Po pierwsze: Znam zupełnie nieźle obydwie osoby i jakoś nie mogę sobie wyobrazić merytorycznych wielogodzinnych dyskusji wspominanych przez prezydenta Bydgoszczy podczas ogłaszania kolejnego pomysłu na wykorzystanie Młynów Rothera. To była podobno dyskusja wybitnych specjalistów od zagospodarowywania obiektów: pana Bruskiego i pani Piotrowskiej. Powtórzę: znam zupełnie nieźle obydwie osoby ? Pani minister, która winna zajmować się przede wszystkim naszym wewnętrznym bezpieczeństwem zajmuje się (W wolnych chwilach? Tak ich dużo?) projektowaniem wnętrz. Wiem, że ma zupełnie inne wykształcenie i zainteresowania podobnie zresztą jak obecny nawigator Bydgoszczy.
Po drugie: Jeżeli są tacy wybitni bezpłatni znawcy przedmiotu, to po co było wydawać 70 tysięcy złotych na warszawską pracownię, która miała przygotować pomysły na Młyny Rothera.
Po trzecie: Pan prezes Drzewiecki ma na pewno dużą wyobraźnię, czasem nawet kosztowną wyobraźnię i jest konsekwentny w realizacji swoich pomysłów. I za konsekwencję mu chwała. Fontanny przed Filharmonią Pomorską opatrzył informacją, że to dar wodociągów dla bydgoszczan. Tyle tylko, że to dar za który zapłacili mieszkańcy w cenach wody. Za nowy pomysł, który ma być realizowany w Młynach Rothera, a pilotowany przez Pana Prezesa też zapłacą bydgoszczanie. Po prostu za wodę zapłacimy więcej, bo przecież skądś trzeba zdobyć pieniądze na budowę i późniejsze utrzymanie projektu.
Po czwarte: czy PO rzeczywiście uważa, że niezwykle kosztowna inwestycja adaptacji i remontu Młynów Rothera za pieniądze z budżetu miasta i środki unijne to sprawa dla bydgoszczan najważniejsza? A może to kolejna przedwyborcza iluzja.
Konstanty Dombrowicz