Wiceprezydent Jan Szopiński wypowiedzenie umowy użyczenia Yacht Klubowi Polskiemu terenu położonego nad torem regatowym motywował tym, że miasto zamierza utworzyć przy tym zbiorniku wodnym park linowy. Okazało się jednak, że miasto nie ma na ten cel pieniędzy, że zamierza dopiero o takie pieniądze zabiegać i co najciekawsze – radni nic nie wiedzą o planowanej inwestycji.
Nie są to jedyne kłopoty Yacht Klubu Polskiego. – Jesteśmy zasypywani bezpodstawnymi zarzutami o niegospodarność i błędy w szkoleniach żeglarskich ? twierdzi komandor klubu Mieczysław Mikołajczyk. – To jest taka próba przejęcia Yacht Klubu Polskiego przez ludzi, którzy nie są jego członkami.
I rzeczywiście, Prokuratura Rejonowa Bydgoszcz-Północ prowadzi postępowanie w sprawie nadużyć finansowych i narażenia dzieci na niebezpieczeństwo podczas szkoleń żeglarskich. Podstawą postępowania jest doniesienie grupy rodziców, którym przewodzi Wiesław Jarosz. Założyli oni w październiku 2012 roku Koalicję Rodziców, działającą przy Yacht Klubie Polskim. Rodzice twierdzą, że komandor Mieczysław Mikołajczyk przywłaszczył sobie pieniądze przeznaczone na regaty i szkolenia dla dzieci. Ponadto uważają, że władze klubu niefrasobliwie gospodarzą środkami finansowymi, między innymi tak, że nie pobierają opłat na rzecz klubu za wynajem sprzętu, hangarowanie sprzętu i udostępnianie świetlicy. Zarzuty Koalicji Rodziców dotyczą także wulgarnego zachowania niektórych członków zarządu klubu oraz tego, że władze klubu nie chcą przyjąć grupy osób chcących do klubu wstąpić.
- To bzdury ? zapewnia Mikołajczyk. – Nie brałem pieniędzy od rodziców dzieci na szkolenia i regaty. Rodzice czasem sami płacili za coś związanego z regatami. Noclegi. Wyżywienie. Wpisowe. Było jednak i tak, że przychodzili do władz klubu z fakturami i domagali się za nie zapłaty. To były nieuzgodnione faktury. A członkostwo w Yacht Klubie? Nie każdy może zostać członkiem klubu. O tym decyduje zarząd.
Komandor uważa, że oskarżenia wobec Yacht Klubu Polskiego wynikają z tego, że Wiesław Jarosz oraz grupa rodziców wspierana przez niego nie zostali w 2012 roku przyjęci do grona członków klubu. – To jest zemsta tych ludzi ? mówi komandor i dodaje: – Im chodzi o przejęcie Yacht Klubu Polskiego. I gotowi są posłużyć się każdym pomówieniem.
Oburzenia nie ukrywa Wiesław Jarosz, który mówi nam: – Ależ Yacht Klub obiecywał zwrot kosztów rodzicom. Dlatego komandor zbierał od rodziców rachunki i obiecywał, że kiedy będą w Yacht Klubie pieniądze, to zostaną zwrócone rodzicom. Po co zbierał rachunki, jeżeli nie zamierzał zwracać pieniędzy. Potem się okazało, że tych rachunków nie ma. Żądaliśmy w tej sprawie zebrania finansowego, a władze Yacht Klubu nam na to, że takie zebranie się już odbyło. Obiecała zająć się tą sprawą komisja rewizyjna, ale nic nie zrobiła.
Komandor wyjaśnia, że decyzje finansowe nie są w Yacht Klubie Polskim podejmowane jednoosobowo i kontrole urzędu miasta oraz urzędu skarbowego z 2012 roku nie wykazały rażących nadużyć. Bogdan Specjał, wieloletni członek klubu, dziś członek honorowy, mówi nam, że oskarżenia są bezpodstawne. – Sprawy finansowe w klubie są przejrzyste ? uważa Specjał. – Decyzje podejmuje zarząd i walne zgromadzenie.
Mieczysław Mikołajczyk odnosi się też do zarzutów dotyczących szkoleń dzieci. – Doszło do tego, że nie słuchający poleceń chłopiec ?skąpał się? – mówi komandor. – To było przy pomoście. Takie rzeczy w żeglarstwie się zdarzają. Rodzice natomiast twierdzą, że doszło do poważnego zaniedbania bezpieczeństwa szkolonych dzieci.
Postępowanie wyjaśniające prowadzone przez policję pod nadzorem Prokuratury Bydgoszcz-Północ trwa. Przesłuchanych zostało już kilkudziesięciu świadków, między innymi dzieci, a dotyczyły sprawy szkoleń żeglarskich. Nie jest to na razie postępowanie przeciwko komukolwiek, lecz w sprawie, a zatem śledczy są na etapie wyjaśniania, czy doszło do naruszenia prawa i czy ewentualnie są podstawy, by można było postawić komuś zarzuty.