O kondycję Prawa i Sprawiedliwości gazeta, którą kieruje Adam Michnik, zdaje się troszczyć bardziej niż kluby „Gazety Polskiej”. A członkowie PiS, którzy ujawniają „Wyborczej” powody do zatroskania mogą liczyć z jej strony na pełne zrozumienie i wsparcie.
Dowiódł tego ostatnio dziennikarz bydgoskiej redakcji „Gazety Wyborczej”. Pracownik „Agory” napisał tekst, w którym prezentuje poglądy bliżej nieokreślonych działaczy Prawa i Sprawiedliwości: „Wojewoda szkodzi swojej partii”, „Bydgoski PiS boleje, że Mikołaj Bogdanowicz nie wytrzymał ciśnienia.”
Właściwie jakiego ciśnienia nie wytrzymał wojewoda? Ktoś na niego naciskał i wojewoda „pękł”? Przecież nic takiego nie miało miejsca. Mikołaj Bogdanowicz odwołał Paulinę Wenderlich, dyrektor generalną urzędu wojewódzkiego, ponieważ utracił do niej zaufanie. Tak zresztą postępuje każdy pragmatycznie działający szef.
A jednak „Wyborcza” się martwi. Jej zdaniem Mikołaj Bogdanowicz nie nadaje się na stanowisko wojewody. Gazeta skrupulatnie wylicza wszystko, co według niej go dyskredytuje „Pierwszy cios otrzymał z najmniej oczekiwanej strony. Zadała go była już premier Beata Szydło. Oceniła, że jest najlepszym wojewodą i obsypała go pieniędzmi” – powiadomił czytelników „Wyborczej” Remigiusz Jaskot.
Po takim ciosie rzeczywiście trudno się podnieść. Aż strach pomyśleć, co by się wydarzyło, gdyby red. Jaskot został przez Adama Michnika obsypany pieniędzmi i uznany za najlepszego dziennikarza. To przecież cios z najmniej oczekiwanej strony.
Kompromitujących wojewodę zdarzeń dziennikarz wyliczył więcej. Na przykład Mikołaj Bogdanowicz propagował program 500 plus. Nie ma żadnego jasnego punktu w działalności obecnego wojewody kujawsko-pomorskiego. Same negatywy.
Skąd my to znamy? „Wyborcza” negatywnie oceniała Ludwika Dorna, gdy pełnił funkcję szefa MSWiA. Był nazywany jakobinem, krwawym Ludwikiem, a nawet chamem (za zdanie: „Ja się najbardziej troskam pielęgniarkami, a nie lekarzami, bo pokaż, lekarzu, co masz w garażu”).
Został natomiast doceniony po usunięciu go z Prawa i Sprawiedliwości. Teraz Ludwik Dorn jest dla „Wyborczej” dalekowzrocznym politykiem, wybitnym państwowcem, przenikliwym analitykiem. Można wymienić wiele osób, na temat których opinia pracowników Agory zmieniła się o 180°.
Wyobraźmy sobie, że Mateusz Morawiecki odwołuje wszystkich wojewodów. Dla „Wyborczej” Mikołaj Bogdanowicz stanie się natychmiast ofiarą nierozumnej czystki. Będzie dowodem na marnowanie potencjału, a nawet na postępujący rozkład państwa. Remigiusz Jaskot przypomni oczywiście, że Mikołaj Bogdanowicz tak dobrze wypełniał nałożone na niego obowiązki, że był uważany za najlepszego wojewodę w Polsce.
Dajmy na to, że premier powoła Mirosława Jamrożego na stanowisko wojewody. Wtedy dopiero „Wyborcza” rozedrze szaty: Mieliśmy kompetentnego wojewodę, a teraz będzie krzyżówka Dyzmy z Misiewiczem!!! Remigiusz Jaskot napisze artykuł pt. „Kierowca szefa bydgoskiej „Solidarności” wojewodą kujawsko-pomorskim”, w którym stwierdzi, że Jamroży nie nadaje się na żadne kierownicze stanowisko i co najmniej połowa radnych PiS ma większe kwalifikacje do sprawowania funkcji przewodniczącego klubu niż on.
Mirosław Jamroży będzie przez „Wyborczą” opisywany jako beznadziejny wojewoda tak długo, jak długo będzie zajmował to stanowisko. Po odwołaniu, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, oceny ulegną diametralnej zmianie.
Aż się wierzyć nie chce, że w latach 2007-2010 "Wyborcza" wpatrywała się w urzędującego wojewodę jak w obrazek.