W sobotę w Chorzowie zmierzyły się ostatnia i przedostatnia drużyna ekstraklasy, ale gdyby punkty liczyć od tego roku to lider Zawisza zmierzył się z trzecim zespołem polskiej ligi.

Zawisza mecz rozpoczął agresywnie, z wysokim pressingiem. To spowodowało, że gra toczyła się w środku boiska, a składnych akcji kończących się strzałem było jak na lekarstwo. Sygnał do przyspieszenia dał w 24 min. Alvarinho. Długo rękoma sygnalizował jak wykona rzut wolny z ok. 35 metrów. Trudno powiedzieć, czy akcja rozegrana została zgodnie z jego gestykulacją, ale dośrodkował idealnie na głowę Kamila Drygasa, który odegrał do nadbiegającego z centrum pola karnego Andre Micaela, który też głową wpakował piłkę do bramki.

Chorzowianie, którzy mieli optyczna przewagę nagle, po stracie bramki, zostali zepchnięci do obrony. Kilka minut po objęciu prowadzenia Bartłomiej Pawłowski mocno wstrzelił piłkę w pole karne, a bramkarz Ruchu zamiast łapać, wybił piłkę przed siebie, tę dopadł Josip Barisić i bez namysłu po raz drugi wpakował do bramki.

W 37 min. zaskoczenie. Ruch wrócił do gry. Kuświk sprytnie i w bilardowy sposób wstrzelił piłkę w pole karne, a tam dopadł ją pierwszy Konczkowski i z najbliższej odległości zaskoczył Sandomierskiego. To pierwsza bramka stracona w tym roku przez Zawiszę. Grzegorz Sandomierski czyste konto utrzymywał przez 505 minut.

Po przerwie Ruch ruszył do przodu. Ta niezwykle ambitna drużyna wzmogła tempo, ale prostymi, szybkimi atakami nie byli w stanie powtórzyć jedynego powodzenia z pierwszej połowy. Więcej groźnych okazji mieli goście, ale Bartłomiej Pawłowski grał dzisiaj trochę mniej błyskotliwie i chyba dlatego nie miał szczęścia pod bramką Ruchu. W 60 min. Kamil Drygas zainicjował akcję, zagrał do Alvarinho, a ten ni to dośrodkował, ni to strzelił, w każdym razie zamykający akcje Pawłowski nie zdążył, bo dopełnić formalności. Nie minęły dwie minuty. Alvarinho prostopadle zagrał do niego, ale tym razem znowu nie odbyło się to w tempo i Oleksy go przyblokował.

W 80 minucie po raz pierwszy szczęście uśmiechnęło się do Zawiszy. Zieńczuk z kornera dokładnie zagrał na głowę Efira, jednak jego strzał minął słupek bramki z zewnętrznej strony. W ostatniej sekundzie meczu (dosłownie!) kopia tej sytuacji. Tym razem główka była celna, wydawało się, że bramka po takim strzale nieunikniona, ale… fantastyczną interwencją popisał się Grzegorz Sandomierski. Chorzowianie złapali się za głowy, a Sandomierski utonął w ramionach kolegów, gratulujących uratowanie trzech punktów! Było to możliwe, bo sędzia Paweł Gil, sekundę po interwencji zakończył spotkanie.

Zawisza jest rycerzem wiosny. W sześciu meczach zdobył 14 punktów. Byłby liderem ekstraklasy, ale po dorzuceniu “dorobku” z całej jesieni ciągle jest “czerwoną latarnią”. Jednak strata do przedostatniego Ruchu stopniała do 4 punktów.

Ruch Chorzów – Zawisza Bydgoszcz 1:2 (1:2)
0:1 – Micael 24’
0:2 – Barisić 31’
1:2 – Konczkowski 37’

Ruch: Matus Putnocky, Martin Konczkowski, Marcin Malinowski, Michał Helik, Paweł Oleksy, Bartłomiej Babiarz (46’ Eduards Visnakovs), Łukasz Surma, Jakub Kowalski (65’ Marek Zieńczuk), Filip Starzyński, Roland Gigołajew, Grzegorz Kuświk (57’ Michał Efir).

Zawisza: Grzegorz Sandomierski, Jakub Wójcicki, Andre Micael, Luka Marić, Sebastian Ziajka, Kamil Drygas, Iwan Majewski, Bartłomiej Pawłowski (78’ Sebastian Kamiński), Mica (73’ Giorgi Alawerdaszwili), Alvarinho, Josip Barisić (63’ Jakub Świerczok).

Żółte kartki: Drygas, Majewski (Zawisza).

Sędzia: Paweł Gil.