Jarosław Jakubowski staje się coraz bardziej cenionym w kraju twórcą bydgoskim.
To nie przypadek, że swojemu retrokryminałowi nadał jego autor tytuł, który natychmiast przywodzi na myśl popularny cykl letnich koncertów na wodzie. Jarosław Jakubowski jest twórcą na tyle dojrzałym, że zachowując powagę, potrafi bawić się formą i konwencjami.
Do „Rzeki Muzyki” się wraca. Tylu jest chętnych do wysłuchania koncertów w ramach tego cyklu, że brakuje miejsc w amfiteatrze nad rzeką. Do niektórych książek też się wraca. Niewykluczone, że bydgoszczanie częściej niż do innych wracają do tych utworów, których akcja toczy się w naszym mieście. Przede wszystkim z powodów sentymentalnych. Poza tym, oceniając te dzieła, każdy mieszkaniec może czuć się ekspertem, bo przecież potrafi ocenić, czy Bydgoszcz została prawdziwie przedstawiona.
Ale tej Bydgoszczy, która występuje na kartach powieści kryminalnej „Rzeka zbrodni ” Jarosława Jakubowskiego, mieszkańcy (za wyjątkiem topniejącej grupki najstarszych) nie znają z autopsji. Jej akcja kończy się 27 stycznia 1920 roku. To świat już nieistniejący. Na ulicach automobile, szynkarze, mleczarki z kankami, matrony i dzierlatki, panowie w wykrochmalonych koszulach z hebanowymi laskami i melonikami na głowach. Zdjęcia robi się aparatem z magnezją. Żeby umyć ręce trzeba podejść w kuchni do metalowego stojaka z miednicą.
Głównym bohaterem „Rzeki zbrodni” jest 24-letni policjant. Poznajemy go, kiedy ubiera się pospiesznie, bo musi jechać do pracy. Mimo pośpiechu, przed wyjściem z mieszkania klęka przy łóżku, nad którym wisi pamiątka I Komunii (obrazek przedstawiający dwoje idących kładką dzieci, nad którymi czuwa Anioł Stróż). W tym nieistniejącym już świecie, nie do wyobrażenia było, żeby zaczynać dzień bez porannego pacierza.
Bydgoszczanie mają farta. Dzięki takim pisarzom, jak Jerzy Sulima-Kamiński czy Jarosław Jakubowski, mogą przenieść się do Bydgoszczy sprzed stulecia.
„Napisana jest dobrze, z dużą dbałością o szczegóły, więc czytelnicza podróż w czasie robi wrażenie wiarygodnej” - napisał o „Rzece zbrodni” Piotr Gociek w tygodniku „Do rzeczy”. To budujące, że w poczytnym i opiniotwórczym periodyku można znaleźć pozytywną recenzję książki bydgoskiego twórcy .
W tym roku ogólnopolska telewizja zajęła się twórczością autora „Rzeki zbrodni”. Jarosław Jakubowski był przed dwoma tygodniami gościem Sceny Literackiej Pegaza w TVP Kultura. Zaproszenie zawdzięczał zainteresowaniu, z jakim spotkała się jego najnowsza książka zatytułowana „Prawda i inne dramaty”. Jej recenzję opublikował tygodnik „Do rzeczy”.
„Jarosław Jakubowski, jeden z naszych najciekawszych dramaturgów współczesnych, na dobrą sprawę w literaturze polskiej zaistniał sztuką „Generał”, wprost nawiązującą do życia, wyborów, problemów i rozterek Wojciecha Jaruzelskiego. Autor otrzymał za nią Grand Prix Festiwalu Polskich Sztuk Współczesnych w Gdyni w 2011 roku, a pierwszy tom jego tekstów scenicznych otrzymał tytuł „Generał i inne dramaty polityczne” (2014)” – napisał Krzysztof Masłoń.
Po przypomnieniu pierwszego tomu utworów scenicznych bydgoskiego dramaturga warszawski krytyk literacki przeszedł do tomu pt. „Prawda i inne dramaty” i tak opisał postawę twórczą ich autora: „Jarosław Jakubowski nie cenzuruje samego siebie i niezależnie od tego, że naszym milusieńkim salonowcom daje do wiwatu, wyszydzając wszelkie poprawnościowe bzdury, także do chóralnych śpiewów nabożnisiów się nie przyłącza.”
Krzysztof Masłoń przytacza wypowiedź Jarosława Jakubowskiego na swój temat: „mam wrażenie, że to, co proponuję, na tle obecnego krajobrazu teatralnego jest czymś bez mała skandalicznym”, a następnie opatruje ją własnym komentarzem: „Tak właśnie jest, ale to skandal bardzo potrzebny i pogrążonemu w totalnej zapaści teatrowi, i całej kulturze polskiej.”