Prowadziłem spotkanie z Markiem Nowakowskim w 2008 roku w kawiarni ?Węgliszek?. Był w znakomitym nastroju. Sypał anegdotami. Snuł ciekawe wspomnienia. W pamięć zapadła mi opowieść o Ukraińcach z SS Galizien, którzy stacjonowali we Włochach, podwarszawskiej miejscowości, w której Nowakowski spędził całe swoje dzieciństwo. Zapamiętał tych Ukraińców jako ludzi przyjaznych i lubiących dzieci. Za dnia Ukraińcy mordowali warszawiaków, a potem lubili się pobawić z dziećmi z Włoch.

Był niewątpliwie ekspertem od półświatka kryminalnego Warszawy lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych minionego wieku. Ach, ten światek bandziorów przybyłych do Warszawy z Kresów, światek ocalałych z Holocaustu żydowskich złodziei i napływających do stolicy przestępców z podwarszawskich miasteczek! Rozumiał tych ludzi jak żaden inny polski pisarz. Trochę się z tym światem identyfikował. Trochę jako pisarz i inteligent sie od tego świata odstrychnął.

Był też jak słusznie zauważa Jarosław Marek Rymkiewicz pisarzem ?Solidarności?. Takie jego powieści i zbiory opowiadań jak ?Książę nocy?, ?Benek Kwiaciarz? czy ?Raport o stanie wojennym? mają już trwałe miejsce w dziejach polskiej literatury. Znakomite są też jego cykle wspomnień – ?Powidoki?.

Po spotkaniu autorskim zostaliśmy wraz z Markiem Nowakowskim zaproszeni do Jerzego Puciaty. Tu miła kolacja. Żarty. I ujawnienie się pewnej cechy intrygującej pisarza i wiele o nim mówiącej. Nowakowski dwa, trzy razy mówi mi podczas tej kolacji, że chce jeszcze zobaczyć miasto, poczuć atmosferę Bydgoszczy. Wychodzimy więc do miasta kilkanaście minut przed 22.00. Docieramy do centrum. Piękna, ciepła majowa noc. Opowiadam pisarzowi o pomniku na Starym Rynku i o volksdeutschach. Zaskakuje mnie głęboką wiedzą na temat dramatu bydgoszczan w pierwszych miesiącach okupacji hitlerowskiej. Jest doprawdy przednim kompanem. Potrafi uważnie słuchać. Widać, że chce chłonąć mijane ulice i ludzi.
Sporo gorzkich słów mówi o swojej współpracy ze środowiskiem ?Gazety Wyborczej?. Współpracował z “Gazetą Wyborczą” w pierwszych latach dziewięćdziesiątych. Potem, kiedy Adam Michnik opowiedział się przeciwko lustracji, Marek Nowakowski zrezygnował ze współpracy z ?Gazetą Wyborczą?. Uważa, że polska inteligencja nie sprostała przemianom w Polsce. Mówi o tym bez gniewu i złości. Te refleksje są odrobinę epickie, jakby nie mówił o współczesności, ale o czasach minionych. Takie patrzenie na współczesność jakby już była przeszłością pozwala mu wyraźnie zachować dystans wobec aktualnych wydarzeń. Kiedy mówi o swoim życiu, to nawiązuje nieustannie do szczegółów, drobiazgów, które tworzą życie. Woli mówić o fasadach domów, uroku hotelu Polonia w Warszawie, twarzach złodziejaszków z Dworca Centralnego w stolicy, niż o ideach, filozofii, światopoglądach. Jest po prostu pisarzem, którego bardziej interesują detale, a mniej idee i światopoglądy. Mówi w pewnym momencie o tym, że nie lubi kłamstwa, bowiem zaciemnia ono najzwyklejsze ludzkie sprawy.

Miał tamtej nocy już ponad siedemdziesiąt lat. Był jednak żywotny, bystry, wewnętrznie silny. Szczupły, taki wydający się na wiele lat jeszcze zasuszony i trwały. Niestety, to wrażenie było mylne. Śmierć nadeszła.