Zgodnie z zasadą domniemania niewinności każdego oskarżonego traktuje się jak niewinnego, dopóki nie udowodni mu się winy. Rzymianie wymyślili taką zasadę i była to niewątpliwa zdobycz cywilizacyjna. Podobnie jak prawo do obrony oraz zasada, że prawo nie działa wstecz. Czas przeszły jest wskazany, bo w praktyce stosowane są wybiórczo przez sędziów i media. A ten nawyk ma również tzw. opinia publiczna, czyli my wszyscy.

Z oficjalnego raportu Prokuratury Generalnej można się dowiedzieć, że w 2013 roku zapadło w Polsce ponad 5 tysięcy prawomocnych wyroków uniewinniających w sprawach karnych. Może ta liczba przekona kogoś, by nie ferować wyroków na podstawie zdawkowych doniesień prasowych, skoro prokuratury dysponujące poważnymi dowodami tak często się mylą. Jeśli nie liczby, to może kilka przykładów.

Profesor Tomasz Hirnle spędził w areszcie dwa miesiące. Oskarżony był o przyjęcie łapówki. Sprawa ciągnęła się przez 5 lat. Na ten czas stracił stanowisko ordynatora. Ostatecznie został uniewinniony. Przyznano mu także odszkodowanie w ramach zadośćuczynienia. Stracił nie tylko lekarz, ale także pacjenci. Takich strat nie da się policzyć. Może ktoś umarł, bo niewinny specjalista siedział za kratkami?

Markowi Kubali z Wałbrzycha stawiano zarzuty przemytu i korupcji. Gdy po miesiącu sąd zwolnił go z aresztu, jego biznes był już w ruinie. Jedenaście lat zajęło mu całkowite oczyszczenie się z zarzutów. Z kolei Roman Kluska to chyba najsławniejszy polski wygrany-przegrany. Spektakularnie aresztowany i oskarżony o wyłudzenie 30 mln złotych dość szybko został jednak uniewinniony.

Powaga zarzutów z pewnością nie przesądza o ich słuszności. O trafności oskarżeń prokuratury nie decyduje też ich obfitość. Dość popularny ostatnio Zbigniew Stonoga oczyścił się niedawno z kolejnych dwóch oskarżeń. W sumie ma ich na swoim koncie 116 (sic!). Ściślej mówiąc około 90 uniewinnień i ponad 20 umorzeń.

Zadaniem prokuratury jest zbierać dowody i oskarżać. Zadaniem sądów sprawiedliwie orzekać. Zadaniem mediów informować o faktach. Wszyscy, aż do orzeczenia prawomocnego wyroku, powinni traktować oskarżonych jak niewinnych. Niestety, tak to nie działa. Tysiące poszkodowanych nigdy już nie odzyska dobrego imienia. Krystyna Chojnacka nie wytrzymała 21 lat walki o sprawiedliwość. Popełniła samobójstwo.

Że postępowy portal redaktora, który ma w nazwisku zwierzę o rdzawej sierści, orzeka winę w dniu aresztowania, to może nawet nie powinno dziwić. Historia uczy, że w imię postępu można mordować, kłamać i upierać się przy największych nawet bzdurach. Można więc także łamać zasady starożytnego prawa. Ja jednak sądzę, staroświecko i nienowocześnie, że starożytni Rzymianie mieli rację. Zasadę o domniemaniu niewinności warto stosować nie tylko w praktyce wymiaru sprawiedliwości, ale także w stosunku do własnych opinii. Szczególnie w sytuacji, kiedy lekceważą ją, nie tak rzadko, funkcjonariusze państwa.

Tysiącom niewinnie oskarżonych z pewnością nie pomagają publiczne chłosty ferowane przez niektórych dziennikarzy i tych sąsiadów, którzy znają wyrok przed jego orzeczeniem. Przyszłość pokaże, czy oskarżonym sąd coś udowodni. Póki co dowiedzieliśmy się o zatrzymaniu kilku osób oraz o tym, że w jednym z ogólnokrajowych portali pracują ludzie, którzy mają zdolności wróżbiarskie.