Zawisza po raz drugi zaczął dzisiaj rozgrywki w ekstraklasie. Pierwszy start miał miejsce 20 lipca, gdy na inaugurację bydgoszczanie pokonali Koronę Kielce 2:0. Następnie przez trzy miesiące trwała katastrofalna passa bydgoszczan 10 meczów bez zwycięstwa. Dzisiaj pokonaniem Bełchatowa 2:1 Zawisza wrócił do gry w T-Mobile Ekstraklasie. Chociaż bydgoska drużyna ciągle zamyka tabelę ekstraklasy, piłkarze poczuli ulgę… Jednak potrafią wygrywać.

Początek nie zapowiadał interesującego widowiska. Rozgrywanie piłki przez bydgoszczan mogło się bardziej podobać, ale mecz nie zachwycał. Gdy z każdą upływającą minutą meczu Zawisza coraz bardziej dominował na boisku, podczas niegroźnie wyglądającej akcji w polu karnym Andre Micael zahaczył Łukasza Wrońskiego, który widowiskowo padł na murawę. Sędzia bez wahania wskazał na jedenasty metr. Adam Mójta mocnym strzałem pokonał Andrzeja Witana.

Gospodarze dalej jednak przeważali i w 43. minucie losy meczu mogły się odwrócić, gdyby sędzia był tak uważny jak przy faulu Micaela. Herold Goulon dynamicznie wpadł w pole karne gości i został pociągnięty za koszulkę przez Patryka Rachwała, wywrócił się, ale tym razem sędzia Jarosław Przybył przewinienia nie zauważył. Widzieli to kibice, którzy dali o tym znać, skandując: “złodzieje!”.

Drugą połowę bełchatowianie rozpoczęli od groźnej szarży, w rezultacie której Wroński w tempo zagrał do Kamila Poźniaka, ale Witan był na posterunku i złapał piłkę. Po jeszcze jednej akcji gości nastąpił moment zwrotny w meczu. Zawisza w 49 min. miał rzut wolny – odległość ok. 30 metrów od bramki. Piotr Petasz potwierdził, że potrafi piłkę kopnąć mocno z ominięciem muru i kozłem przed linią bramkową. Taki strzał wystarczył, by padło wyrównanie. Bełchatowianie mimo wszystko mogli mieć uwagi do Arkadiusza Malarza za stratę bramki.

Przez kolejne pół godziny meczu to już była dominacja niebiesko-czarnych. Bełchatów groźnie w tym czasie odgryzł się tylko raz, ale Witan nie miał problemów w zażegnaniu niebezpieczeństwa. W 69 min. Kadu doskonale wystawił piłkę Wagnerowi, ten wymanewrował obrońcę, ale uderzył zbyt słabo i Malarz dał radę odbić piłkę przed siebie. Luis Carlos dobijał z kilku metrów, ale trafił w poprzeczkę.

Gdy w ostatnich 10 minutach meczu, zawodników obu drużyn opuszczały siły i widzieliśmy na boisku dużo chaosu, wydawało się, że wygrana Zawiszy znów przejdzie koło nosa. Wtedy do gospodarzy w końcu uśmiechnęło się szczęście. W jednym z ostatnich ataków, po oskrzydlającej akcji Alvarinho i dośrodkowaniu przez niego piłki w pole karne, przejął ją Sebastian Ziajka, wyłożył tuż przed bramką Michałowi Masłowskiemu, a ten wpakował ją do siatki bramki gości!
2:1 i zwycięstwo, pierwsze po 3 miesiącach fatalnej passy.

I chociaż Zawisza z dorobkiem 7 pkt. jest ostatni w tabeli i chociaż w najbliższą niedzielę podejmie Legię, to grać już będzie z mistrzami Polski w innym nastroju.

Więcej zdjęć: TUTAJ

Zawisza Bydgoszcz – PGE GKS Bełchatów 2:1 (0:1)

  • 0:1 – Adam Mójta (k.) 33’
  • 1:1 – Piotr Petasz 49’
  • 2:1 – Michał Masłowski 88’

Zawisza: Andrzej Witan – Sebastian Ziajka, Andre Micael, Paweł Strąk, Piotr Petasz, Jakub Wójcicki (62’ Wagner), Kamil Drygas, Herold Goulon (78’ Alvarinho), Michał Masłowski, Luis Carlos (87’ Jakub Łukowski), Jorge Kadu.

PGE GKS: Arkadiusz Malarz – Adrian Basta, Paweł Baranowski, Błażej Telichowski, Adam Mójta, Grzegorz Baran, Patryk Rachwał, Łukasz Wroński (89’ Paweł Komołow), Kamil Poźniak, Andreja Prokić, Bartłomiej Bartosiak (87’ Daniils Turkovs).

Żółte kartki: Piotr Petasz, Kamil Drygas, Jorge Kadu (Zawisza) oraz Kamil Poźniak, Adam Mójta, Łukasz Wroński (PGE GKS).

Sędzia: Jarosław Przybył (Kluczbork).

Widzów: 2600.