Tomasz Rega w lipcu 2010 opublikował w “Expressie Bydgoskim” list do ówczesnego prezydenta Bydgoszczy Konstantego Dombrowicza w formie płatnego ogłoszenia. Zarzucił w nim Zarządowi MWiK-u m.in. rażącą niegospodarność, trzykrotne przekroczenie, w stosunku do szacunków, budżetu przy rozstrzygnięciu przetargu na budowę oczyszczalni ścieków w Fordonie, a także doprowadzenie przez takie działania do zadłużenia miejskiej spółki na kwotę ponad 500 mln zł. Zarząd MWiK-u uznał, że zarzuty Regi są bezpodstawne i godzą w dobre imię firmy oraz mają negatywny wpływ na postrzeganie spółki przez inwestorów. W pozwie skierowanym do sądu domaga się od radnego PiS przeprosin w prasie i 50 tys. zł dla jednego z bydgoskich hospicjów.
Na rozprawie sąd przystąpił do przesłuchania stron. Ewa Szczepkowska, członek Zarządu MWIK-u zeznała, że radny Rega naruszył dobra osobiste spółki i podważył opinię u jej klientów. – Do dzisiaj odczuwamy skutki, chociażby przez pryzmat wysokości cen za wodę i ścieki. Uznaliśmy, że jest to element kampanii wyborczej, atak na spółkę. Nie mogliśmy się zgodzić z taką sytuacją. Potem było eskalowanie zarzutów wobec nas i udział w komisji doraźnej. Łatwo zagrać na uczuciach mieszkańców – powiedziała Szczepkowska i wyjaśniła, że zarzuty Regi były nieprawdziwe.
- Nie jesteśmy za ograniczeniem wolności słowa – tłumaczyła Szczepkowska. – Pan Rega sam wybrał taką formę o publikacji ogłoszenia płatnego publicznego z pominięciem dziennikarzy. Dziennikarze mają obowiązek weryfikacji powziętych informacji i potem biorą odpowiedzialność za to, co publikują. Pan Rega, wybierając taką formę, z pominięciem dziennikarzy, powinien te dane, które zawiera ogłoszenie, zweryfikować wcześniej. Wziął, naszym zdaniem, odpowiedzialność za treść tych danych, stąd nasz pozew – wyjaśniła.
Ewa Szczepkowska stwierdziła, że Tomasz Rega po opublikowaniu listu do prezydenta eskalował zarzuty wobec MWiK-u podczas wystąpień na sesjach rady miasta, konferencjach prasowych i w czasie działania powołanej przez radę miasta do wyjaśnienia nieprawidłowości w Spółce Wodnej Kapuściska i MWiK-u komisji doraźnej. Stwierdziła, że spółka nigdy nie była zadłużona na kwotę ponad 500 mln zł, co radny Rega zarzucał, gdyż według bilansu spółki kwota zadłużenia nie przekraczała 320-327 mln zł, a według innej metodologii 460-489,5 mln zł.
W związku z tym, że pozwany Tomasz Rega często powoływał się na opinie dwóch członków rady nadzorczej MWiK-u zeznała, że negatywne opinie Sławomira Michalskiego i Henryka Sapalskiego o spółce i prowadzonych przez nią inwestycjach wynikały z personalnego konfliktu. – Pan Michalski negował wszystko, co miało związek ze spółką, z działalnością inwestycyjną, z założonym sposobem inwestowania. To była negacja dla samej negacji. Nie było to poparte żadnymi wyliczeniami – mówiła. Szczepkowska przyznała, że w 2007 roku nie otrzymała absolutorium od walnego zgromadzenia wspólników spółki, ale pochwaliła się, że za ten sam rok otrzymała od prezydenta miasta nagrodę roczną.
Prezes MWiK-u Stanisław Drzewiecki stwierdził, że przyczyną pozwania radnego do sądu były bezpodstawne zarzuty, które kierował do MWiK-u, zawarte w płatnym ogłoszeniu: rażąca niegospodarność, naruszanie procedur przetargowych, przekraczanie budżetów, przenoszenie uprawnienia emisji obligacji. – Pan Rega nie interesował się spółką. Nigdy nie interesował się. Nagle opublikował tego typu ogłoszenie – to wiązało się z kampanią wyborczą – powiedział Drzewiecki. Prezes MWiK-u dodał też, że publikacja obniżyła notowania Wodociągów u mieszkańców. – Inwestorzy, oceniając ryzyko spółki, uwzględnili to w ostatniej transzy obligacji. Trudno powiedzieć, jaka to była wielkość – twierdził.
W swoich zeznaniach Drzewiecki podważył kompetencje radnego Regi odnoszące się jego twierdzeń, co do bezprawności emisji obligacji powyżej 400 mln zł. – Radny Rega nie wiedział, że zgoda na emisję obligacji powyżej 400 mln zł to nie jest kompetencja rady, tylko prezydenta – dowodził. Odniósł się też do zarzutów dotyczących przetargu na budowę oczyszczalni w Fordonie. Tłumaczył, że szacunkowych kosztorysów nie można traktować jako faktycznego kosztu inwestycji, ponieważ ceny w czasie zmieniły się na niekorzyść i dopiero po przetargu ujawniły się faktyczne koszty.
Stanisław Drzewiecki zdyskredytował odwołanych przez prezydenta Dombrowicza Sławomira Michalskiego i Henryka Sapalskiego. – Te osoby były wyjątkowo negatywnie ustosunkowane do spółki. To było konsekwencją tego, że ci dwaj panowie próbowali wymusić na zarządzie decyzje gospodarcze, za które odpowiedzialność ponosił zarząd, które nie były zgodne z kodeksem spółek handlowych. Oczywiście, odmówiliśmy, wykonania takich próśb, sugestii, czy żądań – tajemniczo tłumaczył Drzewiecki. Zeznał też, dlaczego Ewa Szczepkowska nie otrzymała absolutorium. – Było to przygotowanie gruntu pod wprowadzenie do zarządu piątego członka zarządu. Ta osoba została wprowadzona. Inżynier budownictwa, który miał zająć się sanacją ekonomii. Była to osoba towarzysko związana z panem Michalskim i była z jego strony realizacja inicjatywy pana Michalskiego, że środkami z grantu, środkami z obligacji przychodowych ten pan miał grać na giełdzie. To po prostu rzecz niewyobrażalna. Zarząd odpowiedzialny za sprawy spółki nie wyraził zgody na tego typu dyspozycje. To wiązało się z absolutorium pani Szczepkowskiej. W konsekwencji nie było żadnych działań, bo tak jak powiedziano: była nagroda roczna, było przyjęcie sprawozdania, również prezydent miasta w stosunku do mnie żadnych czynności nie podejmował. Były tam trochę później takie przeprosiny, że to nie było takie do końca w porządku ze strony prezydenta miasta – zeznał Drzewiecki.
Wtedy radny Rega zapytał, dlaczego pozwano do sądu jego, a nie kandydującego na urząd prezydenta Bydgoszczy Jana Szopińskiego, który podczas kampanii wyborczej bardziej drastycznie krytykował Zarząd MWiK-u i jego prezesa, czy też radnego Jacka Bukowskiego, który też ostro krytykował działania spółki.
- Na list pana Szopińskiego odpowiedzieliśmy. Pan Szopiński przyjął te informacje. Dalszych pytań i wątpliwości do spółki nie miał. Później za ten list przeprosił mnie osobiście. Mówił, że to była kampania wyborcza i tak należy to potraktować – wyjaśnił Drzewiecki.
Radny Tomasz Rega zeznał, że działanie jego nie było prowadzeniem przez niego kampanii wyborczej. Wyjaśnił, że studiował dokumenty MWiK-u i wiosną 2010 roku rozmawiał z wieloma osobami, które przekazywały mu krytyczne opinie na temat miejskiej spółki. – Użyję abecadła politycznego. W trakcie wakacji kampanii nikt nie robi. Wszyscy zazwyczaj są na wakacjach. Nie robiłbym tego przed wakacjami – zdradził. Powiedział, że po skierowaniu do prezydenta Dombrowicza pisma z pytaniami 22 czerwca 2010 roku oczekiwał od prezydenta rzetelnej odpowiedzi. Otrzymał obraźliwą dla niego odpowiedź. Gdy pod koniec czerwca 2010 roku usuniętych zostało wiele informacji ze strony internetowej MWiK-u jego determinacja do działania wzrosła. Wtedy też zrodził się pomysł powołania komisji doraźnej rady miasta.
- Chodziło o to, by tych spraw nie można było zamieść pod dywan. Interes publiczny był bardzo ważny. Rega opublikował. Jest to w zakresie pracy komisji. Proszę bardzo, jako ludzie patrzymy na to – pokazywał główne inspiracje.
Zaprzeczał zarzutom, że nie był aktywnym radnym, a MWiK-iem zainteresował się dopiero po opublikowaniu płatnego ogłoszenia, bowiem kilka wniosków do spółki zgłosił.
- Żebyśmy mieli pewną skalę zjawiska, o czym mówimy. Są radni Rady Miasta Bydgoszczy, którzy nawet takiej ilości wniosków, zapytań i interpelacji nie mają. Mało tego, znam takich radnych, którzy przez całą kadencję, jak się odezwali 5-6 razy podczas dyskusji to jest dużo – tłumaczył.
Sąd po ponad 5-godzinnej rozprawie zobowiązał pełnomocników do złożenia końcowych stanowisk w formie pisemnej. Rozprawa będzie kontynuowana na początku września br.