W piętnastej odsłonie "Życia w ukryciu" Galeria Autorska proponuje poezję Krzysztofa Szymoniaka i rysunki Witolda Pochylskiego.

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Krzysztof Szymoniak – poezja

Krzysztof Szymoniak – rocznik 1953, mieszka w Gnieźnie, zawodowo związany z Poznaniem, od 40 lat zaprzyjaźniony z Galerią Autorską. Zawodowy polonista, także fotograf (bez dyplomu), autor kilku zbiorów wierszy i kilku tomów prozy, uprawia eseistykę okołofotograficzną. Ostatnio nauczyciel akademicki UAM, od dwóch lat na emeryturze. Minione cztery lata penetrował literacko Cieszyn, Zaolzie oraz Śląsk Cieszyński – od Bielska-Białej po Ostrawę i Frydek-Mistek. Łaził po górach Beskidu Śląskiego, wiele razy przekraczał granicę polsko-czeską na Olzie. I o tym jest  „Prosty poemat”, który pochodzi z książki „Zapiski cieszyńskie”, będącej summą tych wszystkich doświadczeń (książka ukaże się pod koniec tego roku). Zamieszczony obok portret autora wykonał wielkoformatowym aparatem miechowym na błonie rentgenowskiej Mariusz Hertmann z Kalisza.

 

 

 

rozmyślanie o bycie

 

zawsze jest tak, że coś mogło się nie
zdarzyć a zdarzyło się że coś trwa lub
właśnie rozkwita po majowym deszczu
 
zawsze dzieje się tak jak dotąd nie było
choćby szło tylko o ziarno grochu które
pnie się ku słońcu żywym pędem mocy
 
a co z nami którzy płacząc śmiejąc
się i modląc ustawiamy meble karmimy
kota spisujemy gramatykę przetrwania
 
jesteś pewien że potrafimy nadawać
imiona zwierzętom i przedmiotom że
zapełniamy świat mądrością spoza świata
 
możesz bez leku stać przy studni zatrutej
i nie bać się ognia który posłano przeciw
kłamstwu kłamcom i złoconym bożkom
 
kamień na kamieniu tylko kamień i cień
gęsty z ciszy omszałego kamienia
no i piesek przydrożny nic się nie zmienia

 

Prosty poemat II

 (fragment)

(…)
I tylko –
i zostały tylko pytania
pytania przychodzą bez pardonu:
gdzie wiatr który mnie tu przywiał
gdzie twarze ze starych zdjęć
gdzie chrust na ognisko
gdzie prześcieradła na sznurach
gdzie ptaki ze skradzionych gniazd
gdzie sen o górskich szlakach
gdzie wiadro z jesienną szarugą
gdzie płaszcz przyprószony śniegiem
gdzie piece chlebowe i mleczne pastwiska
kiedy przejść na drugą stronę
kiedy trafić pod właściwy adres
kiedy skończyć z poezją
kiedy stanąć na Rynku z fryzjerką
kiedy wywiesić flagę Księstwa
kiedy posłać po księdza pastora rabina
kiedy uznać że się dopełniło
kiedy przyjąć jedenaste przykazanie
komu wskazać milowy kamień
komu oddać honory i pamięć
komu podrzucić nasiona malwy
komu obmyć stopy zmęczone
komu przypomnieć słowa o wierności
komu życzyć zdrowia do samego końca
komu pomóc toczyć jego głaz
co podnieść z ziemi przez uszanowanie
co podarować prawdziwie mądrej kobiecie
co uznać za ślad palca opatrzności
co wypalić krwią gołębia na murze
co przybić ostatnim gwoździem
co zamówić na ostatnią wieczerzę
jak znaleźć trop w czwartym wymiarze
jak wejść w postmodernistyczne powieści
jak ubrać się na drogę bez powrotu
jak zatańczyć na zmyślonym weselu
jak wydać ostatnie pieniądze
z kim pić od rana drogie alkohole
z kim wybrać się na tonącą wyspę
z kim czekać świtu pod mostem granicznym
z kim postanowić: dieKomödieistzuEnde
ile jeszcze razy muszę próbować
ile razy jest w sam raz
ile powodzi musi spłynąć do morza
skąd przyjdzie czarna dama z białym psem
skąd mam wiedzieć, że to już
kto zamknie mi oczy i spopieli ciało?
(…)

 

anioł podróżny

 

tu, gdzie mieszkam, nie polują na mnie dzikie zwierzęta,
nad głową nie krąży sęp zwabiony smrodem padliny,
ale to nie znaczy, że ulice i chodniki przypominają łąki
z ogrodów Edenu, pełne światła, ptasiego świergotu
i kwietnych piramid, że anioły nie mają tu żadnego zajęcia,
że mogą do południa wylegiwać się w gałęziach jabłoni
 
tu, gdzie stoi mój dom, zaczynają się ciemne bezdroża,
a splątane ścieżki giną wśród stromizn omszałej niewiedzy,
każdy dzień, każde drzwi zamknięcie zaczyna się tak samo –
nadzieją, że tym razem nie będzie to wyprawa donikąd,
po nic i z nikim, że nie będzie to zdradliwa droga na skróty
 
tu, gdzie doświadcza mnie ręka losu, gdzie boska mądrość
wykluwa się między mrokiem a ciszą, jest ze mną anioł
podróżny, widuję go w trzcinach jeziora, na poboczach
autostrady, w przepełnionych wagonach pociągu, zawsze
tylko patrzy, czasem jakiś drobny gest, jakby chciał rzec –
idź, nie trać wiary, wszystko wyjaśni się po tamtej stronie

*     *    *

 

(…) Skoro nie bunt ani asceza, zapytajmy, co zatem wypełnia tomy K. Szymoniaka? Wiersze te, to rozważania, suma wiedzy o bycie, namysł nad przebytą drogą z prologiem, który wprowadza bohatera na oświetloną scenę, tego bohatera, który w kieszeniach ma jeszcze zapomniane bilety z dawnych podróży i czasem udaje mu się dopasować do tych kwitów przeszłości jakieś obrazy.

                                                                                                  Krzysztof Grzechowiak

 

Wiersze Krzysztofa Szymoniaka to niemal wyłącznie teksty autotematyczne. Każdy z nich, nawet najdrobniejszy, chciałby być syntezą całego życia, każdy jest podsumowaniem czegoś lub rozliczeniem się z kimś lub czymś. Temu zamysłowi odpowiada na płaszczyźnie formalnej dążenie do czystego tonu i powagi stylu, do prostoty obrazowania, do oddania fundamentalnych dla człowieka uczuć i odczuć, takich jak miłość (lub jej brak), niespełnienie, przemijanie itp. Życie bohatera tego tomu wierszy poddane jest bowiem oddziaływaniu jakiejś siły fatalnej. Oto człowiek, który składa się z pustych miejsc po miłości, z głodów i niespełnień. Nie mogąc nasycić się światem i ziemskimi pokarmami, próbuje ułożyć się z tym, czego nie może posiąść.

                                                                                                    Krzysztof Kuczkowski

 

Poddając pogłębionej analizie niektóre liryczne wyznania podmiotu wierszy Krzysztofa Szymoniaka, wskazać wypada wyrazistą panteistyczną perspektywę oglądu świata – np. morskiego żywiołu i jego najbliższego otoczenia. W tej perspektywie jest jednak wyraźnie obecna tęsknota za prawdziwą bliskością drugiego człowieka, bliskością niosącą z sobą moc przemiany tego, co stanowi codzienną udrękę, może samotności, w to, co trwałe i niezniszczalne, w to, co pozwala pożeglować w zupełnie inne przestrzenie, bo pokonujące zasłonę zwątpienia i dźwiganego cierpienia.

                                                                                                              Maciej Krzyżan

 

Autor wrzuca swych bohaterów w to stadium ich biografii, w którym jest się od razu dojrzałym do cierpienia we wszelkich jego najbardziej dolegliwych postaciach (…), kreuje świat jednorodnie czarny, pozbawiony nadziei i konsolacji, a jednak ta jego ciężka i mroczna monochromia zdaje się posiadać wąskie szczeliny, przez które przenika promień światła – tęsknota do miłości, piękna, harmonii; podmiot objawia nie tylko wrażliwość na zło, ale i potrzebę czystości, pragnienie duchowego odrodzenia, pragnienie sensu – pewną światłoczułość – dobro wyjątkowe i jakby nie z tego świata, a jednak, i być może właśnie dlatego, wspierające byt, ocalające istnienie, uzasadniające wartość życia i wartość poezji.

                                                                                                               Piotr Siemaszko

 

Witold Pochylski – rysunek

Witold Pochylski ur. w 1960 roku w Mogilnie. Studia na Wydziale Sztuk Pięknych UMK w Toruniu. Dyplom w pracowni malarstwa u prof. J. Kaczmarskiego oraz pracowni witrażu ad. K. Łyskowskiego w 1987 roku. Zajmuje się rysunkiem, malarstwem i witrażem oraz działaniami plastycznymi w tzw. „miejscach ujawnionych”. Założyciel Stowarzyszenia artystycznego Magazyn Zbożowy GS i autor ponad 120 wystaw i efemerycznych działań twórczych. Pracownik naukowo-dydaktyczny w stopniu dr hab. w Zakładzie Rysunku Wydziału Sztuk Pięknych UMK w Toruniu.

 

Notatnik portretowy – Czas, Miejsce, Dialog

Rysunek zdaje się w swej istocie być odporny bardziej niż inne dyscypliny na schematyzm i konwencję. Jest sposobem wypowiedzi, stawia pytania i formuje problemy. Stał się metoda określenia nowych jakości w sztuce. W rysunku pierwszy zapis wizualny może zostać ostatecznym śladem notowania, a może ulegać kolejnym zmianom aż do końca budowania koncepcji. Jest cennym materiałem badawczym dla psychologii koncepcji śledzącej zapisane relacje świadomości i intuicji z formą plastyczną. Obraz powielany: fotografia prasowa, obraz telewizyjny i w mediach elektronicznych, reklama wizualna tworzą klisze spłaszczające widzenie i operują stereotypami stępiającymi wrażliwość i ciekawość człowieka. Rysunek jest niezależnym polem niczym nieskrępowanej wynalazczości. Często zajmuje miejsce obrzeży sztuk lub ich granic. Wyjaśnia pytania lub je podejmuje związane z unikatem mającym cechy kameralności i bezpośredniości, oraz mówienia wprost. Rysunek jest rodzajem intymnego dziennika o założonych z góry poszukiwaniach. Proces przebiega od planowanych działań do zabiegów niekontrolowanych otwierających często zupełnie nieprzeczuwalne możliwości i następnie wręcz do świadomych badań konsekwencji takich zabiegów. 

Cykl prac pt. ”Notatnik portretowy” tworze od lat osiemdziesiątych. Powstające prace rysunkowo-monotypiowe zostały budowane ze zbieranych kawałków codzienności, urwanych tematycznie fotografii, portretów różnych obiektów, skrawków dokumentów oraz ilustracji gazetowych będących śladem pamięci. Tworzę z tego materiału układy kompozycyjne buduje nowe znaczeniowo świadectwa o własnych przestrzeniach. Owe uśpione fragmenty i cytaty odmiennych światów otrzymują poprzez współistnienie i wzajemne zestawienie nowe znaczenie. Stosując zabiegi odbitkowego przenoszenia na płaszczyznę papieru następują rysunkowe połączenia aby stać się utworem plastycznym. Jest w tych rysunkach sporo metaforycznego opowiadania, sugerowania znaczeń przez powtarzalność cytatu lub dodatkowa ingerencję rysunkową. Prace uzyskują wspólne cechy znaczeniowe.

Witold Pochylski

*     *    *

„… Przekonałem się ponadto, że autor ma ugruntowaną świadomość swej kondycji, świadomość artysty w czasie, gdy rola demiurga jest podważana przez elektroniczne media, gdy pozorne ułatwienie przenoszone przez komputer jest w istocie niebezpieczną pułapką. … Główną cecha wyróżniających grafików pośród artystycznych powołań jest ich wyższy stopień zdyscyplinowania przekazu. Wynika to z technologii. Malarz i rzeźbiarz każdy gest ma prawo uznać za ostateczny, nawet ten przypadkowy. Grafik dopiero zaczyna sprawdzać, jak to co jest po prawej będzie się miało po lewej, potem musi zaplanować środki, które mogą przynieść żądany efekt, następnie wszystko przenieść na matrycę, opracować ją technicznie i wreszcie zrobić z niej odbitki-które w większym lub mniejszym stopniu będą dalekimi krewnymi pierwotnego zamysłu. Niezależnie od wybranej techniki graficznej wszystkie te szczeble są nie do uniknięcia. Witold Pochylski mając wciąż tych szczebli mało wymyślił następne. Na taki pomysł mógł wpaść tylko ktoś, kto w pełni akceptuje technologiczne bariery, komu trudności pozwalają na refleksję i  kto w pełni godzi się na ciernistą drogę do artystycznego sukcesu. Nic w nim z impresjonisty, a wszystko z grafika. A po drodze z rzeźbiarza, z rysownika itd. …W pracowni Alfonsa Karnego całe półki były zastawione odlewami twarzy zmarłych znakomitości. Te portrety pośmiertne są niezwykle cennym materiałem historycznym, a może i artystycznym, bo Karny uchodził za najwybitniejszego specjalistę w tej dziedzinie. Widziałem kiedyś odlew torsu żony jednego z młodych malarzy, który zabrawszy się do pracy po amatorsku przysporzył swej damie ogromnych cierpień. Natomiast Pochylski robi to profesjonalnie. Dobrze, że takie rzadkie specjalizacje nie zanikają nawet jeżeli sam odlew nie jest finalnym celem. Pochylski używa go jako pośredniego nośnika idei. Werystyczny portret osoby nie różni się od odlewów zmarłych, …Ale jego wyraz po przetworzeniu w rysunek jest dojmujące. Autor zdaje sobie sprawę z automatycznych skojarzeń z Antykiem: ze starorzymskimi kolumbariami albo odkrywkami w Pompei. Kredowa jak marmur z Carrary biel odlewu, delikatne szarości światłocienia i monumentalny wyraz w sposób naturalny Notatnikowi Portretowemu przydają dostojeństwa. Jest zdumiewające, jak różny wyraz można osiągnąć, mając za punkt wyjścia ten sam temat. Głowy wawelskie to interesujące rzemiosło, historyczny dokument i dekoracja. Na Wyspach Wielkanocnych patrzące w ocean oczy kamiennych idoli budzą lęk samym ogromem. U Pochylskiego wszystko jest w ludzkiej skali. Monumentalizują się twarze żywych, młodych ludzi, którym prosty zabieg artystyczny nadaje czcigodność i wiekową trwałość. Przetworzone w rysunki o dużym formacie Portrety  Pochylskiego mają podobną siłę wyrazu jak rzeźby Mitoraja, które choć trochę pastiszowe nie tracą przez to wdzięku. …”

prof. Rafał Strent