Po długiej pandemicznej nocy powoli wraca w Bydgoszczy życie kulturalne. W Galerii Autorskiej Jana Kaji i Jacka Solińskiego (ul. Chocimskiej 5) 17. 05. 2021 r. o godz. 18 00, odbyło się otwarcie wystawy rysunków Ryszarda Milczewskiego – Bruna pt. „Od stóp do głów”. Ekspozycja poprzedzona została wykładem Krzysztofa Szymoniaka: „Ryszard Milczewski – Bruno czytany po latach”. W spotkaniu uczestniczyli (z powodów ograniczeń pandemicznych tylko zaproszeni goście): Roma Warmus, Barbara Maklakiewicz, Zofia Paamand,  Maciej Krzyżan, Wojciech Banach, Jan Kaja, Jacek Soliński,  Wojciech Nadratowski i Grzegorz J. Grzmot-Bilski. Podczas wykładu wiersze poety czytał Jan Kaja.

Krzysztof Szymoniak związany ze środowiskiem Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, jak przystało na rasowego wykładowcę, w sposób kompetentny i logiczny przedstawił swoje intuicje badawcze i  główne fakty z życia i twórczości Ryszarda Milczewskiego-Bruna. Życie poety było ciężkie, naznaczone wielkim cierpieniem. Bruno jako dziecko bawi się z kolegami w wypalonym powojennym czołgu (niemieckim lub radzieckim?) nieszczęśliwie spada z niego i uderza głową w żelazny pancerz. Od tego czasu ma niedowład jednej z nóg. Później przychodzi do tego przykurcz prawej dłoni. Dlatego też Bruno nie lubi witać się z ludźmi. Poeta choć zna wiele kobiet, lecz z żadną do końca nie potrafi ułożyć sobie życia. Nie stroni od mocnych trunków. Uwielbia wszelkie bary piwne. Po trzymiesięcznym stypendium w Czechosłowacji, w polskim Cieszynie idzie do pobliskiej pijalni piwa „U Rysia”. W istocie jest to PRL-owsaka „mordownia”. Okradziony traci torbę z bezcennymi notatkami poczynionymi u południowych braci z obozu socjalistycznego. To tylko mała część z nieszczęść jakie nawiedzały Bruna, nie licząc komorników i ciągłej biedy, a które w sposób znakomity zostały omówione przez Krzysztofa Szymoniaka.

Bolesna egzystencja i poezja wzajemnie przenikają się w życiu Ryszarda Milczewskiego-Bruna i skłaniają do głębszej refleksji. Zazwyczaj zaliczany jest on do „kaskaderów literatury” lub poetów przeklętych. W literaturze amerykańskiej są to: Edgar Allan Poe, Sylvia Plath i Jim Morrison; w literaturze angielskiej – William Blake i John Keats; w literaturze rosyjskiej – Aleksandr Błok; w literaturze francuskiej - Arthur Rimbaud, Paul Verlaine, Charles Baudelaire, a w literaturze polskiej: Andrzej Bursa, Edward Stachura, Rafał Wojaczek i inni.

Poeta przeklęty to Poète maudit, człowiek nie tylko wrażliwy, ale także „niezrozumiany”, swoisty  „dziwak” i „oryginał” – rzec można Boży szaleniec. Poeta przeklęty tworzy w bólu i ekstazie, przekracza bariery życia mieszczańskiego. Jest jak „Wilk stepowy” Hermanna Hessego, non-konformistą, który z jednej strony pragnie samotności i picia kolejnej butelki wina, z drugiej zaś pożąda kwiatków na parapecie i pachnącej wypastowanej podłogi. Poeta przeklęty  kwestionuje wszelkie ludzkie autorytety i w prowincji „Poboków” odnajduje swoje egzystencjalne centrum. 

Ryszard Milczewski-Bruno na stałe zameldowany w Grudziądzu, lubił przemieszkiwać w Bydgoszczy, czyli w mieście, które również dorobiło się swoich przeklętych poetów, by wymienić w tym miejscu Zdzisława Polsakiewicza, Krzysztofa Derdowskiego lub Darka Dorna. Wszyscy oni mieli odwagę tworzenia, o której pisał min. Rollo May. Autor ten, pracę poety porównuj do pracy kowala, który w swojej kuźni kształtuje kawałek rozgrzanego do czerwoności żelaza tak długo, aż powstanie z niego z trudem wykute dzieło. Dlatego też tworzenie, rozumiane jako przetwarzanie ludzkiego cierpienia, jest tak trudne. Dla Mikołaja Bierdiajewa twórczość jest synonimem ludzkiej wolności, a także przeznaczeniem człowieka. Bierdiajew w swoim dziele pt. „O przeznaczeniu człowieka” napisze: „Bo wolność nie jest zaspokajaniem, łatwością i rozkoszą, a ciężarem, trudnością i cierpieniem. Powinien nastać czas w życiu człowieka, kiedy weźmie on na siebie ten ciężar, trudność i cierpienie, ponieważ wejdzie w wiek duchowej pełnoletności. W wolności życie będzie trudniejsze, bardziej odpowiedzialne i tragiczne. Etyka wolności jest surowa i wymaga heroizmu” (Wydawnictwo ANTYK, s. 163). Nie dziwią zatem słowa Czesława Miłosza, który w jednej z telewizyjnych audycji powiedział: „Niektóre problemy poezji wymagają wypicia szklanki wódki”.

Bruno z właściwym sobie humorem i ironią w wierszu pt. „Wódka” zauważy.

:Nie ma zarostu
A ją golą - -
:Grzeje - ale
Nie przyodziewa - -
: Pierwszy łyk nie-
Smaczny - a
Ostatni może za-
Szkodzić - -
W Górze i na dnie - jedno-
Cześnie - być do-
Nosicielem siebie!
[…].            

Ryszard Milczewski-Bruno niewątpliwie był obdarzony wyobraźnią twórczą. Był odważny, rzucał wyzwania komunistycznym autorytetom. Swoim życiem napisał prawdziwą powieść o piciu i miłości. Poeta w jednym ze swoich najlepszych wierszy, pt. „Gdzieś w nas” (piosenka), powie:

Gdzieś w nas błyszczą gwiazdy poezji
Gdzieś w nas niosą krzyże Polonii
Gdzieś w nas kwilą buty północy
Gdzieś w nas kłują włócznie cmentarzy
[…]
Gdzieś w nas tańczą stróżów strachy
Gdzieś w nas jadą bogowie wolni
Gdzieś w nas piją wodzowie klęski
Gdzieś w nas śpią ludzie niezłomni

 

Poeta eksperymentuje na sobie i doświadcza ekstremów. Wreszcie umęczony do granic wytrzymałości jest zarażony chorobą na śmierć – przeczuwa, że na ziemi nie ma stałego zameldowania. Bruno umiera tragicznie 17 maja, 42 lata temu. W polodowcowym jeziorze głębokim na 17 metrów. Ubrany jest w slipki i czerwone skarpetki. Przed śmiercią miał wykrzyknąć: „Już nie mogę”.

                                                                  Grzegorz J. Grzmot-Bilski

 

PS
Galernicy zapowiedzieli, że wykład, w stosownym czasie, zostanie powtórzony dla szerszego grona publiczności. Zatem pozostaje nam cierpliwie czekać, z pewnością warto.