W Wielką Niedzielę przypominamy  tę, która wzięła Zmartwychwstałego za ogrodnika, ale rozpoznała Go, gdy powiedział do niej: Mario!

Wszystkie cztery Ewangelie przedstawiają Marię Magdalenę  jako świadka ukrzyżowania i pogrzebu oraz jako głównego świadka zmartwychwstania Pańskiego. Ale co jeszcze wiemy o Marii Magdalenie? Bardzo niewiele. Nie wiemy, jak wyglądała, ile miała lat, kiedy znalazła się wśród kobiet towarzyszących Jezusowi, nie wiemy, czym się zajmowała wcześniej. 

Historia nawróconej grzesznicy

Gdyby jednak  nie opierać się na tzw. twardych dowodach, sytuacja całkowicie się odmienia. Maria Magdalena przez wieki utożsamiana była z jawnogrzesznicą, która podczas uczty w domu faryzeusza Szymona obmyła stopy Jezusa łzami, a jego głowę namaściła drogim olejkiem, a pierwszą osobą, która dokonała takiego utożsamienia był papież Grzegorz Wielki (VI w.).  Silne było również przekonanie, że Maria Magdalena  jest tą cudzołożnicą, którą chciano ukamienować, ale do tego nie doszło, gdyż nikt nie ośmielił się rzucić w nią pierwszy kamieniem. Zdarzało się także mylenie Marii Magdaleny z Marią, która chłonęła słowa Jezusa, podczas gdy jej siostra Marta krzątała się po domu.

To wszystko układa się w przepiękną sekwencję zdarzeń. Powstaje umoralniająca historia z cudownym zakończeniem. Jej bohaterką jest  Maria Magdalena, która   prowadzi gorszący tryb życia. Pewnego dnia zostaje złapana na cudzołóstwie i zgodnie z obowiązującym prawem, ma być ukamienowana. Uczeni w piśmie chcą przy okazji wystawić Jezusa na próbę, sprawdzić czy głoszący miłość bliźniego Nauczyciel uszanuje prawo Mojżeszowe.  A Jezus mówi: „Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci na nią kamień”. Nikt nie  chce być pierwszy. Uczeni po kolei opuszczają miejsce, gdzie miało się odbyć ukamienowanie grzesznicy . Wiemy, jak wówczas postąpił Syn Boży.  „Jezus, podniósłszy się, powiedział jej: Niewiasto, gdzie oni są? Nikt cię nie potępił? Ona zaś odrzekła: Nikt, Panie. Jezus powiedział wtedy: Ja także cię nie potępiam. Idź i odtąd już nie grzesz.”

Ta kobieta dostała nowe życie. Kiedy została złapana na cudzołóstwie,  wiedziała,  jaka kara ją czeka. Nie wiedziała tylko, jak długo będzie cierpieć nim wyda ostatnie tchnienie. Tymczasem  nie zostaje ukamienowana. Mało tego, że nie traci życia, nie zostaje nawet skarcona. Ma tylko zmienić swoje dotychczasowe postępowanie.

Jej serce musiało być  przepełnione bezmierną wdzięcznością. Kiedy usłyszała, że Jezus przebywa w domu Szymona, wzięła drogocenny olejek i czym prędzej się tam udała. W owych czasach nie zamykano drzwi  na klucz, więc mogła dostać się do sali biesiadnej i obmyć łzami szczęścia stopy Jezusa.

Potem  Wybawca  odwiedzał  jej dom rodzinny od czasu do czasu. Kiedy przybywał, nie chciała uronić ani słowa z jego nauki, więc porzucała obowiązki domowe i zamieniała się w słuch. W końcu uznała, że nie będzie czekać aż Jezus przybędzie, tylko sama  dołączy do osób towarzyszący mu w wędrówkach. Należała do kobiet, który stały przy krzyżu, widziała grób, w którym pochowano Jezusa, a trzeciego dnia  Zmartwychwstały pokazał się tej, która „bardzo umiłowała”.

Rehabilitacja

To spójna sekwencja zdarzeń,  nie mająca jednak wiele wspólnego z rzeczywistością. Kobietą zaniedbującą obowiązki domowe, żeby słuchać Pana, była Maria z Betanii. Nie ma w Ewangeliach żadnej wzmianki, która pozwala utożsamiać Marię Magdalenę z jawnogrzesznicą.  Jak to ładnie określił biblista Roman Zając w tekście pt. „Kim nie była Maria Magdalena”, w 1969 roku  papież Paweł VI oficjalnie oczyścił Marię Magdalenę „z pomówień o uprawianie nierządu”.

Maria z Magdali

Na kartach Nowego Testamentu Maria Magdalena wspominana jest dwunastokrotnie. Przydomek, jaki nosiła, dowodzi tego, że Maria pochodziła z Magdali. Jednak miejscowość o tej nazwie nigdzie się  nie pojawia. W pewien szczególny sposób łączy ją to z Nazaretem, którego nazwa bardzo długo nie pojawiała się w żadnych źródłach  pisanych poza Ewangeliami. Większość badaczy przyjmuje, że chodzi o miasto Tarichea nad zachodnim brzegiem jeziora Genezaret, którego hebrajska nazwa brzmi Migdal Nunaiya, czyli Wieża Ryb.

Niektórzy badacze zakładają, że Maria była niezamężna, bo określa się ją poprzez miejsce  pochodzenia, a nie w odniesieniu do męża, ojca czy męskiego potomka, a tak to wówczas czyniono (vide Joanna  żona Chuzy czy matka synów Zebedeusza). To oczywiście  tylko przypuszczenie.

Stan cywilny nieznany

Pewne jest, że Maria była przez jakąś część swego życia opętana.

„Było z nim Dwunastu i kilka kobiet, które uwolnił od złych duchów i różnych niemocy: Maria zwana Magdaleną, którą opuściło siedem demonów, Joanna – żona Chuzy, zarządcy u Heroda, Zuzanna i wiele innych, które wspomagały ich swoim majątkiem” (Ł 8 1-3).

Kobieta opętana przez demony mogła nie znaleźć męża albo zostać przez niego porzucona. To jednak tylko spekulacje. Równie dobrze Maria Magdalena mogła być tak długo wdową, że  nie pamiętano już imienia jej męża albo mężatką, która dołączyła do grona osób podążających za Jezusem, a ponieważ była jedyną kobietą z Magdali, posłużono się tym określeniem dla odróżnienia jej od innych Marii. To imię było i na pewno nadal jest  bardzo popularne na tamtym obszarze.  Na podstawie dokumentów i inskrypcji oszacowano, że w czasach Jezusa nosiła to imię jedna czwarta kobiet na tym obszarze.

Uzdrowienie z opętania

Koniec spekulacji. Z tekstu biblijnego wynika, że Maria Magdalena została uzdrowiona z opętania.  Ewangelista Łukasz  używa wprawdzie określenia „opuściło ją siedem demonów”, ale złe duchy nie opuszczają dobrowolnie swoich ofiar.  Cyfra siedem  wyraża symbolicznie pełnię, lub intensywność, więc  wskazuje na opętanie o wyjątkowej skali złośliwości. Tym bardziej do uwolnienia od duchów nieczystych potrzebny był egzorcysta i to o niezwykłej mocy.

Kropkę nad „i” stawia  św. Marek, podając informację, że Jezus ukazał się „Marii Magdalenie, z której wypędził siedem demonów”.  Nie zachował się żaden opis wypędzenia demonów z Marii Magdaleny, można jednak przyjąć, że uzdrowienie przebiegało podobnie do opisanych w Ewangelii  przypadków.

Ojciec Salij w książce „Nadzieja poddawana próbom” zwraca uwagę, że   Jezus nie odprawiał egzorcyzmów w sensie ścisłym. Słowo egzorcyzm pochodzi od greckiego rzeczownika  exorkismós  (zaklęcie) i wskazuje na walkę, jaką ktoś podejmuje, żeby wypędzić złego ducha. Tymczasem  Pan Jezus jest Synem Bożym i zły duch nie jest dla Niego żadnym partnerem do walki. Samo Jego pojawienie się wzbudzało lęk w duchach nieczystych (por. Mt 8,29). Musiały być posłuszne jego rozkazom. Wiemy też, że potrafił wypędził złego ducha na odległość. Tak uczynił, kiedy pewna Greczynka pokornie błagała go o uzdrowienie   córki.

W orszaku kobiet

Maria Magdalena po uzdrowieniu chciała służyć Zbawcy.  Jak w ogóle było możliwe, że oprócz uczniów też kobiety  mogły towarzyszyć Jezusowi?  To musiał być szok dla otoczenia w tamtych czasach. A jednak nie znajdujemy w Ewangeliach żadnej krytycznej uwagi na ten temat, chociaż Jezus był pod stałym obstrzałem faryzeuszy,  saduceuszy i uczonych w piśmie. Poddawano go krytyce  przy każdej okazji (za dokonanie uzdrowienia w czasie szabatu, za jedzenie posiłków z celnikami, za nieprzestrzeganie postów).  Chociaż niedopuszczalne było wówczas przebywanie kobiet w towarzystwie   obcego  mężczyzny,  nie padają nigdzie słowa potępienia z tego powodu. Dlaczego?

W swojej książce o Marii Magdalenie dziwi się Paweł Lisicki, że obserwatorzy poczynań Jezusa  nie zadali  jego uczniom pytania, które ze względu na możliwość wywoływania zgorszenia wydawało się oczywiste: „Dlaczego wasz nauczyciel przebywa z kobietami, dlaczego pozwala, by porzuciły swoich mężów i przebywały z Nim?”  I znajduje odpowiedź: „Być może głównym powodem milczenia w tej sprawie jest właśnie praktykowany przez Jego wspólnotę celibat – rzecz godna podziwu i wzbudzająca  powszechny szacunek.”

W oczach ideologów feminizmu

Obecnie Maria Magdalena stała się ulubioną postacią ruchu feministycznego.  Rzekomo celowo utożsamiono ją na początku chrześcijaństwa z jawnogrzesznicą, żeby zdyskredytować jej prawdziwą rolę. A jaka była rzeczywista rola, jaką pełniła Maria Magdalena?

Możliwości widzą feministki dwie: albo była żoną Jezusa, albo jednym z apostołów i to  najważniejszym. Faktycznie, tak jak Piotr jest wymieniany na pierwszym miejscu z grona Dwunastu, tak Maria Magdalena jest wymieniana na pierwszym miejscu, gdy mowa o kobietach towarzyszących Jezusowi (poza jednym wyjątkiem, w Ewangelii św. Jana wymieniona jest jako trzecia z kolei spośród kobiet stojących pod krzyżem). Musiała się czymś zdecydowanie wyróżniać. Możemy się tylko domyślać, ale najprawdopodobniej wyróżniała się żarliwością wiary, bezgraniczną ufnością i pokorą.

Fakt, że Maria Magdalena nie jest nazywana uczennicą Jezusa, wynika, zdaniem badaczy, a zwłaszcza badaczek,  stawiających sobie za cel przywrócenia jej należnego miejsca, które w wyniku zdominowania przekazu nowotestamentowego przez męski szowinizm nie zajmuje, z bardzo prostego powodu. Po prostu, język aramejski nie miał  żeńskiej formy  rzeczownika „uczeń”. Paweł Lisicki, w związku z tym argumentem,  przypomina w swojej książce,  że istnienie męskich form „profesor” czy „minister” nie uniemożliwia mianowania kobiet na te stanowiska.

Zresztą tę kwestię rozstrzygnął Pan Jezus. Na swoich uczniów powołał wyłącznie mężczyzn, ale kobiet nie dezawuował.  Warto sobie przypomnieć fragment Ewangelii, który mówi, jak się zachował, kiedy mu powiedziano:  „Oto Twoja matka i Twoi bracia stoją na zewnątrz i  Ciebie szukają”. Wtedy wyjaśnił: „kto czyni wolę Boga, ten jest moim bratem i siostrą, i matką.” A przecież o siostrach nikt wówczas  mu nie wspominał.

 

Obrazy, na których znajduje się Maria Magdalena,  wyszukał w w najsłynniejszych muzeach Marian Danielewski.