Zwracaliśmy uwagę na zaniedbania w LPKiW. Na przykład, latami skąpiono grosza na odnowienie estrady na Różopolu. Jednak nie każdą złotówkę ogląda się tam pod światło. Nasi czytelnicy poprosili, żebyśmy zainteresowali się nieprawdopodobną wręcz liczbą znaków informacyjnych, które znajdują się przy wewnętrznych drogach w parku.
Starczył krótki rekonesans, by przekonać się, że znaków w Myślęcinku jest zatrzęsienie. Naliczyliśmy ich aż dziesięć na dwustumetrowym odcinku drogi wiodącej wzdłuż Wakeparku. W innych miejscach też się pojawiają, choć w mniejszym natężeniu.
Odnieść można wrażenie, iż znaki ustawiono na siłę. Nie trzeba przecież nikomu co kilkadziesiąt metrów przypominać, na jakiej drodze się znajduje. A tak się w parku myślęcińskim czyni.
Naszym zdaniem, jeżeli ścieżka się rozwidla i na nawierzchni jednej z odnóg jest namalowany białą farbą rower, to nawet małe dziecko rozumie ten przekaz. Kierownictwo parku musi nie być najlepszego zdania o inteligencji bydgoszczan, skoro umieszcza obok malunku znak na poboczu: droga rowerowa, a potem co kawałek następne znaki z tą samą informacją.
A może nie chodzi o krytyczny pogląd na temat zdolności percepcyjnych mieszkańców naszego miasta? Jak nie wiadomo, o co chodzi, to podobno wiadomo. Sprawdziliśmy w dużej firmie, jak kształtują się ceny. Jeden znak standardowy kosztuje 60 zł brutto, do tego trzeba doliczyć cenę za słupek – 43 zł za metr. Ale znaki w LPKiW są mniejszych rozmiarów niż te, które widzimy jadąc szosą. Niestandardowy wyrób jest najczęściej droższy.
Nie martwmy się jednak wydatkiem, w dużej części z pewnością zbytecznym, jaki poniosła spółka komunalna Leśny Park Kultury i Wypoczynku. Nawet jeśli znaków zamówiła bardzo dużo, to na pewno sumaryczna cena była niższa od kosztu zakupienia rollercoastera z demobilu.