W trzynastej odsłonie "Życia w ukryciu" Galeria Autorska proponuje poezję Marka Kazimierza Siwca i obrazy Ryszarda Czajkowskiego.
Marek Kazimierz Siwiec - poezja
Marek Kazimierz Siwiec (ur. w 1950 r.) poeta, filozof, profesor w UKW w Bydgoszczy. Autor książek poetyckich i filozoficznych oraz kilkudziesięciu rozpraw i szkiców, z estetyki i krytyki artystycznej, m.in. o twórczym źródle. Książki poetyckie: Odwrócone lustro (1979), Twój świt ucieka nad ranem (1984), Kostka (1990), Żyłka (2011), Kto (2013), Blask (2018). Książki filozoficzne: Od Platona do Beardsleya. Drogi estetycznej metakrytyki, 2005; Los, zło, tajemnica. Ku twórczym źródłom poezji Aleksandra Wata i Czesława Miłosza, 2005; Rozumieć cierpienie? Wokół myśli Jana Pawła II i pytań o przyszłość chrześcijaństwa, 2010 (współredakcja i współautorstwo); Poznawanie Kazimierza Hoffmana, Filozoficzno-kulturowe źródła i konteksty, 2011 (współredakcja i współautorstwo). Wiele jego utworów ukazało się w pismach literackich, m. in. „Poezji”, „Nowym Wyrazie”, „Kwartalniku Artystycznym”, „Okolicy poetów – Kwartalniku”, „Frazie”, „Toposie”. Autor rozpraw i szkiców z estetyki m. in. o współczesnych poetach, Zbigniewie Herbercie, Czesławie Miłoszu, Stanisławie Grochowiaku, Kazimierzu Świegockim, Kazimierzu Hoffmanie. Jest przewodniczącym Oddziału Bydgoskiego Polskiego Towarzystwa Filozoficznego. Należy do Bydgoskiego Towarzystwa Naukowego. Wchodzi w skład Rady Redakcyjnej pisma Filo-Sofija. Otrzymał Nagrodę imienia Ryszarda Bruno–Milczewskiego za rok 2015 w dziale Poezja. Jest laureatem nagrody Strzała Łuczniczki za najlepszą bydgoską książkę roku – poezja (2019).
[Fot. Krzysztof Szymoniak]
Róża
Dwaj, powrót wiosny
1986 – wiosna – 2020
Bumerang
Piosenka z drogi (2)
Grzegorzowi A. Dominiakowi
12. 03. 2020
Wiosna
* * *
Jeśli – jak przeczuwam – pisanie wierszy nie obywa się bez obcowania z mocami, które mnie przewyższają, to tym bardziej winienem im się przeciwstawić. Tylko tak mogę zaświadczyć o ich wadze i własnej wolności.
Marek Kazimierz Siwiec
Pytaniem, które buduje całą tę poezję, jest pytanie o ludzką wolność. I nie jest to pytanie o swobody obywatelskie, wolności polityczne czy obyczajowe. Jest to pytanie o możliwości wolności egzystencjalnej. Marek Siwiec pisze o sprawach fundamentalnych dla własnej egzystencji. To dobrze. Jeszcze lepiej, że problemy te roztrząsa, opisuje i definiuje bez zbędnego patosu, ale za to z osobistym emocjonalnym wyciszeniem. Im bardziej pisze o sobie samym, tym więcej mówi o nas wszystkich.
Janusz Drzewucki
Ten zbiór wierszy powstałych, jak pisze sam poeta „w szkole filozofii i poezji”, odznacza się szlachetnym umiarem środków artystycznych. Dzięki temu bogactwo tematów – rozterki sumienia, historia narodowa i historie życia prostych ludzi, sny, dysputy z filozofami o sensie świata – jest zarazem dramatyczne i zharmonizowane. I jeszcze jedno powoduje, że niepokój i ład pięknie i mądrze komponują się w tym przemyślanym zbiorze: to są utwory z bardzo wielu epok życia poety, od lat 80. ubiegłego wieku po chwile teraźniejsze. Ta perspektywa czasowa nadaje książce Marka Kazimierza Siwca egzystencjalną wiarygodność. Los i poezja, doświadczenie i refleksja nad nim – to splot znamionujący prawdziwą sztukę.
Piotr Matywiecki
Światło, w końcu, otwiera Jej po-wieki na życie w wieczności. Czy takie życie w ogóle istnieje? Ta myśl, głębokie pragnienie o sile żarliwej modlitwy, aby w Jej martwym ciele otworzyły się powieki, jest w istocie prośbą o ożywienie. Zmartwychwstanie. Zupełnie tak, jakbyśmy słyszeli słowa: „Niech to wydarzy się teraz, a nie kiedyś, na końcu czasu – jak obiecuje Biblia”.
Hanna Strychalska
Udało się poecie stworzyć cały niezwykle frapujący świat poetycki, który imponuje rozległością i głębią motywów. I jest to świat kompletny, pozwalający czytelnikowi poruszać się pośród fundamentalnych dla naszego życia pytań. Siwiec pyta śmiało o sens życia, o śmierć, o wspólnotę ludzkiego losu. Jest on przede wszystkim poetą owych pytań i przeklętych problemów człowieczeństwa.
Krzysztof Derdowski
Podmiotu mówiącego w tym tomie nie sposób nie skojarzyć z samym Autorem dedykującym swoje dzieło zmarłej Żonie i mającego do spełnienia w stosunku do Niej-umarłej ważną powinność.
Taki kierunek interpretacyjny zdaje się potwierdzać druga część książeczki zatytułowana „Eurydyka i Orfeusz”. Warto zauważyć, iż Eurydyka w tym zestawieniu pojawia się u Siwca na pierwszym miejscu, inaczej niż w znanym micie czy u noblisty Miłosza dotkniętego nota bene podobnym doświadczeniem utraty ukochanej. To właśnie Eurydyka jest w tym odwołaniu się do starożytnego mitu ważniejsza, to o nią i o miłość do niej chodzi, bo po jej odejściu jak po odcięciu drugiej połowy/.../Tylko niemądre dłonie/nie są w stanie/pojąć/dotyku pustki.
Maciej Krzyżan
Ryszard Czajkowski – obrazy
Ryszard Czajkowski, ur. w 1953 r. Absolwent PLSP w Bydgoszczy. Ukończył Wydział Sztuk Pięknych UMK w Toruniu. W 1987 r. uzyskał dyplom z zakresu malarstwa w pracowni prof. Miecz-Wiśniewskiego. Od 1988 r. należy do ZPAP. Uprawia malarstwo i rysunek. Zajmuje się też fotografią i videoartem, realizując tematy pop-artowskie. Jest autorem 20 wystaw indywidualnych. Uczestniczył w licznych wystawach zbiorowych.
* * *
Rodowód twórczy Ryszarda Czajkowskiego wywodzi się z doświadczeń sztuki pop-artu. Fascynacja tym nurtem wpłynęła w znaczącym stopniu na kształt jego artystycznej osobowości. Plastyczny język, jakim opisuje rzeczywistość, został uformowany w wyniku zderzenia sztuki i reklamy. (…)
Od wielu lat, poszukiwania malarza, zdają się koncentrować wokół fenomenu kultury masowej.
Ryszard przyjął pozycję obserwatora, nie oceniającego czy wartościującego, znalazł się już poza obszarem emocji. Wszelkie zdarzenia związane z kulturą skłonny jest widzieć raczej jako przejawy globalizacji współczesnego świata niż jako zwolennik zaangażowany po stronie, tej czy innej idei. Jeżeli jest w stanie fascynować się jakimiś wydarzeniami popkultury, to z pewnością tylko jako uważny widz, a nie bezpośredni uczestnik. (…)
Z upływem czasu, dystans do szeregu zjawisk życia publicznego Czajkowski zawarł w symbolice okien, wykorzystując je jako ramy do obrazu. Podzielił świat na ten przed i za oknami. Malarz pozostał „we wnętrzu” z wciąż powiększającą się liczbą okien. W ich ramach pojawiły się twarze sportretowanych osób. Przedstawione z różną dozą ekspresji sugerują, jak istotne dla autora ma znaczenie bezpośredni kontakt z drugą osobą. Spotkanie ma dla artysty znaczenie kluczowe – inspirujące. Sam twórca – wrażliwy i liryczny – pozostaje w ukryciu.
Jacek Soliński
* * *
Obrazy Ryszarda Czajkowskiego, mam tu na myśli przede wszystkim miejskie pejzaże, stanowią wyraz szczególnej, malarskiej obserwacji. Artysta, ograniczając przestrzeń prezentowanych widoków niewielkimi, jakby okiennymi ramami, próbuje zatrzymać i skoncentrować nasz wzrok. Rozpięte na sznurze pranie, zastygły w bezruchu kot czy lśniący w słońcu kadłub łodzi oddziela od widza dystans wyznaczony spojrzeniem artysty. Czajkowski konstruuje nową malarską przestrzeń zmuszając nas do zmiany optyki widzenia. Wspólnie z artystą stajemy się obserwatorami czy też „podglądaczami” przypadkowych scen i zdarzeń codziennego życia.
Ryszard Czajkowski, inicjując proces artystycznej transformacji, pozostaje na pozycji biernego widza. Malarskie wizje, niepozbawione śladów twórczych emocji, przybierają momentami formę reporterskiej dokumentacji. Dystans do przedstawianego świata, obecny na płótnach Czajkowskiego, ułatwia widzowi wejście w bardziej bliski i intymny kontakt z dziełem. Artysta, spoglądając z „ukrycia” – niczym z okna swojej pracowni, zachęca nas do odnalezienia własnej perspektywy widzenia krajobrazu. Przedstawione pejzaże, obiekty oraz postaci stają się rekwizytami lekcji twórczego skupienia. Czy tematem jest samotność i oddalenie? Wydaje się to być bardzo prawdopodobne.
Malowane szerokimi i zdecydowanymi pociągnięciami pędzla obrazy stanowią jednocześnie swoisty dziennik podróży. Cykl włoskich pejzaży przenosi nas w krainę południowego słońca. Wydobyte z mroku, za sprawą delikatnego światła, budynki (czy też raczej ich fragmenty) na tle błękitnego nieba ukazują Ryszarda Czajkowskiego jako wytrawnego kolorystę. Kompozycje budowane jakby trochę w pośpiechu za pomocą barwnych powierzchni, niczym przelotne impresje, zapiski podróżnika uczynione na marginesie książki, stają się poetyckimi refleksjami o krótkich chwilach przeżytych w niepozornych acz niezwykłych miejscach. Artysta momentami balansuje na pograniczu abstrakcji jakby bawił się tym, co w obrazie dopiero po chwili staje się rozpoznawalne.
Mateusz Soliński