Całkiem niedawno cofaliśmy wskazówki zegarów o godzinę. Czymże to jednak jest w porównaniu z zawróceniem zegarów pamięci o 50 lat! 31 października 2017 roku w klubie ElJazz w Bydgoszczy odżyła na nowo legenda bigbeatowej grupy Błękitni. "Specjalnie założyłem dzisiaj niebieski golf" - powiedział Andrzej Szczypiński, kierownik muzyczny grupy, dodając - "bo przecież od koloru naszych golfów i kożuszków powstała nazwa zespołu"...
 
                                                                             Błękitne pradzieje
 
Pan Bogusław Chabowski, opiekun zespołu Błękitni, w 1966 roku miał 33 lata, a jego muzyczne dzieci, lat naście lub trochę więcej. Przeważnie rekrutowali się z Zasadniczej Szkoły Łączności przy Wojewódzkim Urzędzie Telekomunikacji w Bydgoszczy. Piękny gmach Poczty Polskiej przy ulicy Jagiellońskiej 6 po prawej stronie mieścił część pocztową, a po lewej na parterze był klub łącznościowca, na drugim piętrze wspomniana szkoła, a na pierwszym Klub Techniki i Racjonalizacji, gdzie w latach 1966-1974 Błękitni mieli swoje miejsce prób, występów, drugi dom niemalże. "To tam z szarpidrutów stawaliśmy się prawdziwymi muzykami" - wspomina dzisiaj Ryszard Małecki, wówczas 15-latek, który wraz Benem Nowakiem, kumplem z tych samych bydgoskich Jachcic, stali się założycielami szkolnego zespołu muzycznego.
Współinspiratorem powstania grupy był Pan Bogusław Chabowski. Był przecież nie tylko nauczycielem przedmiotów zawodowych, ale działaczem kultury z pasji i powołania. Klub Techniki i Racjonalizacji to było jego królestwo. Młodzi uczniowie i muzykanci zarazem lepiej trafić nie mogli, byli jak u Pana Boga za piecem!
Do Ryśka z gitarą i Bena z akordeonem dołączyli Paweł Cejrowski, też w roli gitarzysty i Jurek Wożniak jako perkusista. Wkrótce dołączyli Władek Gajdziński, Krystyna Zubrycka, Andrzej Przybylski, Adam Weber (też uczeń zawodowej łącznościówki) bardzo dobry wokalista.
Błękitni pod troskliwą opieką Pana Bogusława, przeszli wiele etapów muzycznego wtajemniczenia
 
                                                                             Wejście "Szczypy"
 
Kiedy w 1967 roku doszedł Andrzej Szczypiński (absolwent bydgoskiego liceum muzycznego) i stał się kierownikiem muzycznym, błękitna maszyna ruszyła tak naprawdę. Andrzej szybko przebudował skład, zaprosił do śpiewania 16-letnią Hanię Szczygielską, również z tego samego liceum co Andrzej,  doszedł Janusz Baj, saksofonista i perkusista zarazem oraz Leszek Bartoszewicz z saksofonem. Dotarł jeszcze Zbyszek "Waciu"  Watorowski, który wraz z Leszkiem stworzył sekcję dęciaków. Stała się ona ich brzmieniowym wyróżnikiem na bydgoskim bigbeatowym podwórku. Ważną postacią zespołu stał się gitarzysta Marek Bieliński (dzisiaj profesor na bydgoskim UTP).
 
Skaldowie, ABC Andrzeja Nebeskiego, Niebiesko-Czarni z końcówki lat 60., ale i amerykańskie grupy, takie jak Chicago czy Blood, Sweat and Tears wywarły silne, pozytywne piętno na Błękitnych, kierowanych przez Andrzeja "Szczypę" Szczypińskiego. Klawiszowcem, a głównie klarnecistą, także kompozytorem, był nieodżałowany Heniu Szcześniak. W zespole grali jeszcze Paweł Jankowski, Ryszard Świtała, Marek Jurski, Witold Wieczorek i przez krótki czas Marek Matyjasik, dziennikarz i perkusista.

Kiedy w 1969 roku, trzymający twardą ręką zespół i wszystkie sprawy z nim związane, Ryszard Małecki poszedł do wojska, kilku muzyków zostało "skaperowanych" do jednej z bydgoskich czołowych grup, czyli eltrowskich Szkwałów. Ryszard Małecki po powrocie z wojska jeszcze przegrupował zespół i tak dotrwali do 1974 roku. Jednak to co najlepsze zapisali na muzycznych estradach w latach 1967-1969.
Bardzo znaczącą postacią w zespole była wokalistka Danuta Strzelecka, śpiewająca później w tak znanych grupach jak Amazonki i Pro-Contra.
Danka nie mogła wziąć udziału w jubileuszowym spotkaniu, ale telefonicznie pozdrowiła wszystkie koleżanki i kolegów w momencie tak szczególnym dla całej "błękitnej rodziny"!
 
                                                                          Bardzo dorosłe dzieci
 
Pan Bogusław Chabowski wraz z małżonką Krystyną był głównym bohaterem złotego jubileuszu w ElJazzie. Kiedy tylko wkroczyli na salę, wszyscy z muzyków rzucili się do nich z uściskami. Autentyczne i nieskrywane łzy wzruszenia były czymś oczywistym. "Hanka to Ty?", "Rysiu!, Jasiu!, Marek!, Władek!, Zbyszku!" Pan Bogusław przeżył naprawdę niezwykłą emocjonalną próbę i wypadł w niej bardzo dzielnie. Dziesiątki lat życia jedynie wspomnieniami, nagle zastąpione zostały gronem ukochanych bliskich osób... 
 
                                                                                Granie po latach
 
"Prześliczna wiolonczelistka" z repertuaru Skaldów, "Mały książe" Kasi Sobczyk i Czerwono-Czarnych, "Niedziela będzie dla nas", superstandard polskiego big beatu, Wojtka Kordy i Niebiesko-Czarnych oraz "Nie pukaj do moich drzwi" Ady Rusowicz i Niebiesko-Czarnych to pierwsza z odsłon jubileuszowego grania. "Hanka" Anna Andrzejewska i Adam Weber na przemian, ale i razem na wokalu z doskonale pracującą sekcją instrumentalną w składzie: Andrzej Szczypiński - klawisze, Władek Gajdziński - gitara, Marek Bieliński - gitara, Ryszard Małecki - gitara basowa, Grzegorz Daroń - perkusja, z pomocą Janusza Baja w "Niedziela będzie dla nas".
Publiczność, rodziny, przyjaciele i fani rozkołysani, uśmiechnięci, wielka radość wspólnego bycia z sobą i wchłaniania tego, co zebrani kochają najbardziej, muzyki po prostu, z dodatkiem tej lekkiej nostalgii. Za konsoletą Kuba Pacanowski, pilnujący, aby brzmiało jak trzeba i Michał Gęsikowski przy komputerze, dozujący zdjęcia z całej historii grupy Błękitni. Pilnował, aby na ekranie przez 2 godziny zagościli wszyscy, którzy współtworzyli historię grupy. Okrzyki, śmiechy, żywa reakcja w czasie  porównywania zdjęcia z obecnym oryginałem, który widoczny był na estradzie lub przy wspólnej klubowej ławie. "O Boże, to on? - no kurczę, jaki przystojniak!!!"
 
                                                                             Granie po przerwie
 
Po chwili wytchnienia, Błękitni pokazali swoją "dętą moc". "Raz ją spotkałem" Wojtka Kordy i Niebiesko-Czarnych z filmu "Kulig" i "Napisz proszę"  Haliny Frąckowiak z grupą ABC, to wspaniałe okazje pokazania kunsztu wokalnego dla "Hanki" i dla Adama, ale również doskonały pretekst, aby "potrąbić". Zbyszek Watorowski nazwany przed laty przez Pana Bogusława Chabowskiego "Złotą Trąbką" i  gościnnie Andrzej "Toneta" Morawski, tym razem na saksofonie, brzmieli niczym hejnaliści w tej brzmieniowej symbiozie!
Andrzej Szczypiński grał i kierował muzycznym zespołem tak, aby było i równo, i czysto, i efektownie. Publiczność była zachwycona i nikt nie domagał się zwrotu pieniędzy!
Bardzo szczególnym, poruszającym momentem przyjacielskiego muzykowania było wykonanie "Modlitwy" skomponowanej przez Henia Szcześniaka. Właśnie Heniowi, Krystynie Zubryckiej i Leszkowi Bartoszewiczowi Adam Weber zadedykował tę pieśń, w przeddzień Wszystkich Świętych.
Kiedyś, przed półwieczem, zachwycili się nią na  przeglądzie w bydgoskiej "Astorii" zarówno publiczność, jak i jury, w którego składzie był również sam Krzysztof Sadowski. Kompozycja z przejmującym tekstem, została doskonale zaśpiewana przed laty i teraz przez Adama Webera. Całość dopełniona była solem na trąbce Zbyszka Watorowskiego.
 
                                                                   Z małą pomocą przyjaciół!
 
Kulminacje miały dopiero nastąpić. Kiedy po siódmym z kolei utworze, czyli wspominanej "Modlitwie", jako prowadzący imprezę, podziękowałem błękitnej kapeli, na estradzie pozostali jedynie Andrzej Szczypiński i Grzegorz Daroń, a wkroczyli na nią synowie swych ojców, Tomek Pacanowski - gitara, Artur Małecki - gitara basowa i Jarek Weber, który ma dynamit w głosie, o czym wiedzą jego fani od lat!
Chórek stworzyły "Hanka" Anna Andrzejewska i Joanna Berg-Szczypińska i już za chwilę poszło z estrady "With A Little Help From My Friends" Lennona i McCartneya. Sala dosłownie oszalała, kaskada dźwięków i ta pozytywna moc! Sam Joe Cocker, genialny odtwórca tego standardu, gdyby jeszcze żył, musiałby zapewne pokiwać głową z uznaniem, niczym publika na Woodstock w 1969 roku po jego wykonaniu!
Ta mała pomoc przyjaciół była jednocześnie symbolem muzycznej sztafety pokoleń i zrodziła głębokie przekonanie, że bydgoszczanie potrafią!
 
                                                                         Fotografia rodzinna
 
Kolejne wielkie wzruszenia wieńczyły zasadniczą część wtorkowego spotkania po latach, tak wielu. Wszyscy muzycy otoczyli Pana Bogusława Chabowskiego i jego małżonkę Krystynę. Pan Bogusław wręczył złotą symboliczną trąbkę Zbyszkowi Watorowskiemu. Błyskały flesze, pracowały kamery i smartfony. Popularny "Waciu" na wręczonej przed chwilą trąbce odegrał "Sto lat" ku czci ich niemalże drugiego ojca Pana Bogusława Chabowskiego, człowieka niebanalnego, pełnego ciepła i pasji.
 
Niesamowita historia, zapomniani niemalże Błękitni wracają w niebieskich golfach i kożuszkach do naszej zbiorowej bydgoskiej pamięci.
Człowiek, który to wszystko przygotował i bez którego nic by z tego nie wyszło, twierdzi, że sprowokowałem to wydarzenie. No cóż, miłe big beatowe rozmowy, wywiady rewitalizują i pamięć, i chęć do działania. Jednak trzeba być kimś pokroju Ryszarda Małeckiego, aby czyjeś skromne sugestie zakończyły się tak efektownym dziełem, jak to co on zrobił - czapki z głów! Osobne uznanie i podziękowanie dla Józka Eliasza za nieustającą atencję dla miłośników muzyki sprzed lat. Paniom Mice, Marcie, pracowniczkom klubu ElJazz i ich koleżankom oraz Panu Sławkowi (rejestrującemu wydarzenie kamerą) za superwspółpracę i pomoc przy realizacji imprezy - serdeczne dzięki  od muzyków i publiczności!!!
Panu Bogusławowi Chabowskiemu i jego małżonce Krystynie, wszystkim muzykom Błękitnych i ich muzycznym przyjaciołom, za to, że po tylu latach, tak bardzo chciało im się chcieć - być z sobą i muzykować - szacunek!


 Fot. (as)
                                                              After Party i muzyczne postscriptum
 
Pan Bogusław Chabowski z małżonką Krystyną, dzielnie wytrwali ponad 2 godziny spotkania. Kiedy już żegnani serdecznie opuścili klubową salę, wspomnienia, rozmowy weszły w tak zwany ciąg dalszy, w grupach i podgrupach, odgrzewały stare przyjaźnie i tworzyły się nowe znajomości.
Było chyba kilka minut przed 22.00, kiedy Grzegorz Daroń zasiadł za bębnami. Nic nie zapowiadało, że za chwilę poziom adrenaliny wzrośnie aż tak bardzo, wśród tych wszystkich, którzy trwali jeszcze na sali. Po chwili, poproszony dołączył Geniu Posadzy oraz Tomek Pacanowski i do kompletu Jarek Weber.  Zagrali Heniusiowe "Little Wing" i "Hey Joe", superkawałek Lenny`ego Kravitza "Fly Away", a na koniec coś z repertuaru moich niezmiennych faworytów, czyli grupa Free i ich nieśmiertelny "All Right Now". Kapitalny, niezapowiedziany set - 100 procent rocka energii i tej nieposkromionej ochoty do grania! Jarek Weber udowodnił, że jest pierwszym rockowym gardłem, nie tylko Bydgoszczy i okolic!
 
Niesamowite zakończenie dla tych wszystkich, którzy kochają muzykę i dla niej potrafią zrobić tak wiele.
 
Zbigniew Michalski