Zawisza, beniaminek I ligi, postawił jednemu z faworytów do awansu do ekstraklasy bardzo wysokie wymagania. Tak jak obiecał Janusz Kubot, bydgoszczanie nie przestraszyli się rywala. Grali z pasją, zaciętością i co ważne z polotem. Sandecja, choć próbowała w pierwszej połowie zdominować grę na boisku, to była często zaskakiwana szybkimi kontrami gospodarzy.

Już w 4 minucie szansę na zdobycie gola miał Adrian Błąd. Po długim podaniu piłki przez Łukasza Skrzyńskiego Błąd zwiódł dwóch obrońców Sandecji i strzałem z ostrego kąta był bliski pokonania bramkarza gości. W pierwszej połowie u podopiecznych Janusza Kubota znakomicie funkcjonowała gra obrony i pomocy. Defensorzy bydgoscy, którymi świetnie dyrygowali Łukasz Skrzyński i Krzysztof Hrymowicz, na niewiele pozwalali napastnikom z Nowego Sącza. W sytuacjach kryzysowych, czego nie “wyczyścili” stoperzy Zawiszy, naprawiał Andrzej Witan. Tak było w 20 minucie spotkania, kiedy z łatwością obronił strzał z bliskiej odległości najlepszego napastnika Sandecji Arkadiusza Aleksandra. Również w 25 minucie w pojedynku Wanat – Aleksander górą był ten pierwszy.

W całym spotkaniu gra toczyła się głównie w środkowej części boiska oraz na prawym skrzydle. Środkowi pomocnicy, głównie Martins Ekwueme, po przechwycie piłki natychmiast uruchamiali napastników. Z nich najlepiej prezentował się Adrian Błąd. Niezwykle szybki, dynamiczny i świetny technicznie był nieuchwytny dla obrońców gości. Najważniejsze jest to, że w 77 minucie gry z zimną krwią wykorzystał błąd obrońców Sandecji i Zawisza objął prowadzenie 1:0.

Wśród pomocników najsłabiej prezentował się Wahan Geworgian. Ormianin, z polskim paszportem, nie nadążał za akcjami kolegów, nie zamykał akcji na lewym skrzydle. W 45 minucie zmarnował najlepszą okazję bydgoszczan do zdobycia bramki. Po precyzyjnym dośrodkowaniu “na czyste pole”, spudłował z 5 metrów.

Zawiszanie całkowicie dominowali w drugiej połowie. Ich akcje były składne, płynne i dokładne. W 47 minucie Sandecję uratował słupek po fantastycznym strzale Ekwueme z kilkudziesięciu metrów. Piłkarze z Nowego Sącza nie mieli żadnego pomysłu na sforsowanie obrony Zawiszy. Od 70 minuty kibice byli świadkami ogromnej niekiedy przewagi gospodarzy. Jej efektem była wspomniana już bramka. Kiedy wydawało się, że trzy punkty zostaną w Bydgoszczy, Arkadiusz Aleksander pokazał, czym jest boiskowe cwaniactwo. Po jedynym w meczu błędzie obrony, pozostawiony 20 metrów przed bramką Witana, precyzyjnym strzałem, na cztery minuty przed końcem meczu, doprowadził do wyrównania.

Spotkanie, choć zakończone remisem pokazało, że droga jaką obrali Radosław Osuch wraz z Januszem Kubotem jest słuszna. Zespół zebrany w w trzy tygodnie pokazał znakomite przygotowanie fizyczne. Ten trener i ta drużyna mogą nam sprawić w rozpoczętych rozgrywkach niejedną miłą niespodziankę.

Zawisza Bydgoszcz – Sandecja Nowy Sącz 1:1 (0:0)

1:0 – Błąd 78’

1:1 – Aleksander 86’

Składy:

Zawisza Bydgoszcz: Witan – lków-Gołąb, Hrymowicz, Skrzyński, Oleksy, Ekwueme, Geworgian (88’ Maziarz), Piętka (72’ Majkowski), Zawistowski, Błąd, Imeh (61’ Leśniewski).

Sandecja Nowy Sącz: Kozioł – Makuch, Frohlich, Midzierski, Derbich, Szeliga (61’ Jędrzejowski), Trochim, Trzeciakiewicz, Janic (81’ Eismann), Gawęcki (32’ Wiśniewski), Aleksander

Żółte kartki: Hrymowicz (Zawisza) oraz Trochim, Trzeciakiewicz i Derbich (Sandecja).

Sędzia: Łukasz Bednarek (Koszalin).