O zmianach, które zachodzą w ludziach po znalezieniu się na liście wyborczej, przekonałem się, czytając relację z obchodów Dnia Edukacji Narodowej. W tym roku był on obchodzony kilka tygodni przed wyborami samorządowymi. Dlatego uznał, że musi przemówić do nauczycieli, przewodniczący rady miasta. Podczas zeszłorocznych obchodów Roman Jasiakiewicz nie odczuwał takiej potrzeby. Ale wtedy do wyborów był jeszcze kawał czasu.

W mowach adwokatów często występują przerysowania. Nie ma co się dziwić. Obrońca musi puszczać nawijkę, za to dostaje kasę. Ale radni nie muszą. Roman Jasiakiewicz jest jednak kandydatem, więc jest na musiku i… zastosował wazelinę.

- Dzień Edukacji, Dzień Nauczyciela, dzień ludzi wyjątkowych. Za tę wyjątkowość raz jeszcze państwu gorąco dziękuję i życzę wszelkiej pomyślności – powiedział przewodniczący rady miasta podczas uroczystości w hotelu Holiday Inn. Hmm?

Miałem kilku belfrów super. Większość była niestety mega przeciętna. A Jasiakiewicz oświadcza, że wszyscy są wyjątkowi. Maśli im, bo nauczycieli jest dużo w mieście, a każdy krzyżyk na karcie do głosowania ma tę samą wartość, bez względu na to, czy postawi go belfer wyjątkowy, czy nauczycielska miernota.

W przypadku Marka Gralika, który jako nauczyciel zna szkolne realia, tego rodzaju wazeliniarstwo nie wchodziło w rachubę. Coś jednak musiał wymóżdżyć, gdyż też mu zależy na głosach. Kandydat PiS-u na urząd prezydenta odżałował stosowną sumę na zakup kwiatów dla nauczycielek. Posuwał się za prezydentem wzdłuż szpaleru wyróżnionych nagrodami pań i każdej wręczał jedną czerwoną różę.

Jako przewodniczący komisji edukacji radny Gralik uczestniczył także w zeszłorocznej uroczystości. Wtedy kwiatów nie wręczał. Szkoda było wydawać pieniądze, skoro do wyborów pozostawał jeszcze kawał czasu.

Rok temu pojawił się Janusz Zemke, którego zabrakło w tegorocznych obchodach Dnia Edukacji Narodowej. Były wiceminister obrony narodowej odczuł wtedy nagłą potrzebę złożenia życzeń z okazji tego święta. Starał się zdobyć serca słuchaczek, bo to one dominowały na widowni, następującym wyznaniem: – Wywodzę się z rodziny nauczycielskiej, mama i tata byli nauczycielami, ponadto moja żona i teściowa były polonistkami. Wiem, że nauczycielem jest się na całe życie. Pamiętajmy też o emerytowanych nauczycielach.

Kilka miesięcy później miały odbyć się wybory do Parlamentu Europejskiego, więc Janusz Zemke potrzebował dużo głosów, nie tylko wojskowych i nauczycieli, ale także emerytów. W maju został wybrany i jako europoseł nie widział już w październiku potrzeby składania życzeń nauczycielom. W końcu do następnych wyborów kawał czasu, a zresztą wypracuje już euroemeryturę. Po dwóch kadencjach w Parlamencie Europejskim może liczyć na emeryturę w wysokości 12 tys. zł.

Przed wyborami w 2013 roku pofatygował się do Bydgoszczy, żeby powiedzieć: – Na tej sali jest kwiat nauczycieli naszego miasta, dziękujemy wam za wasze serce dla młodzieży. Bo wybory wywołują zmiany w zachowaniu. Jedni kandydaci niespodziewanie stają się kurtuazyjni, drudzy w inny sposób chcą zaskarbić sobie sympatię potencjalnych wyborców.