Gdyby mecz z Widzewem był walką bokserską, a 90 minut podzielone było na dziewięć 10-minutowych rund i każdą sędziowie ocenialiby na punkty, Zawisza wygrałby pojedynek wysoko. W futbolu liczą się jednak bramki, a tych Widzew strzelił dwie, a Zawisza jedną.

Już od pierwszych minut spotkania Zawisza pierwszy opanował nerwy, narzucił swój styl gry i toczyła się ona pod jego dyktando. Kanonadę na bramkę gospodarzy minimalnie niecelnym strzałem rozpoczął Ziajka, gdy po szybkiej akcji prawą stroną boiska przeniósl piłkę minimalnie ponad poprzeczkę. Szarża graczy Zawiszy w 18 min. zakończyła się powodzeniem. Wójcicki wyszedł na czystą pozycję i nie zmarnował okazji “sam na sam” z bramkarzem Widzewa. Trzy minuty później ten sam zawodnik mógł podwyższyć wynik na 2:0. Minęły dwie minuty i tym razem to Wójcicki obsłużył podaniem Masłowskiego, a ten posłał piłkę tuż nad poprzeczką. I tak ataki Zawiszy falowo sunęły na bramkę Widzewa, niestety, bez powodzenia. I wtedy sukcesem zakończyła się dwójkowa akcja widzewiaków. Pawłowski sprytnie odegrał głową piłkę do Visnakovsa, a ten sprytnym strzałem nie dał szans Kaczmarkowi. Po tym zaskakującym knock downie Zawisza potrzebował kilku minut, by dojść do siebie.

Od pierwszych minut drugiej połowy goście chcieli udowodnić jak najszybciej, że są tą drużyną, która dzisiaj zainkasuje trzy punkty. Pierwsza okazja ku temu zdarzyła się w 56 min. Abbott sprytnie przejął piłkę w środku pola i znakomitym podaniem wypuścił Wójcickiego. Ten jednak nie skopiował swojego wyczynu z pierwszej połowy i minimalnie chybił, będąc znów w sytuacji “sam na sam” z Mielcarzem. Zawisza dominował na boisku i wydawało się, że kwestią czasu jest wymęczenie gola. Abbott sytuacji bramkowych miał trzy, ale zawsze zabrakło odrobiny szczęścia, by wpisał się on na listę zdobywców bramek.

Nieskuteczne i jednostajne bicie w mur osłabiło i zniechęciło graczy Zawiszy. I w końcówce do głosu doszli gospodarze. Wspaniałym rajdem popisał się łódzki pomocnik Kaczmarek, precyzyjnie wystawił piłkę Visnakovsowi, a ten błyskawicznym strzałem w biegu nie dał szans bramkarzowi Kaczmarkowi.

Zawisza próbował odrobić straty, osiągnął optyczną przewagę. Cóż z tego, w akcjach bydgoszczan nie było tej szybkości i sprytu, które gospodarze pokazali w kilku zaledwie akcjach. W futbolu raz jeszcze okazało się, że ważne są bramki, inne statystyki: posiadanie piłki, rzuty rożne i strzały na bramkę nie przekładają się na ostateczny wynik.

Widzew Łódź – Zawisza 2:1 (1:1)
0:1 – Jakub Wójcicki 16’
1:1 – Eduards Visnakovs 34’
2:1 – Eduards Visnakovs 82’

Widzew Łódź: Maciej Mielcarz – Michał Płotka (25’ Patryk Stępiński), Piotr Mroziński, Rafał Augustyniak, Lewon Hajrapetjan, Bartłomiej Kasprzak, Princewill Okachi, Marcin Kaczmarek (83’ Mariusz Rybicki), Łukasz Staroń (61’ Tomasz Kowalski), Bartłomiej Pawłowski, Eduards Visnakovs.

Zawisza: Wojciech Kaczmarek – Igor Lewczuk (86’ Rafał Leśniewski), Łukasz Skrzyński, Paweł Strąk, Sebastian Ziajka, Hermes, Herold Goulon, Jakub Wójcicki, Sebastian Dudek (68’ Wahan Geworgian), Michał Masłowski, Paweł Abbott (77’ Piotr Kuklis)

Żółte kartki: Princewill Okachi (Widzew) oraz Igor Lewczuk (Zawisza).

Sędzia: Szymon Marciniak (Płock).