W trzydziestej czwartej odsłonie "Życia w ukryciu" Galeria Autorska proponuje poezję Sławomira Kuczkowskiego oraz  malarstwo i fotografie Zbigniewa Kluszczyńskiego.

Sławomir Kuczkowski – poezja

Sławomir Kuczkowski, ur. 1965 w Gnieźnie, gdzie mieszkał i pracował, zm. 2009  tamże. Poeta, reżyser teatralny, aktor, animator kultury, autor audycji literackich w Radiu Gniezno.

Jako poeta zadebiutował w 1993  w „Toposie”. W 2000 roku zorganizował w Gnieźnie I Mityng Teatralny, na którym corocznie występowały teatry niezależne z całej Polski. W latach 2000-2008 w Radiu Gniezno prowadził autorską audycję, „Latająca Kawiarnia Literacka”. Członek-założyciel Gnieźnieńskiego Stowarzyszenia Konfraternia Teatralna, a także twórca Teatru Wizji „Czerwona Główka”, w którym realizował działania przestrzenne o charakterze medytacyjnym. W jego teatrze główną rolę odgrywała mistyka, artysta często nawiązywał do myśli Jana od Krzyża czy Simone Weil. W 2008 roku w Nowej Soli za działalność teatralną otrzymał nagrodę Złotego PTAQ-a. Wydał tomik poezji Piętno (2009), za który w 2010 r. został uhonorowany pośmiertnie nagrodą im. Ks. Jana Twardowskiego. Pochowany został na cmentarzu przy ul. Kłeckowskiej w Gnieźnie.  Od 2010 roku Gnieźnieńskie Stowarzyszenie Konfraternia Teatralna organizuje Mityngi Teatralne im. Sławomira Kuczkowskiego. Od 2020 miasto Gniezno przyznaje Stypendium im. Sławomira Kuczkowskiego za działalność artystyczną, upowszechnianie kultury i opiekę nad zabytkami. [Fot. Krzysztof Kuczkowski]

 

 

WIDZIANE Z OKNA

złap mnie, trzymaj nocy
 
jeszcze trwa
lecz już niedługo będzie przenikać
zmęczone światło
 
czai się na nie
nieuchwytne
lecz wyczuwalne
 
na koniuszku wyciągniętego języka
 
epifaniczne nic – już gotowe
do skoku

 

*  *  *

Panie, co stało się
oczekiwaniem, a było milczeniem
bo moje gardło suche
jak skorupa, jest studnią
poufną, czynem tej nocy,
znakiem czułości
ducha

 

*  *  *

dusza
która jest pusta
jest jak płomień
którego dotyk przemienia się
w udrękę braku oparcia
jak u linoskoczka nad przepaścią
jest jak pragnienie wieczności
bezdomnej
jak cały właściwie świat
jak wtedy, kiedy go jeszcze
nie było

 

*  *  *

ikona
 
jest jak lampa w mroku
oświetla drogę
na samo dno
 
*
dać się uwieść intensywności wzroku
 
ale uwaga –
grożą igraszki i zamęt myśli
 
to cienie
duchowa tandeta
zaledwie tło
 
*
wejść w płomień
wiecznego oblicza

 

*  *  *

pieśń
 
która nadejdzie
z samego środka
 
rytm który jest
rytmem mojej krwi
 
forpocztą pieśni
która nadejdzie
 
z samego dna
duszy

 

*  *  *

tej nocy żarliwość żywiołów
zamieszkała we mnie.
 
i byłem sadzawką mętnej wody.
 
tej nocy nie do pomyślenia stała się
słodka jedność
 
wody i krwi – z samego dna duszy.

 

*  *  *

spotkanie z aniołem
rozkosz szukająca artykulacji
krzątanina serca
tortura nocy
można by rzec –
 
piętno

 

*  *  *

jakby nigdy mnie nie opuszczał.
jakby był we mnie już przede mną.
maskuje się, przyoblekając w ciszę.
i wnika tam gdzie mnie na pewno nie ma –
do samego siebie... do samego środka.
 
niech mnie pochwyci i wgarnie
w ognistą sieć.

 

*    *   *

Jan Tauler pisał:
(…) dlaczego wychodzisz z siebie
w poszukiwaniu Tego, który cały jest w tobie (...)
skąd to?
 
...z wyostrzenia uwagi –
bo myli przepływ uczuć.
idzie też o dar pewności... jak ten: kto Go chce zobaczyć,
musi być ślepy.

 

*   *   *

Jestem przekonany o hierarchiczności rzeczywistości w której żyję, innymi słowy mówiąc, wierzę, że jest wysokość i jest niskość, jest wzniosłość i poniżenie. Można wzlecieć na szczyty człowieczeństwa lub upaść w duchową nędzę, w marność i błazenadę. Moja twórczość podlega tym samym antynomiom i jest pomiędzy nimi rozpięta. Jest towarzyszką zmagań, u kresu których nastąpi moje zbawienie bądź potępienie.

Chcę pamiętać, że twórczość winna być aktywnością służebną wobec mojej drogi na duchowy szczyt. Winna stać się liną albo windą unoszącą mnie do samego nieba. Dlatego musi stać się moją modlitwą.

Sławomir Kuczkowski

                  *

Wiersze z krwi i blasku
Brzmią tak czysto, jakby chciały świecić. Tak prosto, jakby były drogą. Pozostają tak wiarygodne, jakby rodziły się w doświadczeniu granicznym, które zrywa maski i stawia twarzą twarz z Innym. Tak jasne, jakby pomagał im anioł. Skąd są te wiersze? Z krwi – odpowiada autor. Z czarnej krwi, z bólu. Ze schodzenia na dno. Z przerażającego ogołocenia. Z blasku – mówi Sławomir Kuczkowski. Z ognia, który nas wgarnia w siebie. Z pustki, która staje się pełnią. Z tęsknoty, która staje się spotkaniem.
Bo poezja to wewnętrzna wspinaczka, duchowa ścieżka na szczyt. Łatwo o tym zapomnieć. To dlatego te wiersze wydają mi się takie ważne.
 
                                                                                                                    Wojciech Kudyba
 

                  *

Te wiersze to nie tyle zapis choroby i odchodzenia, ile zapis wchodzenia, pokonywania stopni. (…) Nie przypadkiem ważnym tropem, śladem na tej drodze, jest słowo studnia. Opuszczanie się na dno studni może być przecie z upadkiem, ale i czerpaniem z głębi. Żeby się zresztą zaczęła wspinaczka, to i spadanie, koniec musi mieć swój początek (…). „Piętno” to droga od tego początku aż do końca, ale też od końca do samego początku. Przejmujący zapis zmagań nie tyle z cierpieniem samym, ile z jego płytką, okrutną cielesnością. Nie tyle opis wydobywania się ze słów, z bólu i bezradności, gdy „zakrzepła ślina” to tylko „kamień mowy”, ile opowieść o wchodzeniu w płomień. Jest w tej metaforze, odmienianej przez Sławomira Kuczkowskiego na różne sposoby, czytelny znak cielesnej udręki, ale i wysokiego spełnienia. Spopielenia i blasku.

                   Artur Daniel Liskowacki

                                                                                             *

W omawianych wierszach widziałbym również medytacje lub zapis zstępowania po słowach w głąb istnienia, w nieświadomość, w zdziwienie sobą i własnymi myślami, osobniczym trwaniem. (…) Refleksje autora są krystaliczną intuicją przeradzającą się w przeczucie, drżeniem zamieniającym się w dreszcz, szeptem przechodzącym w ostrzeżenie. Bohater tej poezji przepływa przez realne kształty, byty o nazwach słownikowych, by zbudzić się w samotnym miejscu – psychologicznym centrum wszechświata – we własnym gorejącym wnętrzu (…).

               Arkadiusz Frania

                      *

Z czego są te wiersze? Z krwi – wyznaje autor. Z czarnej krwi. Nawet ona jest czarna. I jest symbolem męki. Cierpiący śmiertelne stany podmiot liryczny czuje się ogołocony ze wszystkiego, sprowadzony na dno egzystencji. Ale – uwaga? – momentami ciemność z tamtej strony napotyka bolesną jasność z tej… lub odwrotnie. To jakby światło w tunelu, który trzeba przejść. Oto w pustce i ciemności błyski iluminacji – pocieszające i zapraszające. To droga do lepszego świata, gdzie trwa wieczny poranek. I nie ma już cierpienia. „Milczenie” tych wierszy brzmi przejmująco pięknie… i głośno… jak dźwięk dzwonu. Który ogłasza pożegnanie człowieka. Który z nami pozostał w zapisanych słowach. Który nam je zwierzył w najszczerszym wyznaniu. Są to wiersze o trudnej drodze na duchowy szczyt.

                  ks. Janusz A. Kobierski

 

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Zbigniew Kluszczyński – malarstwo i fotografia

Zbigniew Kluszczyński, ur. w 1959 r. w Bydgoszczy, zm. w 1997 r. w Bydgoszczy. Uprawiał malarstwo i fotografię kreatywną. W drugiej połowie lat 80. i w latach 90. zajmował się fotografią dokumentującą wydarzenia artystyczne w Bydgoszczy. Przygotował kilkanaście wystaw indywidualnych, łącząc w nich malarstwo i fotografię. Brał udział w wystawach zbiorowych. Współpracował głównie z Galerią Autorską Jana Kaji i Jacka Solińskiego. Pochowany został na cmentarzu przy ul. Toruńskiej w Bydgoszczy.

 

 

 

Nasz wspólny przyjaciel

O, gwiazdo spadająca,
Pewnego razu z mostu wypatrzona: -
Nie zapomnieć o tobie. Stać!
R.M.Rilke
 

Nasz przyjaciel, Zbyszek Kluszczyński  zmarł nagle i niespodziewanie 24 listopada 1997 roku. Miał zaledwie trzydzieści osiem lat. Piszę „wspólny, bo w jakimś sensie, był przyjacielem wielu z nas. Zawsze lojalny i ciepły w kontaktach, budził od razu zaufanie i sympatię. Przez ostatnie dziesięć lat swojego życia uczestniczył aktywnie w wydarzeniach kulturalnych Bydgoszczy, dając się poznać  jako malarz i fotografik o dużym wyczuciu estetycznym. W ostatnim czasie zajmował się przede wszystkim fotografią reportażową. Dzięki tej pasji dokumentalisty był niemalże zawsze obecny podczas wydarzeń artystycznych, co znajdowało trwały ślad w postaci zdjęć publikowanych w czasopismach i prasie. W swoim dorobku miał dwanaście wystaw indywidualnych oraz udział w wielu wystawach zbiorowych.

Latem 1988 roku Zbyszek Kluszczyński przygotował w Galerii Autorskiej swoją pierwszą indywidualną wystawę obrazów. Potem, w kolejnych latach przygotował ich jeszcze osiem (łącznie z ekspozycjami fotografii). Systematycznie, co roku, z godnym podziwu zdyscyplinowaniem, Zbyszek realizował w naszym „podziemiu”  przeglądy swoich dokonań malarskich, fotograficznych, podsumowujących kolejne etapy. Był człowiekiem wewnętrznie tak zharmonizowanym, że ta cykliczność stała się czymś naturalnym.

Zbyszek wnikliwie śledził wszystkie ekspozycje w naszej galerii, zawsze był obecny na wernisażach. Przychodził chwilę wcześniej, by uważnie obejrzeć wystawę w pustym jeszcze wnętrzu. Teraz, kiedy nie ma go już wśród nas, to bycie „wcześniej” nabrało dla mnie szczególnego znaczenia – tym razem Zbyszek „wyszedł wcześniej”, by zobaczyć wszystko przed nami.

Obdarował tak wielu z nas, Chojnie i bezinteresownie swoją przyjaźnią, że aż trudno dziś uwierzyć w tę jego niezwykłą umiejętność pozytywnego kontaktu z osobami często krańcowo różnymi. Z cała odpowiedzialnością można powiedzieć, że ten człowiek, wyjątkowo łagodnego usposobienia nie miał wrogów. Mimo swoich kłopotów zdrowotnych, pozostawał zawsze pogodny, otwarty ,pełen życzliwości i wewnętrznej równowagi. Wszyscy, którzy go poznali, z pewnością ocalili w pamięci choćby przelotne wspomnienie, w którym Zbyszek pozostał człowiekiem taktownym i dobrym, człowiekiem prawego ducha i charakteru.

Przez dziewięć lat towarzyszyłem Zbyszkowi swoimi tekstami przy kolejnych jego ekspozycjach w Galerii Autorskiej. Wprowadzenia do wystaw stały się swoistym dziennikiem naszych corocznych spotkań. Dziś są już zapisem przeszłości, w której refleksje o twórczych zmaganiach Zbyszka przypominają przebytą drogę podróżnego – malarza i fotografika, artysty o rzadkiej wrażliwości. Pragnąc poprzez te zapisy odnaleźć osobę, której nie ma już wśród nas, pozwolę sobie przypomnieć wybrane fragmenty z tych dziewięciu tekstów.

 

(…) Dla Zbyszka Kluszczyńskiego twórczość jest w pewnym sensie podróżowaniem po tracącym znamiona realności świeci; świecie brzasków i zmierzchów, wyschniętej jałowej ziemi fantasmagorycznych przestrzeniach. (…)

(wystawa Obszary odkrywane, VII 1988)

 

(...) sztuka ta jest formą nostalgii za światem coraz bardziej odległym, bo ginącym. (...) Potrzeba odnalezienia bezpiecznego miejsca w wyobraźni jest reakcją samoobrony. (...)

(wystawa Znikające drogi,  VII 1989)

 

(...) autor stara się zacierać ślady między rzeczywistością widzialną, a rzeczywistością przeżycia wewnętrznego. (...) Z pewną dozą ostrożności zmierza ku przesłaniu irracjonalnemu. To, co pozostaje w podświadomości, jest również aktywne i obecne, tylko jakby mniej dostępne. Tak więc twórca pozostaje wciąż między tym, co stara się zrozumieć i tym, na co godzi się, by pozostało niezrozumiałe. (...)

(wystawa Powietrzne przejścia, VII 1990)

 

(…) Dokąd mogą nas prowadzić przestrzenie wymyślone? Czy w rejony domniemane? Patrzenie w niebo staje się synonimem treści przekraczającej zwyczajność tej czynności. (…) Żeby w sposób wiarygodny przekazać istotę równowagi i harmonii, najpierw samemu trzeba ogarnąć fenomen rzeczywistości – trzeba to przeżyć. Malarz doświadczenia wizyjnych uniesień otwiera przed widzem jako „gotowe wnętrze” przygotowane do zajęcia. (…)

(wystawa Przestrzenie wyobraźni, VII 1991)

 

(...) Zbyszek łagodnie przemyka ze świata odczuć do świata wizji. Kompozycje te zachęcają, by przekraczać próg tego, co materialne i znaleźć ślady prowadzące do początku.  (…) Wyłania się droga – „przejście”. Zakres tych poszukiwań sprowadza się do odkrycia i określenia swojej przestrzeni duchowej. (…)

(wystawa Bezkres IX 1992)

 

(…) po zatoczeniu wielkiego koła, wraca się gdzieś w pobliże swojego poprzedniego miejsca widzenia świata. Wraca się jednak przeobrażonym, ze zmienioną świadomością. Wiedza nabyta podczas przebytej drogi, pozwala tę samą rzeczywistość widzieć inaczej, wszechstronniej, wniknąć głębiej.

Patrząc na całość, często gubimy szczegóły stanowiące o istocie rzeczy. Bywa też odwrotnie, jakiś fragment fascynuje nas i w efekcie odbiera możliwość ogarnięcia całości. Wypośrodkowanie i odkrycie właściwej proporcji staje się sztuką wizualnej roztropności.

(wystawa Wietrzne wzniesienie, IX 1993)

 

(…)Postromantyczna nastrojowość określa przywiązanie artysty do tajemniczości. Pejzaże o wysmakowanym kolorycie są przede wszystkim opowieściami , w których elementy symboliczne wrastają w obraz przyrody. Ukształtowanie przestrzeni tworzy zagadkowe znaki natury. Linia horyzontu uformowana przez góry, doliny i równiny zarysowuje świat prywatnej realności. (...)   

                                                                                               (wystawa Wysokości, IX 1994)

 

(...)wystawy Zbyszka - czy to malarstwa czy fotografii - zdają się być zapiskiem "dokumentalisty" rejestrującego swoje wizje, opowieści o przestrzeni, która roztacza się wokół jak pamięć o krainie dzieciństwa. Tworzenie prac, do których chętnie powracamy jak do ważnych miejsc, ma coś z czynności magicznej. Staje się przejściem nie tylko w wybrane zacisza i krajobrazy, ale również w wysublimowane nastroje czy stany duchowe. (...)

(wystawa Nieograniczona widoczność, II1995)

 

 (…) Kiedy Zbyszek przygotowywał swoja pierwszą wystawę malarstwa nie przewidywał, że z upływem czasu fotografia zajmie w jego dokonaniach twórczych miejsce wiodące. Na początku w obrazach swoją uwagę skupiał wyłącznie na temacie przestrzeni. W przygotowywanych systematycznie ekspozycjach, Zbyszek zdawał się badać odczucia bezkresności. Wyludnione krajobrazy, z pozoru realne były faktycznie miejscami „wyjętymi” z wyobraźni, do których autor zapraszał, jak do swojego wnętrza. Wędrował w tym onirycznym świecie zafascynowany możliwościami „otwierania” przestrzeni. Wydawało się, że zwyczajna rzeczywistość nie jest w stanie go zainteresować. A jednak, w którymś momencie nastąpiło przełamanie i marzyciel przeszedł na drugą stronę lustra. Podobnie jak tytułowa bohaterka Alicji w krainie czarów Lewisa Carrolla wróciła z rzeczywistości po drugiej stronie lustra. Co prawda dokumentowanie zdarzeń życia codziennego stało się w tym przypadku poszukiwaniem metafizycznych treści, ale dokonywało się to już na scenie realnego świata.

 Cykl fotografii To, co minione jest osobliwą dokumentacją śladów przeszłości. Inspirację stanowiły elementy starych szyldów i napisów (z okresu międzywojennego i wcześniejszych) znajdowanych pod warstwami tynku. Fotogramy dokumentujące te niezwykłe miejsca,  przeobraziły się w przypowiastkę o przemijaniu. Co można powiedzieć o odrapanych ścianach? Jakie przesłanie ukryte jest w zdjęciach odsłaniających kolejne warstwy farby i tynku? Czy te podstawowe pytania są w stanie coś w nas otworzyć, ożywić? Refleksyjność towarzysząca oglądającemu wystawę, może być prologiem własnej opowieści o doświadczaniu czasu.

Żyjąc chwilą nie uzmysławiamy sobie, że teraźniejszość wciąż staje się przeszłością. (…)

Poznając kogoś bliżej, obcując z jego pracami, nieuchronnie zadajemy pytanie: gdzie jest twórca? Kim jest? Czy umie spotykać się z sobą? Czy w jego postawie nie ma rozdźwięku? Tu odpowiedź jest prosta – wszystko się zgadza. Zbyszek faktycznie mieszka w swoich obrazach i zdjęciach. Jest tam obecny, jak słowa wypowiedziane w dobrej intencji.

(wystawa To, co minione, II 1997)

 

Jacek Soliński