W dwudziestej siódmej odsłonie "Życia w ukryciu" Galeria Autorska proponuje poezję Piotra Wiesława Rudzkiego oraz malarstwo Adama Papkego.

 

Piotr Wiesław Rudzki – poezja

Piotr Wiesław Rudzki, polski dokumentalista, poeta, prozaik i działacz kulturalny – człowiek książki.

Absolwent Technikum UKSW (teologia z dziennikarstwem), UG (filologia polska) i UWM (bibliotekoznawstwo i informacja naukowa). Doktorant – autor dysertacji poświęconej obrazom kolei i melancholii w polskiej poezji XX w. Autor arkusza poetyckiego W szafie (2014), wydanego w Bibliotece „Toposu” (t. 95) oraz kroniki podróży rejestrującej ostatni rozkład jazdy kolei wąskotorowych PKP Wąskie linie snów (2005). Współautor m.in. antologii Węzły, sukienki, żagle. Nowa poezja, ojczyzna i dziewczyna (2013) oraz Miejsce obecności (2016–2019). Publikował m.in. na łamach Gdańskiego Czasopisma Humanistycznego UG „Jednak Książki”, „Poznaj swój kraj”, „Autografu”, „Toposu” i „Blizy”. Wielokrotny stypendysta miast Gdańska i Sopotu. Zdobywca wyróżnienia podczas XXX Warszawskiej Jesieni Poezji (2001), I miejsca w trakcie XVII Połowów Poetyckich w Gdyni (2018) i wyróżnienia w ogólnopolskim konkursie im. M. Kajki w Ogródku k/Orzysza (2019). W latach 1999–2005 prowadził studencki teatr DWA KSIĘŻYCE, działający przy Ośrodku Kultury „Arsus” w Warszawie (autor scenariuszy, reżyser, aktor).

W grudniu 2012 r. zainicjował pomorski projekt poetycki PANTOGRAF, w ramach którego światło dzienne ujrzały już pozycja nr „0” Pociąg pośpieszny AWANGARDA do Poznania Głównego (2018) i pozycja nr 1 Pociąg pośpieszny WITKACY do Zakopanego (2019) pod redakcją tegoż.

W 2014 r. na deskach sopockiego Teatru Atelier – we współpracy z agencją BART – zostało wystawione przedstawienie Comsa comsi… w szafie (reż. B. Szreder), którego warstwę poetycką stanowił wspomniany poemat W szafie.

[Fot. Krzysztof Szymoniak]

 

ALIENACJA

gdzieś za lasem
słychać stukot i szum pociągu
przechodzący
w hałas
zdążających w kierunku nowego dworu aut
albo
w warkot migających nade mną
migów
 
oto teraz
żuławska rzeka stoi na straży
pustelni
w której wycofałem się z głównego nurtu życia
do tego stopnia
że
ani nie jestem w stanie pisać
ani czytać
ani tym bardziej lać zaprawy
pod fundamenty rodzinnego domostwa
tudzież
szeroko pojętego
szczęścia
 
w dniu
w którym nad polską loarę
po kolejowej kładce
pomimo epidemii
docierają
zarażeni żądzą wrażeń
młodzi hiszpanie
-
w końcu
wylewam prostokąt cementu
pod eremicki kemping nazwany roboczo
abisynią albo efezem
uświadamiając sobie straszną prawdę
że co bym nie robił
żeby uniknąć tej czy innej hiszpanki
to i tak
wkradnie się ona
na mój północny przylądek
po cichu stawiając kroki na piaskach
pustyni
i
że zrobi to na mur
beton
 
marco polo nie ma - zdobywcy lądów
zostali
 
9 VI 2020

 

PANTOGRAF

w dwudziestym wieku
poeta Tadeusz Śliwiak obserwował naturę:
czytał mrowisko
 
dzisiaj
pojedynczy poeci pomorscy obserwują cywilizację:
podróżując pociągami spiętymi do lotu
przez elektryczne pegazy
czytają trakcję
egzystencji
 
czerpiąc twórczą energię
prosto z surfującego pantografu
próbują przelewać na papier
pęd
prawdę
i
porażenie
 
przez cały czas
wypatrują zielonych świateł trudnej nadziei
 
przez ciała poetów przechodzi
prąd –––––––––––

 

DOM IŁAWSKI UMARŁ

                   Pamięci Dziadka Pracownika PKP
                   Eugeniusza Rudzkiego
 
Dom iławski dziadka kolejarza
w końcu po długiej i przewlekłej
chorobie nowotworowej
płuc i trzustki
umarł
 
Tuż po odejściu
drogich mi mieszkańców
krztusił się jeszcze przez jakiś czas
nędzą nowych lokatorów
komunalnych
 
Teraz
w okresie zadusznym
pękło mu już ostatecznie
schowane w mandolinie dziadka kolejarza
serce
 
O gdzież dzisiaj są
bogu ducha winne beztroskie boginki róż
z przedwojennego landszaftu
wiszącego nad wytworną
kanapą? ––––––
 
Zapewne
w jakimś niebiańskim buduarku
bawią teraz beztrosko akurat tych zbawionych
których święty Piotr zgodził się wypuścić
na chwilę bezgrzesznej igraszki
 
Jeden z nichnawet gra na mandolinie ––––––
 
4 XI 2018

 

PATRIA

 

                   Pamięci Dziadka, Pracownika PKP
                   Eugeniusza Rudzkiego
                   po pobytach u wód otrzymującego
                   pocztówki od dam
 
Drogi Eugeniuszu
 
piszę do Ciebie
z naszej Starej Polski:
z krynickiego pensjonatu Kiepury
PATRIA
 
wszystko
tu było pyszne i wspaniałe
jak wspaniały był naonczas cały nasz przedwojenny
Kraj:
i przestronna przestrzeń pełnych powietrza pokoi
i chłodny nikiel obsypanych światłem żyrandolów lamp
i biały kafel umywalni toalet
i miękki mosiądz belgijskich armatur kolanek
i wiedeńskie żebro kaloryferów Adamów
i lwowski marmur
i lwowski alabaster wysoko śpiewających balustrad
klatek
 
drogi Geniu
 
piszę do Ciebie
z naszej Starej Polski:
z sanatorium uzdrowiska Krynica–Źegiestów
z obiektu o nazwie PATRIA
w którym przez trzy podniosłe tygodnie
obiecywałeś mi pięknie zagrać na mandolinie
tak jak grałeś
na strunach mojego ciała
na kuszetce szezlonga
przypominającej podrygującą pryczę
pulmana
 
wszystko
tu jest pyszne i podupadłe
jak podupadła jest obecnie cała nasza powojenna
Ojczyzna PATRIA
która
oczekuje na remont
i
trwa
 
2019

*    *     *

 [z posłowia do nieopublikowanego jeszcze tomiku P.W. Rudzkiego Take flight]

Bywają podróże, które angażują nie tylko zmysły i intelekt, ale też dusze oraz pamięć, a także rozmaite znane oraz jeszcze nierozpoznane w nas talenty i predyspozycje. Nazwijmy je twórczymi wędrówkami. [...]

                prof. Kazimierz Nowosielski

 

O Piotrze Wiesławie Rudzkim można powiedzieć, że jest zawiadowcą i kierownikiem pociągu w jednej osobie. Dwoi się i troi, aby pokazać nam uroki podróżowania. Pisze, fotografuje, a nawet rysuje. Szuka sprzymierzeńców w tym dziele. Czas rzeczywistej podróży trwa kilkanaście godzin, ale praca nad książką – przez cały rok, a może nawet dłużej. Nie sposób wymienić wszystkich zalet tej publikacji. Żeby je docenić, trzeba ją wziąć do rąk, do czego namawiam.

Mirosław R. Kaniecki

 

W literackim światku wróciło ostatnio pojęcie "gonzo". To subiektywne pisanie z pogranicza reportażu i fikcji, gdzie jednym z bohaterów jest sam autor, ruszający w trasę swojską i egzotyczną zarazem. Dobry przykład to teksty niedawnego laureata Paszportu "Polityki" Ziemowita Szczerka. Rudzki, jak się zdaje, uprawiał gonzo na długo, zanim stało się to w Polsce modne. Relacje z eskapad przeplata rozmowami z pasażerami i kolejarzami. Mimo mnóstwa technicznych szczegółów fragmenty Rudzkiego są melancholijne, ba - sentymentalne.

Witold Mrozek

------------------------------------------------------------------------------------

Adam Papke – obrazy

Adam Papke, absolwent Wydziału Sztuk Pięknych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. W 1993 r. uzyskał dyplom w pracowni malarstwa prof. Mieczysława Wiśniewskiego. Autor 11 wystaw indywidualnych uczestnik wielu wystaw zbiorowych. Zajmuje się malarstwem sztalugowym i iluzjonistycznym, projektowaniem graficznym oraz wystrojem wnętrze. Specjalizuje się w technice akwareli. Jego prace znajdują się w kolekcjach prywatnych w kraju i za granicą - Niemcy, USA, Kanada, Japonia, Włochy. Członek Stowarzyszenia Akwarelistów Polskich.
 
*    *     *
Penetrując obszar szeroko pojętego pejzażu pragnę oddać atmosferę chwili, jednocześnie zatracając jednoznaczność motywu na rzecz działania palety barw. Staram się kłaść nacisk na realizm widzenia i świetlistość plamy barwnej, równocześnie uogólniając formę wyrazu tak, aby była mi przynależna.  

Adam Papke

Akwarele Adama Papke

 

Adam Papke maluje w technice akwareli. Należy do Stowarzyszenia Akwarelistów Polskich. Projektuje także grafikę wydawniczą. W malarstwie interesuje go pejzaż, weduta oraz życie ulicy i miejskich podwórek, obserwowane z różnej odległości i zabarwione rodzajowo. Z jednej strony patrzymy na dziką naturę, Alpy i Bieszczady. Z drugiej – na panoramiczne i widziane z lotu ptaka weduty Torunia.                                                                                                                        

Malując dalekie, prawie nietknięte przez cywilizację krajobrazy, artysta jest romantykiem. Górskie łańcuchy, pnące się coraz wyżej ku niebu, w perspektywie i oparach wilgotnej mgły. Wielkie doliny, gdzie osiedla ludzkie, wtulone w zagłębienia ziemi, są jak ziarenka piasku wobec ogromu morza. Spokojne jeziora i krystaliczne potoki, które „przyjmują w siebie” ledwie kolorystyczny ślad górskich wzniesień czy nabrzeżnej roślinności, i nieba. Materia tych przedstawień jest delikatna, płynna i rozmyta. Przypomina czasem parę wodną, ciepły oddech na szybie. Jeszcze chwila, a ten obraz zniknie... Ale dopóki trwa, budują go wielowarstwowe plamy, w szerokiej tonacji chłodnych albo ciepłych szarości, ożywionych akcentami barwy. Ich ulotność i  zmienność wynika również z niedookreślonej, czyli pozbawionej ram kompozycji. Niektóre z pejzaży łagodnie wnikają  w obszar fantazji. Sprzyja temu niebo, zajmujące ponad połowę powierzchni obrazu. Nieogarnione, barwne i dynamiczne. Emanuje ono własną, tajemniczą wizją, niemożliwą do pełnego odczytania z ziemi. W naturze, wyobrażonej przez Adama Papke, jest przestrzeń, która może budzić lęk. Ale ile przestrzeni, tyle też zachwytu – w oczach artysty.                                                                                                           

Bliskie takiemu ujęciu są weduty Torunia. Objęte powietrzem i powstałe z szarości oraz pasteli, z których celnie, precyzyjnie i lekko wywiedzione zostały formy architektury, bryły wraz z ich umiejscowieniem i charakterystyczne szczegóły.                                                                    

Zupełnie inne są widoki ulicy w kulisowej perspektywie (Florencja). Zaobserwowane w  rzeczywistości, a równocześnie zmyślone. To krótkie opowiadania – literacka fikcja z motywem biograficznym. Działają zdecydowanie, dużymi płaszczyznami o rożnych kształtach, mocnym, bogatym kolorem i kontrastowym światłem. Prowadzą nas gdzieś poza, przedstawioną tu, perspektywę. Podobnie dzieje się ze starymi kamienicami (Bydgoszcz). Białe prostopadłościany narastają, jeden nad drugim. Nie wiadomo, gdzie i kiedy kończy się to architektoniczne pączkowanie, z głęboką szczeliną w przestrzeni. Drobne sylwetki ludzkie przytrzymują nasz wzrok  przy ziemi.

Adam Papke skupiony jest na obserwowaniu tego, co go otacza. Natury i miasta. Stąd czerpie twórcze inspiracje. Określonej tematyce odpowiada własna forma. A ponieważ istnieją dodatkowe odsłony głównych tematów, to i forma jest jeszcze bardziej zróżnicowana. Nie ma tu schematu. Napotkany przez artystę widok, staje się impulsem dla znalezienia właściwej materii, kolorystyki i kompozycji. Ciekawe są małe akwarele z Krywe, w Bieszczadach. Jasna treść, konkretna barwa, zamknięta kompozycja.  Przypominają ilustracje w książce dla dzieci, gdzie każdy element może być interpretowany symbolicznie. Patrząc inaczej, zauważamy jednoznaczność typową dla plakatu, z wolnym miejscem na skojarzenie.                                                                                                         

Czasem wydaje się, że artysta temat miejski traktuje jedynie jako pretekst, aby pokazać walory techniki (Miejskie interpretacje). Odważne zestawienia barwnych plam, ich zróżnicowane nasycenie, efekty wynikające z ich nawarstwienia, rozpryskiwania, rozmycia kształtów oraz „żyłkowanie”, które zdaje się być krążeniem w ich zamkniętym obszarze. Czy jest to przejaw zainteresowania abstrakcją? Czy przeciwnie – tylko udana zabawa kolorem i światłem w akwareli?

                                                                                                   Hanna Strychalska