Zawisza coraz bardziej pewnie czuje się w ekstraklasie. We Wrocławiu pokazał, że nie traci już po frajersku punktów. Bydgoska drużyna po raz pierwszy wygrała na wyjeździe po meczu, w którym… Śląsk pokazał mierny poziom, typowe dla krajowych drużyn ekstraklasowych rzemiosło, polegające na ambitnym, ale nudnym gonieniu piłki, niepopartym grą techniczną, urozmaiconą. Większość konstruowanych akcji polegała na bieganiu, a to nie wystarczało do oddawania strzałów na bramkę.

Na tle takiego Śląska bydgoszczanie pokazali więcej piłkarskiego błysku, więcej gry kombinacyjnej. O losy bydgoszczan w stolicy Dolnego Śląska można się było obawiać, bo wystąpili bez podstawowych swoich graczy we wszystkich formacjach: w obronie trwa absencja Łukasza Skrzyńskiego, w pomocy zabrakło Michała Masłowskiego, Kamila Drygasa, a Bernarda Vasconcelosa w ataku. Choć Śląsk zagrał bez swojej podpory Sebastiana Mili, osłabienie Zawiszy wydaje się, że było poważniejsze.

W pierwszej połowie oglądaliśmy piłkę, o której się szybko zapomina, bo działo się niewiele, a szybkie ostatnie 5 minut w żaden sposób nie mogło zmienić oceny. Na początku optycznie przeważał Śląsk i dwie sytuacje pod bramką Wojciecha Kaczmarka były groźne. Najpierw Dudu z rzutu wolnego dośrodkowywał w pole karne i po rykoszecie bramkarz Zawiszy dzięki znakomitemu refleksowi sparował piłkę w bok, co zażegnało niebezpieczeństwo. 10 minut później Patejuk dośrodkował, Kaczmarek minął się z piłką, ale Paixao spudłował.

Potem do głosu doszli bydgoszczanie i po jednej z akcji w zamieszaniu w polu karnym strzał Herolda Goulona został zablokowany. Piłkarze w ostatnich 5 minutach przypomnieli sobie, że grają w ekstraklasie i dopiero wtedy kibice mogli zobaczyć szybkie akcje w wykonaniu obu zespołów, które mogły się podobać.

Wydawało się, że mecz we Wrocławiu odbywa się bez kibiców. Choć było ich ponad 8 tys. to gdzieś się pochowali na wrocławskim gigancie. Okazało się, że we Wrocławiu tamtejszy wojewoda również prowadzi prewencyjną, opartą o odpowiedzialność zbiorową akcję wychowawczą i zamyka kibicowskie trybuny. To było powodem, że dopingu było niewiele, a od czasu do czasu dało się słyszeć skandowanie: ‘Piłka nożna dla kibiców!’

Druga połowa okazała się jako widowisko lepsza, bo oglądaliśmy bramki. Pierwsza padła po ewidentnym błędzie piłkarzy Zawiszy. Fatalnie zaczęli oni akcję zaczepną, a piłka kopnięta w stronę pola karnego gospodarzy została łatwo przejęta przez piłkarza Śląska, który zainicjował kontrę. Prostopadłe podanie Sochy do Patejuka doprowadziło do sytuacji sam na sam, której wrocławianin nie zmarnował.

Wtedy Zawisza, chcąc nie chcąc, nie mógł już kontynuować gry asekuracyjnej i śmielej zaatakował. Powodzeniem zakończyła się akcja w 67 min. Jakub Wójcicki drugi raz w tym meczu spróbował kopnięcia piłki w pole karne… lobem. Zaskoczeni wrocławianie zanim się zorientowali o co chodzi, Luis Carlos po przejęciu piłki minął bramkarza Śląska i wpakował piłkę do pustej bramki!

Zwycięstwo przyniosła kolejna akcja bydgoszczan lewą stroną. Po dośrodkowaniu Wahan Geworgian uprzedził wybiegającego bramkarza Śląska i strzałem głową strzelił drugą bramkę. Później okazało się, że był na minimalnym spalonym, ale nikt nie protestował, bo rozegranie było szybkie i można było nie zauważyć, że Geworgian odrobinę wystawał wprzód w momencie podania w stosunku do linii obrony Śląska.

Później, już w doliczonym czasie gry, mogło byc 3:1, ale Geworgian strzelił tuż przy słupku po świetnym zagraniu z lewej strony od Luisa Carlosa. Zwycięstwo ze Śląskiem na pewno wiele satysfakcji sprawiło bydgoskiemu trenerowi Ryszardowi Tarasiewiczowi, który odwiedził doskonale sobie znane wrocławskie kąty.

Po dzisiejszej wygranej niebiesko-czarni awansowali na 7. pozycję w tabeli.

W środę mecz z Legią. Gdy Zawisza zagra w swoim najsilniejszym składzie wcale nie musi być nadużyciem wskazanie właśnie ich jako mających więcej atutów do zwycięstwa.

Śląsk Wrocław – Zawisza 1:2 (0:0)
1:0 – Sylwester Patejuk 55’
1:1 – Luis Carlos 67’
1:2 – Wahan Geworgian 74’

Śląsk Wrocław: Rafał Gikiewicz – Krzysztof Ostrowski (77’ Sebino Plaku), Mariusz Pawelec, Adam Kokoszka, Dudu Paraiba, Przemysław Kaźmierczak, Dalibor Stevanović (84’ Oded Gavish), Tadeusz Socha (74’ Mateusz Cetnarski), Tomasz Hołota, Sylwester Patejuk, Marco Paixao.

Zawisza: Wojciech Kaczmarek – Igor Lewczuk, Andre Micael, Paweł Strąk, Sebastian Ziajka, Hermes, Sebastian Dudek (88’ Piotr Petasz), Herold Goulon, Jakub Wójcicki, Wahan Geworgian, Luis Carlos.

Żółte kartki: Mariusz Pawelec, Sylwester Patejuk, Tadeusz Socha (Śląsk) oraz Luis Carlos, Sebastian Dudek (Zawisza).

Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa)