W szesnastej odsłonie "Życia w ukryciu" Galeria Autorska proponuje utwory i portret literacki – dedykowane Mieczysławowi Franaszkowi.

Mieczysław Franaszek – w pierwszą rocznicę śmierci

Mieczysław Franaszek, ur. 18 VI 1944 r. w Krakowie zm. 31 VII 2019 r. w Bydgoszczy. Aktor, teatralny i filmowy, podróżnik i fotograf. Absolwent Wydziału Aktorskiego PWST Kraków, 1968. Debiut – 1966 w Teatrze „STU”. Teatry: Nowa Huta, Kraków, Sosnowiec, Opole, Koszalin, Szczecin, Poznań, Bydgoszcz. Współpracował w latach 60. z ośrodkiem TVP Kraków, później z redakcjami radiowymi wielu miast. W 1986 zagrał główną rolę w filmie „Bohater roku” F. Falka. Brał udział w krajowych i międzynarodowych festiwalach teatralnych, na których otrzymywał nagrody aktorskie, m.in. w Erlangen (Niemcy), Zagrzebiu (Jugosławia), Szczecinie, Krakowie. W 2013 roku otrzymał Medal za Twórczy Wkład w Kulturę Chrześcijańską, w 2018 r. Srebrny Medal Zasłużony Kulturze Gloria Artis. Od 2007 roku podjął stałą współpracę z Galerią Autorską Jana Kaji i Jacka Solińskiego w Bydgoszczy, z którą współpracował do ostatnich dni swojego życia.

W latach 2011 – 2019 wykładał w Akademii Muzycznej w Bydgoszczy. W latach 2012 – 2014 przygotował i wystawił trzyczęściowy monodram „Rady dobrego Boga”, w 2015 i 2016 roku zaprezentował dwie części tego spektakl w Edynburgu oraz w 2016 monodram poetycki „Myśl jest przestrzenią dziwną”.

Zajmował się fotografią reportażową dokumentując swoje podróże: Europa, Afryka (Egipt, Maroko, Tunezja), Azja (Chiny, Indie, Iran, Izrael, Jemen, Jordania, Liban, Nepal, Syria, Turcja, Uzbekistan) i Ameryka Południowa (Boliwia, Peru). Prezentował swoje fotografie na wystawach indywidualnych w Bydgoszczy, Warszawie, Toruniu, Sopocie i Krakowie.

[Fot. Krzysztof Szymoniak]

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Utwory i portret literacki dedykowane Mieczysławowi Franaszkowi, autorzy: ks. Jan Sochoń, Maciej Krzyżan, Jarosław Jakubowski, Marek Kazimierz Siwiec, Wiesław Trzeciakowski, Wojciech Banach, Jan Wach, Małgorzata Grajewska, Grzegorz J.Grzmot-Bilski, Krzysztof Grzechowiak, Krzysztof Szymoniak, Wojciech Kass, Grzegorz Kalinowski

 

ks. Jan Sochoń

Selekcja

                               Mieczysławowi Franaszkowi

Zebrało się sporo ludzi,
przeważnie kobiety, choć i kilku
młodych cierpliwie wyczekuje
swoich idei.
 
Mieczysław czyta wiersze z wyraźnym
napięciem, nie chcąc zaniedbać
żadnej zgłoski i miary.
 
Wie, że poezja narusza ziemską
równowagę, że wciąż trzeba
dokonywać selekcji, wybierać
najbardziej zdrowe słowa
i dopiero z nich budować świat
 
na ostrzu noża.

23 kwietnia 2014 r.

------------------------------------------------------------------

           

Maciej Krzyżan

obietnica

Mieczysławowi Franaszkowi

w twoim poczęciu
jednako zapisane
                       
obietnica poranka i
zapowiedź zmierzchu  
 
pomiędzy
 
niczym gliniane naczynie
wypali się twój ślad

---------------------------------------------------

 

Jarosław Jakubowski

NIE STRZELAĆ DO AKTORA

Mieczysławowi Franaszkowi z przyjaźnią

 

Na początku było, co było.
Od słowa do słowa stał się język.
Język rozmnożył się, ale pozostał
spragniony śpiewu.
 
Wtedy zza kulis wszedł Aktor
i stała się mowa, a słowo
wróciło do początku, gdy było
samą barwą, melodią i rytmem.
 
Nie wypędzajcie z miasta komediantów,
kuglarzy, magików. Pozwólcie im mówić
głosami, językami, niech śpiewają
w ciemności, przy ogniu.

23 sierpnia 2018 roku

------------------------------------------------------------

 

Marek Kazimierz Siwiec

Do Mieczysława Franaszka nie tylko w dniu Jubileuszu

[…]
 
W sztuce aktorskiej
dla znamienitych
jesteś brat.
 
Lecz jak Bohater Roku w filmie,
który nakręcił Feliks Falk,
nie chciałeś grać,
jak ci zagrają.
Postanowiłeś poszerzyć swój świat.
 
I zrodził się niestrudzony podróżnik,
czuły fotografik,
do krain wyobraźni
wędrowiec – 
jak Sindbad.
 
Czyli Bohater twórczego życia.
 
Powiadają: poeta to rzadki ptak.
Ale można rzec i tak.
 
Miecio Franaszek
to zaiste rzadkie ptaszę!    
 
Niech nas dalej niesie Twoja opowieść.

--------------------------------------------------------------

 

Wiesław Trzeciakowski

Aktor

Mieczysławowi Franaszkowi

Kiedy jesteś na scenie,
Grasz postać i jesteś z innego świata,
Napisanego wcześniej przez dramaturga
Na papierze.
 
Siedzisz przy stoliku i pijesz kawę
Z pustej filiżanki,  odstawiasz ją,
Udajesz na scenie, że kawa jest za gorąca.
 
Jesteś aktorem, grasz w teatrze wyobraźni,
Udajesz, ale ta gra nie jest kłamstwem,
Wiemy przecież, że
Fikcja jest lustrem i tak właśnie mówi prawdę
O nas.
 
Od pewnego czasu leżysz w szpitalnym łóżku,
Kręcą się przy tobie lekarze, pielęgniarki, Jacek i Janek,
Czy tak przygotowujesz się do nowej roli?
 
Jesteś przecież aktorem.
Więc dlaczego odmawiamy modlitwy
I mamy łzy w oczach?

29 lipca 2019

Mieciowi, na złoty jubileusz 50-lecia pracy aktorskiej, w Galerii Autorskiej planowany na 29 sierpnia 2019; w szpitalu przed śmiercią Janek Kaja  przeczytał mu ten wiersz w towarzystwie Barbary Maklakiewicz i Jacka Solińskiego, odpowiedzią była łza z jego oczu; ta łza jest dla mnie bezcenną nagrodą literacką, zmarł dzień po tym zdarzeniu w dniu 31 lipca 2019.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

 

Krzysztof Grzechowiak

On dał nam głos...
 

pamięci M. Franaszka, aktora

On dał nam głos, naszym zaschniętym gardłom
porwanym strunom, zasznurowanym ustom
zesztywniałym wargom, które oniemiały
i rozwiązał węzły języka i supły
z tego arsenału bogactwa
które pomieszał chytry mistrz nienawiści
żeby pieśń dziękczynienia dla Pana obłoków
za każdy ukończony dzień
jak dym ofiarny nie trafiała
prosto do nieba z którego go posłano
na pomoc nam bełkoczącym wzniosłe strofy.
On strumień, zdrój, jasna krynica
nagle odkrywaliśmy że można inaczej
gdy panował w tych rejestrach
gdzie zawodzi pewność i głos się łamie
i zjada trema debiutanta
żądnego rzęsistych oklasków widowni
nagle słyszeliśmy siebie zdumieni
gdy otwierały się drzwi w nas, nam nieznane
przestrzenie i rozsypane powracały na firmament
gwiazdy słów i panował nad tymi słowami
dodając im blasku. Pod tym sklepieniem
piwnicznym jego obecność zapisały ściany.
Trwa w szczelinach muru, jest z nami na zawsze.

-----------------------------------------------------------------------

Wojciech Banach

Antrakt II (miniatura na motywach Szekspira)

                       pamięci  Mieczysława Franaszka
                      
Trzeba się podnieść,
     zrezygnować z krzesła,
Chociaż nie zwrócą
     pieniędzy za bilet.
Warto pamiętać
     bez względu na finał.
Przecież zostało
     wspólnych zdarzeń tyle –
Więc choć na scenie
     pusto jest i cicho,
Na stole wolne
     wiersze wciąż czekają.
Być albo nie być –
     Zostać czy odejść?
Czas na decyzję,
     światła przygasają –
Cisza. Ktoś wchodzi
      i zaczyna grać
Spektakl wciąż trwa.
      I ma trwać!

-------------------------------------------------------

 

Jan Wach

Nasi bliscy

pamięci Mieczysława Franaszka

Nasi bliscy nie opuszczają nas ze wszystkim
mimo że w niczym nie zapowiadają powrotu
jakaś część nas przepada wraz z nimi
wtrącona w miłość jak w otchłań
a jakaś część z nich pozostaje
przy nas do końca
jak zdumiewająco
karne przywiązanie

--------------------------------------------------------

 

Małgorzata Grajewska

pamięci Mieczysława Franaszka

Być albo nie być. Stwarzanie

ma początek w słowie. Na scenie
aktor i czysty tekst,
na przykład Hamlet Szekspira.
Akt po akcie, odsłona po odsłonie,
wyraz i gest. Wzruszaj.
 
Siła gromu i błysk rodzi się z chmur,
z gąbki obłoku. Litera
rzuca złoty cień przez skroń. Czaszka
(odłączona od ciała) jest
bardziej ludzka, gdy ją dotykasz. Dotykaj.
 
A płynny ruch ramienia? W przód i w tył –
jakbyś pytał: być czy nie. Już wiesz:
potrzeba istnienia silniejsza
od straty samego siebie. Zachowaj,
Boże.

-----------------------------------------------------

 

Grzegorz J.Grzmot-Bilski

Profesor

(fragment)

                   Pamięci  Mieczysława Franaszka

(…)
Uroczy starszy pan
skrywał w swej duszy
źródło poetyckiego natchnienia
 
Miał długie siwe włosy
nosił się lekko
w stylu marynarka i dżinsy
 
Jego nieodzownym atrybutem
był plecak
kiedyś dźwigał w nim książki
teraz reklamówkę lekarstw
 
Dawnymi laty
na wykładzie o Hiobie
pytał
   - czy starość to klatka śmierci?
   - przechodzenie w wielkie nic?
 
A może wszystko przebaczone będzie?
i życie spełnione?
(…) 

-----------------------------------------------------------   

 

Krzysztof Grzechowiak

To zmarli…

                       pamięci  Mieczysława Franaszka
 
To zmarli mówią naszymi głosami, noszą
Nasze znoszone ubrania i buty, gdy my odziani
W gorset sztywny odświętnych garniturów
Uduszeni sznurem krawata oblewamy się potem
Stojący na trybunach, schodach i podestach
Szczycie szafotu z zapadnią pod stopami
W szeregach słuchający mów i pożegnań
Ciągnących się godzinami. Nieskończenie. To zmarli
Bardziej rzeczywiści niż mgła, którą jesteśmy
I która się rozwiewa za byle podmuchem oschłego
Wiatru. Tak, zmarli, którymi będziemy
Za jakiś czas, zastępują nas
W długich kolejkach po istnienie i piszą
Podania o życie, nawet wiersze
To zmarli wciąż bardziej żywi od nas samych
Od naszych sprasowanych dusz, ci których
Dźwiga nasza przeciążona pamięć
Bądź jednym z nich, jeżeli nie jesteś
Nim będziesz.

-------------------------------------------------------------

 

Krzysztof  Szymoniak

 

Nagle, czyli Mieczysławowi F.

w rocznicę Jego śmierci. Tekst okolicznościowy

 

nagle, z dnia na dzień, może z tygodnia na tydzień,
przyszła, spadła z azjatyckich stepów, przywiana
huraganem dziejów znad wielkich mrowisk Wschodu
i wielkiego muru, od dawna przepowiadana zaraza,
jakże często oglądana w filmach rozrywka milionów
 
świat, także ten nasz świat, mały i oswojony – ot, kilka
ulic, plac z pomnikiem, ratusz i dwa kościoły, jakaś
rzeka lub staw z łabędziem – wszystko to zatrzymało
się, wszystko to zakluczono, owinięto folią niepewności
 
właśnie wtedy okazało się, okazało się nagle, że znowu
stali się potrzebni poeci, malarze, filozofowie, artyści
naiwni, śpiewacy operowi, aktorzy prowincjonalni,
a nawet dyrygenci chórów i orkiestr symfonicznych,
których on line wezwała na ratunek wylękniona ludzkość
 
teraz i my wiemy, że umiera się nagle, choćby podchody
i zmagania trwały latami, umiera się nagle i w samotności,
choćby otaczał nas wianuszek przyjaciół i bliskich, choćby
odpędzano śmierć wodą z cudownego źródła lub amuletem
 
a co z Mieczysławem F.? pamiętam, że wszyscy braliśmy
jego gasnącą energię za przejaw wierności sprawom, które
ciągle rodzą się w tej piwnicy, zapamiętajmy więc adres –
Bydgoszcz, Chocimska 5… fakt, nie on pierwszy odszedł
stąd, odpłynął łodzią Charona ku miejscom nicowania dusz
 
najpierw jednak, co potwierdzą obecni tu, nie pierwszej już
młodości świadkowie, najpierw zachwycał nas i bawił, ratował
naszą kiepską dykcję, wspierał sepleniących, czytał wiersze
i prozę nieobecnych, pokazywał różne oblicza ziemi, tej ziemi
 
ziemi, gdzie z dnia na dzień, może z tygodnia na tydzień, wraca
wiara w to, że żyli na niej, żyją i żyć będą zwyczajni ludzie,
którym potrzebni są aktorzy, sceniczne monologi i piękny śpiew,
którym nie jest lekko bez tej odrobiny sznytu, świateł i złudzeń,
o czym wiedzą filozofowie i poeci, o czym pamiętał Mieczysław F.

-------------------------------------------------------------------------------------

 

Wojciech Kass

MIECZYSŁAW FRANASZEK

 

Słowo poezji przedstawiał jako pierwsze, nie eksponując przed nie własnej osobowości aktorskiej i umiejętności w tym fachu nabytych. Słowo było na pierwszym planie, osoba aktora na drugim. Wiersze wykonywane przez niego publicznie podlegały jednocześnie procesowi medytacji. Poznałem Mieczysława w Bydgoszczy, gdzie widzieliśmy się kilkakrotnie, ale również spotkaliśmy się w Sieradzu i w Sopocie. Nigdy nie odbyłem z nim rzeczowej i wnikliwej rozmowy, były zdawkowe bo prowadzone w towarzystwie, ale życzliwe i w pewnym sensie rokujące zażyłość. Mimo, że był artystą scenicznym, a więc uczestnikiem artystycznego wydarzenia, to jako człowiek był raczej obserwatorem, kimś kto dyskretnie i nienachalnie przygląda się zjawiskom świata z boku, z drugiej linii, dostrzegając w nich coś z pogranicza teatralności życia i cudowności istnienia. Wsłuchiwał się we wszystko, znał miarę, trzymał język na wodzy, postępował łagodnie i ze zrozumieniem, może dlatego, a może przede wszystkim dlatego, że poznał siebie, co wymaga trudu i pokory, wysiłku i człowieczeństwa. Dzisiaj żałuję, że nie doszło do naszego spotkania w Praniu.

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

 

Grzegorz Kalinowski

*    *    *

Być może teraz stoi pośrodku Galerii Autorskiej puste krzesło przeznaczone dla Mieczysława, a im bardziej wyrazista jest ta pustka, tym bardziej jest On, jakby BRAK więcej mówił o OBECNOŚCI.
Słowa, którymi musi posługiwać się język, rozpadają się w ustach "niczym zbutwiałe grzyby" - parafrazuję Hoffmannsthala. A więc milczeć! By usłyszeć.
"Ach, jego głos, ten, który pośród nas/ Uderzał skrzydłem!(...) - raz jeszcze Hoffmannsthal.

           

 

Mieczysław Franaszek –  fotografia

 

*    *    *

Kim był Mieczysław Franaszek?  Odpowiedź tylko pozornie wydaje się oczywista: był aktorem, pedagogiem,  podróżnikiem i fotografem. Wszystkie wymienione zajęcia czy profesje nie określają jednak tego, co w jego życiu stało się czymś nadrzędnym, co nadało rytm jego obecności. Sam o sobie mówił: „wyrobnik teatru” –  wyznanie  to, skłania do uważnego wejrzenia w tę wielozakresowość. Sądzę, że przede wszystkim był artystą obdarzonym twórczym umysłem podróżnika, u którego ciekawość świata stanowiła motyw nadrzędny. W każdej z wymienionych dziedzin aktywności widziałem go jako wnikliwego badacza rzeczywistości poszukującego wciąż nowych doznań, otwartego na nieznane przestrzenie. Mieczysław Franaszek obdarzony był szczególną wrażliwością. Odczuwał nieustanny głód wrażeń, niezależnie od tego czy przemieszczał się w obrębie ulic jednego miasta, czy też przemierzał kontynenty. Zawsze pozostawał bystrym obserwatorem. Towarzyszyła mu: łagodność, życzliwość, równowaga i spokój. Czy te przymioty pochodziły z warsztatu znakomitego aktora, czy z głębi jego osobowości? Nie umiem powiedzieć. Jedno jest pewne – poruszał się z pełną swobodą w różnych rzeczywistościach, pośród  obcych sobie kultur i ludzi. Postrzegałem go jako wytrawnego globtrotera kolekcjonującego wrażenia. Nie gromadził przedmiotów i pamiątek z podróży, zachowywał natomiast wspomnienia ważnych chwil i spotkań z innymi. Archiwizował je w swojej pamięci  i na zdjęciach, tak, jak archiwizuje się cenne dokumenty o serdecznym rodowodzie.

Jacek Soliński

*    *    *

(…) Mieczysław Franaszek ujmuje w kadrze te wyimki rzeczywistości, które go zaciekawią, poruszą, kiedy uzna, że to, co dostrzega jest znaczące a zarazem otwiera możliwość zainteresowania jego spojrzeniem na świat, a więc zdjęciem, kogoś, kto będzie je oglądał. Każde zdjęcie zdaje się… upamiętnieniem spotkania. A przecież w życiu niewiele jest ważniejszego niż spotkania. Bywają niespodziewane i nieoczekiwane, ale rzadko przydarzają się komuś, kto nie jest do nich przygotowany, przede wszystkim duchowo. (…) Eksponowane zdjęcia określiłbym jako osobiste. Można na nich zobaczyć i ludzi, i ich świat, ale i… tego, który trzyma w rękach aparat fotograficzny: jego postawę, osobowość, przede wszystkim ciekawość ludzi i świata, życzliwość. Widzi się jego obecność w miejscach, które przedstawił, znajdując pole współodczuwania z bohaterami zdjęć. (…)

Jerzy Rochowiak

*    *    *

„Podróż” (fragmenty wywiadu Mieczysława Franaszka z Hanną Strychalską, 2010)

– Po co wyruszasz, czego szukasz w dalekiej, egzotycznej podróży?

Uciekam od siebie. To wiadomo. Każda podróż jest ucieczką od siebie. Człowiek jest zamknięty w pewnego rodzaju skorupie: swojego ciała, swoich myśli, różnych wyobrażeń, tych samych ludzi, którymi się otacza, w związku z pracą, którą wykonuje, w związku z miejscem, w którym mieszka. Człowiek ma potrzebę odcięcia od tego wszystkiego. To jest podobnie jak wtedy, gdy ludzie zamykają się w klasztorach, w samotni, żeby zastanowić się nad sobą, przemyśleć pewne sprawy. Będąc w podróży, jestem odcięty od wszystkiego. Dzięki temu, zapominam o rzeczywistości. Jestem w zupełnie innym świecie. To jest mój odpoczynek.

– Uciekasz od Polski, a także od Europy?

Uciekam od Europy nie dlatego, że ją znam. Nie sposób zresztą naprawdę poznać. Znam lepiej pewne regiony Europy, jak Południe, które jest dla mnie bardziej interesujące. Północ znam mniej.

Mam naturę zodiakalnego Bliźniaka. I to mnie napędza w kierunku zmian. A poza tym  – zaraziłem się Orientem, bo Orientem człowiek się zaraża. Orient ma w sobie tyle kolorów, zapachów, różnego rodzaju tajemniczości. To jest związane z kulturą islamu, ale i z charakterem tych ludzi, którzy nie są jeszcze zepsuci wpływem cywilizacji europejskiej. Koniunkturalizmem i pieniądzem. Ci ludzie zachowali jeszcze swój humanizm. Tam spotkanie człowieka z człowiekiem może jakoś nastąpić.

– Porozmawiajmy o twoich zdjęciach z podróży, na których jest architektura, pejzaż, ludzie. Wszystko fotografowane z równą uwagą. Jest na nich przeszłość, historia, ale i motywy ewidentnie współczesne. Często skontrastowane. Są elementy piękne, przejmujące i takie, które wnoszą wiedzę o codzienności miejsca. Jest w nich surowość dokumentu. To zapis rzetelny i ciekawy. A jak ty to oceniasz?

Od tego trzeba zacząć, że przecież ja nie jestem zawodowcem, więc trudno mi zabierać głos na temat fotografiki, jako sztuki. Trzeba mieć fach, profesjonalny sprzęt, którego nie mam. Trzeba być artystą. Ja rejestruję rzeczywistość. To, co mi się w danym momencie podoba, co mnie urzeka. To fakt, bardzo mnie interesuje architektura. I twarze ludzi. Twarze ludzi są zawsze ciekawe. Można z nich wyczytać różne historie. Twarze same w sobie są piękne, brzydkie, czy wyraziste. To właściwie wszystko jedno. Ktoś może być brzydki, ale tak wyrazisty, że to jest aż piękne.

 

„Oko obiektywu” (fragment wywiadu Mieczysława Franaszka z Hanną Strychalską, 2013)

– Czy patrząc przez oko obiektywu – które w tym momencie jest Twoim okiem i skupieniem – bardziej kreujesz czy rejestrujesz rzeczywistość?

Staram się jednak rejestrować. Przynajmniej takie mam zamierzenie. Broń Boże, nie chcę nikomu „wchodzić z aparatem w życie”. Z wielu powodów. Po pierwsze dlatego, że jak to mówią w kulturach plemiennych – fotografując kogoś, zabiera mu się duszę. No, więc nie chcę zabierać tej duszy. Ale człowiek, który ma świadomość, że jest obiektem zainteresowania, albo się odwraca, bo jest „na nie”, albo robi z siebie innego człowieka. To znaczy – chce być lepszy niż jest. Uśmiecha się, jest dobry, jest serdeczny. A nie zawsze taki właśnie jest. A mnie chodzi o prawdziwą twarz człowieka. Taką „złapaną na prawdzie”. To tylko wtedy może się stać, gdy on nie widzi. Z „ukrytej kamery”. Staram się. No, chyba że obiekt ma widzieć. Wtedy jest to rodzaj dowcipu czy komentarza.

            To samo jest w naszym zawodzie. Gdy się robi kolegom zdjęcie – to oni się ustawiają, wdzięczą, wygłupiają. Różne rzeczy. Nie do końca to jest prawdziwe. Lepiej zaskoczyć kolegę, jak sobie siedzi przed lustrem, w garderobie – to wtedy jest prawdziwe.