W czwartek, 12 grudnia, o godz. 18 w Galerii Autorskiej przy ul. Chocimskiej 5 nastąpi otwarcie wystawy obrazów Jana Kaji pt. „Widziani z bliska” i grafik Jacka Solińskiego pt. „Urzeczywistnienie”. Będzie to ostatnia ekspozycja w ramach Jubileuszu 40-lecia Galerii Autorskiej. Podczas wernisażu odbędzie się również spotkanie poetyckie i promocja tomu wierszy Grzegorza Grzmot-Bilskiego pt. „Sprzedawca kawy”, czytanie tekstów – Roma Warmus.
(…) Kaja nawet tam, gdzie samo przedstawienie wydaje się zakorzenione w empirii, stara się pomieścić sugestie metafizyczne. Ich symbolem jest tu światło, które wyróżnia poszczególne elementy, rozświetla je, wydobywa z mroku, porządkuje, stwarza. W owych obrazach wyróżnia zwłaszcza twarze i dłonie. Twarze, ponieważ ich wejrzenia kierują uwagę odbiorcy w stronę świetlnego źródła, w stronę tego, co istnieje POZA, dłonie, ponieważ w nich właśnie kumuluje się żywa ekspresja, to one wyrażają głębię modlitewnego skupienia, czasem radość, częściej jednak rozpacz i bezradność. I takie hierarchizowanie elementów przedstawienia determinuje ich formę. Stąd też świadome deformacje postaci, wydłużenia, zbliżenia, skróty. Zabiegi techniczne tworzą określone reguły odbioru, koncentrują uwagę wokół wyróżnionych elementów, skłaniają do symbolicznej interpretacji, pomagają w odkrywaniu znaczeń, pozostawiają jednak również poczucie, że przedstawiany przez artystę świat pełen jest zagadek, niedopowiedzeń, subtelnych intuicji, których do końca zgłębić niepodobna.
Piotr Siemaszko
* * *
(…) Artystyczny alfabet Solińskiego, ryty w materii liniami, kreskami, punktami, przenosi nas nieustannie na próg semantyki i tajemnicy stawiając tym samym w obliczu „niepoznawalnego”, „niewidzialnego”, „niepojętego”. Jego alfabet to także litery, tyle że ryte, a nie pisane, to znaki, ale będące również zapisem. W tym sensie jest dla mnie autor Dnia, jak tchnienie wiatru poetą linorytu. Mógłbym za Maryną Cwietajewą powiedzieć, że jak i ona jest całkowicie obojętny względem widzialności, co w żaden sposób nie obraża jego poczucia realności i tego, co określiłbym następującymi słowami – jego pościgiem za istotą tej Realności, której kostium jest większy niż sama tkanina widzialności. Realne bowiem to także niewidzialne, do którego odsyła nas fizycznie stawiany znak/zapis, stawiany przez fizyczną rękę rylcem lub rysikiem, ołówkiem lub długo(pisem). Zatem linorytnik z Bydgoszczy jest również linopisem stawiającym literę linii. (…) Ta linia/ lina również jest u niego w dużym stopniu muzyczna, co wynika z jego miłości do muzyki. A ponieważ zaczyna nam tych muz przybywać, muzyczność linorytów Solińskiego odłóżmy później. I jeszcze jedno, tą linią/liną nikogo i niczego nie zapętla, ona jest opowieścią o nawiasie jego życia w tu i teraz, wciąż z trudem i mozołem ponawianych wysiłkach „wyjrzenia” poza ten nawias. Modlitwą.
Wojciech Kass