Wojciech Nadratowski, ur. 1957 w Wąbrzeźnie. Malarz i rysownik, zajmuje się także grafiką wydawniczą, ma na swoim koncie pokaźną liczbę opracowań graficznych przygotowanych do literatury pięknej i poezji (Wydawnictwo Pomorze). W latach 80. XX w. współpracował z Ilustrowanym Kurierem Polskim. Od 1979 r. związany jest z Galerią Autorską Jana Kaji i Jacka Solińskiego w Bydgoszczy. W latach 1980-1984 zajmował się działaniami konceptualnymi pod auspicjami (założonego przez siebie) Biura Strat Bezpowrotnych. Jest autorem kilkunastu indywidualnych wystaw malarstwa. Uprawia głównie pejzaż oscylujący między poetyckim realizmem, abstrakcją a surrealizmem. O swojej twórczości mówi: ?Jest to próba subiektywnej rekonstrukcji i przemiany zewnętrznych wartości w kompozycję ułożoną według własnej logiki i wrażliwości?.

* * *

W pamięci przechowuję obraz pejzażu, który jest przestrzenią otwartą i wolną, nieprzesłoniętą architekturą miasta. Był on wypełniony perspektywą po horyzont, powietrzem i zapachem ziemi.

Pejzaż, który widzę dzisiaj, odczytuję jako złożoność przestrzeni i czasu. W drodze, w czasie podróży, wiodąc wzrokiem po krawędzi widnokręgu nie znajduję jego końca. Rozpościera się przede mną scena, na której toczy się spektakl przyrody z wplecionymi weń wątkami obecności człowieka. Unoszony przez nurt czasu obserwuję, jak kolejnymi odsłonami tego zachwycającego i wielobarwnego przedstawienia rządzi kosmiczny chronometr.

Mając poczucie obecności w obszarze takiej prezentacji, z wyrazem podziwu przechadzam się po jej dróżkach. Wiem, że warto zjeść z wydeptanej ścieżki na stronę baczniejszej uwagi. Zerwać z wygodą i rutyną na rzecz wyczulonego widzenia. Zetknąć się z tą organiczną i tajemniczą częścią pejzażu z naturą.

Mimo bogactwa i rozmaitości wypływających z tego rodzaju doświadczeń w głębi mojej świadomości poprzez nawarstwienia powstaje jakby uniwersalna wizja krajobrazu. Widziany w rzeczywistości, wypełniony treścią widnokrąg na płaszczyźnie obrazu przechodzi w niekończącą się giętką linię, zyskując nowe znaczenia, własne życie.
Wojciech Nadratowski

(?) W malarstwie Wojciecha Nadratowskiego kolejność rzeczy ważnych i tych z pozoru błahych często bywa zmieniana. Osobliwy porządek przenikających się struktur materii, przedmiotów i przestrzeni tworzy środowisko na pozór bliskie, dobrze ?znane?. Jednocześnie obrazy te prowokują do postawienia sobie pytania: dlaczego tu jest tak, skoro przyzwyczailiśmy się, że w rzeczywistości może być zupełnie inaczej? Wizyjne ?rebusy? zestawione z elementów rozpoznawalnych nie są tutaj tworzone po to, by znaleźć rozwiązanie, ale po to, by badać, kojarzyć i odkrywać (?).
Jacek Soliński

RYBY WOJCIECHA NADRATOWSKIEGO

Malarstwo Wojciecha Nadratowskiego to niezwykłe świadectwo pracy wyobraźni. Już pierwszy rzut oka na te dzieła daje wrażenie ich niesamowitej rozpiętości formalnej, jakby siły twórcze domagały się wciąż nowego wyrazu. Znajdziemy tu nawiązania, a nawet cytaty odnoszące się do wielkich malarzy, takich jak choćby van Gogh czy Kandinsky i w tym sensie jest to malarstwo erudycyjne, jednak pastisz nie jest tu celem sam w sobie, jest raczej wyrazem świadomości, że stanowi się część długiej tradycji malarskiej.

Najbardziej charakterystycznym motywem malarskim Wojciecha Nadratowskiego jest ryba. Nie jest to zwierzę przedstawiane realistycznie, to raczej wehikuł, który unosi różnorakie znaczenia. Jest ryba z pyszczkiem-trąbką, ryba wtopiona w jeziorne struktury, ryba ?militarna?, ryba-literat, której ciało pokrywają zapisane kartki-łuski, ryba-odcisk ręki, szyba-szkielet… Ryba Nadratowskiego to kłębowisko brył, kolorów, słowem – kłębowisko życia, jego skumulowana forma.

Bardzo ciekawym zagadnieniem, nad którym warto się pochylić, jest ?ryba czasu?. Dlaczego ryba czasu? Co to takiego? Malarz przedstawia te dziwne stwory z tarczami zegarowymi, które pokrywają je jak łuski albo wręcz wypełniają jak skomplikowany mechanizm połączonych ze sobą kółek. Ryba czasu, pogrążony w bezruchu fenomen, zanurzony w oceanicznej toni, aż się prosi, żeby traktować go jak symbol, znak wczesnych chrześcijan. Takie odczytanie oczywiście jest uprawnione, tym bardziej, że mroczny świat podwodny to niejako naturalne środowisko archetypów. Z wody przecież bierzemy, my ludzie, swój rodowód. Z wody wypełzł nasz daleki przodek i z wód płodowych matki wychodzimy na świat.
Pamiętając o tych wielorakich uwarunkowaniach, uważam jednak, że ryba czasu to nade wszystko próba odpowiedzi na pytanie o istotę sztuki. Sztuka, zdaje się mówić nieme stworzenie, to synteza tego, co ograniczone w czasie i tego, co wieczne, tego co cielesne i tego, co duchowe, tego co ludzkie i tego, co pozaludzkie. A więc, parafrazując słowa Kierkegaarda o człowieku, sztuka to synteza. Nie zapominajmy wszak o jeszcze jednym, często pomijanym, a przecież bardzo ważnym czynniku. Sztuka to także radość, szczęście, którego doznaje artysta w chwili twórczego spełnienia, ale też uwznioślenie odbiorcy, przeniesienie jego percepcji na poziom albo kilka poziomów wyżej.

Obrazy Wojciecha Nadratowskiego są gestem artystycznej odwagi, a nawet ? tak to trzeba ująć ? bezczelności. Twórca dokonuje próby wykreowania całości własnego świata, od oceanicznych głębin aż po wyżyny ludzkich blokowisk i wyżej, po ciemniejący błękit nieboskłonu. Można by z tych obrazów wznieść swoisty ołtarz światu albo mówiąc inaczej – światołtarz. Dlaczego ołtarz? Ponieważ przepełnia te dzieła afirmacja życia, pomimo a może właśnie z powodu życia tego ulotności.
Jarosław Jakubowski