Tak nudnej pierwszej połowy meczu ekstraklasy w Bydgoszczy jeszcze nie było. Zawisza grał jakby był osłabiony i w pierwszych 30 minutach nie przeprowadził żadnej groźnej akcji. Mecz przypominał sparing a nie grę o punkty. Optycznie przeważał Śląsk, ale nawet słabo grający gospodarze nadążali nad schematycznie grającymi wrocławianami. Dopiero w 32 min. zapaliło się czerwone światło dla Zawiszy. Po wymanewrowaniu Kaczmarka strzał Sochy zmierzał do bramki, ale na posterunku znalazł się Lewczuk, wybijając piłkę. Kilka minut później ponownie Socha popędził prawym skrzydłem i podał piłkę do Paixao. Portugalczyk wyszedł na pozycję strzelecką, przymierzył i tuż sprzed pola karnego próbował przelobować Kaczmarka. Podciął piłkę jednak zbyt mocno, bo odbiła się ona od górnego boku poprzeczki.

Na początku drugiej połowy wydawało się, że Zawisza mecz sobie odpuścił. Dwie stuprocentowe okazje gości sprokurowali obrońcy, jakby chcieli sprawdzić Kaczmarka z jak wielkich opresji wyjdzie on obronną ręką. Najpierw Paixao dostał podanie na sam na sam, ale chyba uznał, że zbyt łatwo znalazł się w dogodnej sytuacji i zamiast strzelać… podawał do Plaku, który zepsuł wcześniej kilka okazji. Tym razem też dał się wyprzedzić Lewczukowi, który po raz drugi zapobiegł stracie bramki.

Sparaliżowany Zawisza nie potrafił wyprowadzić piłki na połowę rywala, a Śląsk próbował dalej. W 53 minucie mogło być 0:1. Flavio strzelił potężnie, ale chyba znów przestraszył się Kaczmarka, bo piłka po poprzeczce znów wróciła w pole karne i nie miał jej kto dobić. Dwie minuty później nie sprawdziło się nawet powiedzenie do trzech razy sztuka. Świetne prostopadłe podanie przejął Grodzicki. Widząc, wychodzącego Kaczmarka, próbował go przelobować i piłka spadła na górną siatkę, tuż za poprzeczką.

Po kwadransie gospodarze otrząsnęli się z niemocy. Pierwszy Masłowski sprawdził mocnym strzałem z ostrego kąta formę Kelemena! Bramkarz Śląska był na posterunku. W 64 minucie znów Masłowski zagrał w tempo do Wójcickiego, ale ten zwlekał z oddaniem strzału i stracił szansę. Gdy Zawisza zaczął grać jak do tego przywykliśmy, z boiska zszedł, kulejąc Masłowski. Już w 72 min. kolejna okazja Zawiszy. Dośrodkowanie Petasza z rzutu rożnego i Keleman odruchowo zapobiegł stracie gola po główce jednego z graczy Zawiszy.

Na szczęście Zawisza nie wzorował się na Śląsku i kolejnej okazji nie zmarnował Kamil Drygas. Strzelił pod poprzeczkę zaraz po rzucie rożnym. Kilka szybszych akcji gospodarzy wystarczyło, by pokonać słaby i nieskuteczny Śląsk.

Po zwycięstwie Zawisza awansował na siódme miejsce w tabeli T-Mobile Ekstraklasy i jest już jedną nogą w gronie 8 najlepszych polskich drużyn. Do końca rundy zasadniczej zostały dwie kolejki i niebiesko-czarni mają teoretyczne szanse, żeby znaleźć się nawet w pierwszej trójce. Trzeba będzie jednak pokonać w Warszawie Legię i na koniec Ruch u siebie i liczyć na potknięcia Wisły i Górnika. Wszystko jest możliwe, a piłka jest okrągła…

Więcej zdjęć z meczu: TUTAJ

Zawisza Bydgoszcz – Śląsk Wrocław 1:0 (0:0)
1:0 – Kamil Drygas 83’

Zawisza: Wojciech Kaczmarek – Igor Lewczuk, Andre Micael, Łukasz Nawotczyński, Sebastian Ziajka, Sebastian Dudek, Hermes (46’ Bernardo Vasconcelos), Kamil Drygas, Piotr Petasz (90 +2’ Alvarinho), Michał Masłowski (68’ Luis Carlos), Jakub Wójcicki.

Śląsk: Marian Kelemen – Paweł Zieliński, Rafał Grodzicki, Adam Kokoszka, Tadeusz Socha, Tom Hateley, Dalibor Stevanović (85’ Sebastian Mila), Flavio Paixao, Sebino Plaku (86’ Sylwester Patejuk), Robert Pich (46’ Mateusz Machaj), Marco Paixao.

Żółte kartki: Tadeusz Socha, Rafał Grodzicki (Śląsk) oraz Łukasz Nawotczyński, Hermes (Zawisza).