
Po zupełnie niepotrzebnej, zbędnej i złej komunikacji władzy ze społeczeństwem na początku w finale będzie kolejny sukces!