W ten weekend działacze Sojuszu Lewicy Demokratycznej, Twojego Ruchu, a także m.in. Partii Zielonych, Unii Pracy, Partii Demokratycznej, Ruch Sprawiedliwości Społecznej Piotra Ikonowicza i Polskiej Partii Pracy uzgodnili wspólny start w zbliżających się wyborach parlamentarnych. Uzgodnieni zostali również liderzy list w najważniejszych okręgach wyborczych. I tak w Bydgoszczy lokomotywą Zjednoczonej Lewicy będzie Krzysztof Gawkowski. Zainteresowanych bydgoszczan, kim jest lider bydgoskich lewicowców, informujemy, że z wykształcenia jest doktorem nauk humanistycznych i ekspertem w zakresie samorządu terytorialnego. Karierę polityczną z powodzeniem rozpoczął w Wołominie kilkanaście lat temu, zostając miejskim radnym. W 2010 roku zdobył już mandat radnego Sejmiku Wojewódzkiego na Mazowszu, uzyskując blisko 11 tys. głosów poparcia. Szybko też awansował w strukturze partyjnej SLD.
Obecnie pełni funkcję sekretarza generalnego partii.

Tymczasem okazuje się, że nie wszyscy ludzie lewicy z aprobatą przyjęli ustalenie bydgoskiej listy ze “spadochroniarzem” na czele. Rozgoryczenia nie ukrywa w rozmowie z nami Harald Matuszewski z OPZZ, który lidera bydgoskiej listy upatrywał w jedynym radnym wojewódzkim z Bydgoszczy, Romanie Jasiakiewiczu. – Będziemy jeszcze rozmawiali o tej sytuacji z władzami miejskimi SLD i z samym Romanem Jasiakiewiczem. My tej sytuacji nie rozumiemy. Przesłaliśmy do Warszawy kandydaturę Romana Jasiakiewicza, do Rady Krajowej, a teraz nie ma go na liście. Warszawa postawiła pewnie na swojego kandydata. Jesteśmy zaskoczeni i oburzeni. Roman Jasiakiewicz to mocny kandydat. Myśmy postawili na mocnego konia, a oni na kozę, która może nie dobiegnie do mety – bez ogródek sytuację ocenia Matuszewski.

Anna Mackiewicz, która znajduje się na liście kandydatów do parlamentu mówi, że nic nie wie o perturbacjach związanych ze skreśleniem Romana Jasiakiewicza z listy kandydatów do parlamentu Zjednoczonej Lewicy. – Rada Miejska SLD nie zgłaszała kolegi Jasiakiewicza ? mówi Mackiewicz. Podobnie sprawę skomentował Ireneusz Nitkiewicz, sekretarz rady wojewódzkiej SLD. – Roman Jasiakiewicz nie był nigdy obecny na liście kandydatów SLD do sejmu – stwierdził. Kiedy wyjaśniamy, że Harald Matuszewski, reprezentujący OPZZ, stanowczo oświadczył, że Jasiakiewicz był kandydatem związków zawodowych, zgłoszonym władzom krajowym SLD, Nitkiewicz oświadczył: – Nic mi o tym nie wiadomo.

Zdziwiony takim stanowiskiem jest Zdzisław Tylicki, prezes Zarządu Wojewódzkiego Związku Emerytów, Rencistów i Inwalidów w Bydgoszczy. – To jest chore, co się stało. Lewicowy kandydat do sejmiku, który osiągnął świetny wynik, nie kandyduje do sejmu. Od paru miesięcy rozmawialiśmy w SLD o tej kandydaturze. W opinii wielu członków partii, po rezygnacji Anny Bańkowskiej, to ten kandydat uzyskałby najlepszy wynik.

Roman Jasiakiewicz nie chce komentować zaistniałej sytuacji i zamieszania wokół jego osoby. Mówi, że był kandydatem zgłoszonym przez OPZZ i zajmował ósme miejsce na liście. Jasiakiewicz zapytany przez nas, czy odniesie się do decyzji nieuwzględniającej jego kandydatury na liście Zjednoczonej Lewicy, odpowiedział krótko: – Po prośbie nie będę do nikogo chodził.