Wszystkim Przyjaciołom i Sympatykom Galerii Autorskiej życzymy błogosławionych Świąt Bożego Narodzenia,

Jan Kaja i Jacek Soliński

 

W trzydziestej ósmej, świątecznej odsłonie "Życia w ukryciu" Galeria Autorska proponuje poezję ks. Jana Sochonia i obrazy Jana Kaji.

Ks. Jan Sochoń – poezja

Ks. Jan Sochoń – ur. 1953 r. w Wasilkowie, na Podlasiu; profesor filozofii, poeta, krytyk literacki i eseista; biograf i wydawca pism błogosławionego ks. Jerzego Popiełuszki. Kieruje Katedrą Filozofii Kultury na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego, wykłada także w Wyższym Metropolitalnym Seminarium Duchownym w Warszawie. Stale współpracuje z redakcjami  różnych czasopism i Polskim Radiem. Należy do Stowarzyszenia Pisarzy Polskich, P.E.N. – Clubu, Polskiego Towarzystwa Tomasza z Akwinu, a także innych gremiów naukowych. Jego  utwory przetłumaczono na język angielski, francuski, niemiecki, włoski, rosyjski, czeski, serbski, chorwacki, ukraiński; zostały nadto zamieszczone w kilku zagranicznych antologiach. Fascynuje się sztuką romańską, fotografowaniem i muzyką jazzową. Opublikował wiele książek filozoficznych, prac edytorskich oraz tekstów literackich i haseł encyklopedycznych, m.in.: Poszukiwanie literatury (Warszawa 2012); Religia w projekcie postmodernistycznym (Lublin 2012); Nieme współcierpienie. Solilokwia pasyjne; (Poznań 2013); Jak żyć chrześcijaństwem? (Warszawa 2014); Człowiek i twórczość (Lublin 2016); Mowa wewnętrzna. Sceny z życia duchowego (Warszawa 2017); tomy wierszy: Wizerunek (Gdańsk 2013); Obrót koła (Pelplin 2014); Sandały i pierścień (Sopot 1015); Półmrok (Paryż 2016); Strzałka czasu (Rzeszów 2017); Klęcznik ze słów. Modlitewnik poetycki (Warszawa 2017). Mieszka w Warszawie. Strona internetowa: jansochon.pl [Fot. Jacek Soliński]

 

Adwent

 

Musisz czekać,
zawiązać
węzeł z chustki,
 
jak gwiazdę,
 
która prowadzi
do Narodzonego.

 

Blask

 

Czekam, aż przyjdziesz,
choć przecież jesteś,
 
od tamtej nocy niepojętej,
zimnej; dopiero pasterze
 
wnieśli trochę ognia,
zaśpiewali gromko, pełną
 
piersią; gwiazda już spoczęła
w sercach tych, którzy
 
rozpoczęli poszukiwanie;
aniołowie przybrali ludzką
 
postać i niczym się
nie wyróżniają;
 
ale widzę blask przy stole,
na którym rozłożyłem całe
 
swoje życie, jako miły
Bogu dar.

 

 

Wigilia

 

Będę sam przy wigilii:
położę na stole trochę siana,
gwiazdę zawieszę w moim
chorym sercu, przyjrzę się
wreszcie samemu sobie,
odkryję nowe tajemnice;
będzie się uśmiechać we mnie
Dziecko, tamto, z ciemnej
nocy, z pasterzami, którzy,
jak głupi, padli na kolana;
nareszcie stanie się wiadome,
że potrzebuję ich krzyków,
ich uniżenia, nieukrywanego.

 

 

Betlejem  polskie

 

Dookoła ciemność, żadnej jasnej chwili,
tylko żałobą przystrojone świece,
jakby to pogrzeb był, nie narodzenie.
 
Żadnej radości, jedynie zdziwienie,
żeś łatwo, Boże, oddał swoje tchnienie
w ludzkiej słabości potulne ramiona.
 
Śnieg też nie pada, nie ma chmur
na niebie; wiatr sprasza gości,
lecz nikt nie nadchodzi, nikt nie chce
złożyć darów, ani pieśni.
 
Tak się zaczyna ten świat uroczysty:
coś jednak drgnęło, coś podniosło oczy,
serce Maryi gwiazdę już dostrzegło,
Józef spokojnie osłania Dzieciątko.

 

 

Mam ciało

 

Jezu, mam ciało
i odczuwam moc Twojego
urodzenia w błocie
stajni.

 

 

Betlejem

 

Modlić się nie potrafię,
modlić się nie umiem,
choć wznoszę wzrok ku górze,
zamykam oczy, a nawet
odliczam cząstki różańca.
 
Odczuwam tylko Twoją nieobecność,
pełnię życia, energię kolorów,
odczuwam oddech ziemi,
kiedy idę bielańską ścieżką,
bez udawania i pychy.
 
Ty sprawiłeś jednak, że jestem
kapłanem i każdego dnia
dotykam Twoich ran,
tulę się do Ciebie, jakbym był
w Betlejem i ogrzewał dłońmi
Dziecko, przed chwilą jeszcze
nieodgadnione, a teraz przy ołtarzu
modlę się, choć modlić się
nie umiem i maleńka łza
śpiewa we mnie psalm uwielbienia:
przebacz, bądź, przyjdź.
 
Modlić się nie potrafię,
dopóki szukam Ciebie.

 

 

Królowie

 

Trzej królowie przyszli, choć nikt
nie znał ich imion ani znaków wodnych.
Przyszli, bo wypadało pokłonić się
całemu światu, więc i temu, co stworzył świat.
 
Ich podróż była niebezpieczna,
jak niebezpieczne jest poznanie i miłość.
Pisał Eliot, że nad ranem zjechali
w łagodna dolinę, ale to nieprawda.
 
Żadnej łagodności w ich głosach,
śnieg tylko i błoto osypujące się
ze zmęczonych nóg. Nie znaleźli miejsca,
aby złożyć dary, więc rozdali je
krzyczącym z zachwytu aniołom.
 
Dopiero później okazało się,
że On zmartwychwstał.

 

 

Pokłon

 

Wędrowcy pokłonili się wylewnie,
złożyli dary, chwilę porozmawiali.
 
Dziwili się nieco, że to takie proste,
zgodne z mową gwiazdy.
 
Zupełnie niemożliwe, bez znojnej
podróży i napięcia mięśni.

 

 

Idę

 

To ja idę,
z gwiazdą, z grzechem,
 
z Tobą, który wiesz,
że tej podróży
 
nie można zakończyć
zwykłą śmiercią.

 

Prośba  o  śnieg

 

Tęsknię za tobą gościu z nieba,
pełen zwiewności i słodyczy,
kiedy modlitwą swą okrywasz
drzewa i pola: światła nocy.
 
Świat stracił oddech, dzień się snuje
jakiś niepewny, rozproszony,
sen wodzi cicho po ulicy
dziecko, na które kładzie dłonie.
 
Nie ma na kogo rzucić wzroku,
w ciszy, bez śniegu, bez pościeli
gorące ciało rozklejone,
nietknięte żadną siłą z boku.
 
Bez śniegu dusza nam się łamie,
dusza omdlewa, rozżarzona,
myśli marnieją obleczone
pustką, bez ruchu, bez koloru.
 
Proszę więc chociaż o godzinę
groźnej zamieci i wichury,
niechaj wigilia się powtórzy,
niechaj sam Jezus przyjdzie w mrozie.

 

 

Hołd

 

To nic, że śnieg nie otula
szyb, nie składa hołdu drzewom,
że idziemy na Pasterkę w kaszlu,
licząc na ustach krople wody.
 
To nic, że w tę noc wołamy
o serdeczny uścisk, o, choćby,
jedno słowo pocieszenia.
 
Od dzisiaj nie ma miejsca,
które nie zadrżałoby z przejęcia:
ciężkie drzwi życia odsunięte,
wszechświat ocalony.

 

 

Płomień

 

Wołam do Ciebie, Dzieciątko,
położone na skraju przepaści,
 
w grocie rąk Maryi i Józefa,
ogrzane ciepłem ich spojrzeń.
 
Pozostań z nami; sami sobie
nie poradzimy, nie zdołamy
 
przeprosić się wzajemnie;
będziemy nadal tłoczyć się
 
na lotniskach i w salonach gier.
Zdejmij  ten ciężar,
 
zapal płomień, choć takiś nagi, 
nieco przestraszony.

 

 

Oczy

 

Gwiazda, ta z Betlejem,
będzie świecić aż do skończenia
 
świata, i twoje, Maryjo,
oczy, rozluźnione, wiecznie
 
młode, w nas.

 

 

Czego?

 

Czego w istocie pragnę: nie wiem?
Może chwil dostojnych, latem, kiedy
słońce z wysoka otula twarz i wydaje się,
że tak jest najlepiej.
 
Może nocy, też latem, kiedy ręce same
garną się do innych rąk, i wydaje się,
że miłość nigdy się nie zakończy.
 
Może długiego życia, aż pod sam szczyt,
w bieli, prostocie i zdrowiu, zimą, tuż
po narodzeniu Pana, Maleńkiego i Naguśkiego,
leżącego w żłobie.
 
Może ciszy, zwłaszcza wiosną, kiedy słuchać
krzyki nowego życia; ziemia oddycha swobodnie
i w pełni, a oczy potrafią nazywać kolory.
 
Czego w istocie pragnę: nie wiem?
Żeby wiadomo było, że umieram z nadzieją.

 

 

Cud

 

Jezu, masz nade mną przewagę,
wiesz, jaki jestem i do czego mogę
być zdolny, co potrafi wyprowadzić
mnie z równowagi, a co koi ciało
przy brzegu łóżka, wieczorem.
 
Jezu, tyle głupstw uczyniłem,
choć od Twego urodzenia
mam prawo czuć się bezpiecznie.
 
Aniołowie nadal śpiewają
przy każdym oddechu mojego serca,
wspominają wieczory, kiedy Maryja
i Józef nie opuszczali ani na krok
mrocznej stajni, przygotowując
świat na cud, który, na szczęście,
wciąż budzi nas z udręczenia i snu.
 
Jezu, poślubiłeś nas tamtej nocy.

 

 

Dar

 

Nie obawiaj się. Nie stój z daleka,
jakbyś nie otrzymał świata na własność.
 
Bądź twardy, jak stal,
ale tylko dla siebie.
 
Wybierz drogę wyboistych przeszkód.
Idź do Jezusa, który właśnie patrzy
na ciebie, dziecięcą rączką daje znaki,
żebyś przystanął tuż obok,
 
złożył się w darze na wszystkie okoliczności,
nie peszył, żeś nagi, jak On.

 

wiersze pochodzą z tomu Podróż z magami Wiersze świąteczne

 

 

Piękno prowadzi do Boga (fragment)

 

            (…) Co jednak stało się z naszym światem, że nie potrafi w ogólności, bo zdarzają się odstępstwa od konwencji, przesycić sztuki religijnym ciepłem, że tworzona architektura najczęściej nie pomaga w przeżywaniu tajemnic wiary? Czy dzieje się tak jedynie dlatego, że religia coraz bardziej oddala się od ludzkich serc, a wielu z nich obojętnieje na jej wzniosłą powagę? Trudno orzec. Starajmy się więc zwracać uwagę przynajmniej na sprawy podstawowe. Dbajmy o wystrój naszych świątyń. Wspierajmy proboszczów w ich pracy, aby potrafili „liczyć kamienie swoich kościołów, jak gdyby były to klejnoty korony, aby stawiali przy nich strażników, jak przy bramach oblężonego miasta”. Bądźmy wrażliwi na brzydotę, schematyzm i estetyczny banał, wiejący ze sporej części współczesnej sztuki. Nie dawajmy się oszukiwać artystom, którzy zatracili wewnętrzną moc i zapraszają do formalnej tylko gry, czarownej zabawy. Lecz czyńmy to z pokorą. Bez pośpiesznego krytykanctwa.

Boże Narodzenie to święto wzmożonej serdeczności. Pytamy: czy wystarczyły drobne postanowienia, na przykład porzucenie windy na rzecz wspinania się po schodach, dla zdrowia i szczypty ascezy? Czy zdołaliśmy rano wstać i pobiec do pobliskiego kościoła na roraty (choć to teraz, przyznaję, trudne), postawić wieniec z czterema świecami na stoliku i częściej się modlić?

            Zygmunt Gloger w Encyklopedii staropolskiej podkreślał, że lud polski podczas adwentu szedł do spowiedzi, wesoła muzyka i śpiewki milkły wszędzie, bo „święta Katarzyna klucze pogubiła, święty Jędrzej znalazł — zamknął skrzypki zaraz”. Musimy zatem uciszyć się, uspokoić, wziąć w karb codzienne przyzwyczajenia. Każdy ma coś do załatwienia z sobą samym, z najbliższymi, z rodziną. Wigilia jest niezwykłą okazją i zaczynem wszelkich dobrych decyzji, jak też uwielbienia betlejemskiego Dziecięcia. Nie wypada, byśmy zatrzymali się przed drzwiami, które zostały już uchylone. Niech prześwieca przez nie blask Nowonarodzonego i niech promienieją nam serca.

ks. Jan Sochoń

 

Jan Kaja – obrazy

Jan Kaja ur. w 1957 r. w Bydgoszczy., malarz, fotograf, wydawca. Od 1979 r. wspólnie z Jackiem Solińskim prowadzi Galerię Autorską. Na początku lat 80. XX w. realizował projekty konceptualne (plakaty – odezwy).  Jest autorem kilkudziesięciu wystaw indywidualnych. Uczestniczył w wielu wystawach zbiorowych. Dokumentacja działalności Galerii Autorskiej i dokonania jej twórców eksponowane były w różnych ośrodkach w kraju: Bydgoszcz, Gdańsk, Sopot, Toruń, Warszawa, Łódź, Kraków, Lublin; za granicą: Paryż, Rzym, Praga, Tokio i Edynburg. Autor cykli malarskich m.in.: „Postacie ezoteryczne”, „Bramy”, „Droga Krzyżowa”, „Droga do Betlejem”. Jego obrazy oparte na relacji między twarzą i dłońmi stanowią swoisty jednoosobowy teatr. Malarz traktuje twórczość  jako powrót do stanu spontaniczności, by dzięki niej odkrywać człowieka w całej jego prostocie wyrazu i jednocześnie duchowej głębi. Otrzymał m.in.: Nagroda na Biennale Sztuki Sakralnej w Katowicach (1993), Medal za Twórczy Wkład w Kulturę Chrześcijańską (2002), Medal Prezydenta Miasta za szczególne zasługi dla Bydgoszczy (2004), Bydgoską Nagrodę Strzały Łuczniczki za wydanie Książki Roku (2005, 2007 i 2009), Nagrodę Ryszarda Milczewskiego-Bruno „Gaśnica terenowa” (2007), odznakę honorową "Zasłużony dla Kultury Polskiej" (2015), Nagrodę Artystyczną Prezydenta Miasta Bydgoszczy (2018), MEDAL 100-LECIA ODZYSKANIA NIEPODLEGŁOŚCI (2018) oraz Brązowy Medal „Zasłużony Kulturze Gloria Artis” (2019). [Fot. Krzysztof Szymoniak]

 

*     *      *

             Oglądamy je w surowym otoczeniu, drewnianych, niedokończonych konstrukcji. Patrząc na tę dziwną bliskość – ludzkiego ciała i twardego drewna – które niejednokrotnie przenika przez ciało, wydaje się, że na tym świecie nie ma nic sobie bliższego. Drewno może oznaczać to, co materialne, ale też logiczne, konkretne i potrzebne w  ludzkiej codzienności. To, co wiąże człowieka z przeznaczonym mu czasem i miejscem. Rozwojem i staraniami o spełnienie swojego niepowtarzalnego życia. Jest to również przejaw doznanego cierpienia i ran. Także, wspomnianej niegdyś przez Jana Kaję, drogi prowadzącej od kołyski do trumny. A  pomiędzy nimi, widoczna na obrazach, próba stworzenia materialnego schronienia na krótki czas życia. Tak wiele może być zawarte w surowości drewna. A gdy deski przetną się w znaku krzyża, nagle jawi nieskończoność wraz z tajemnicą Odkupienia.

             Ludzie na obrazach Kaji zdają się na Opatrzność. I stąd ich spokój, uniesienie nad ziemią, poddanie się silnemu podmuchowi wiatru, a także sile grawitacji podczas spadania. Będąc sobą, egzystując w pewnym odosobnieniu i potrzebie wyciszenia, zarazem nadsłuchują oni głosów z zewnątrz. Odpowiadają im, grając na  prostych instrumentach najbardziej własną, pochwalną pieśń dla życia.

 

Hanna Strychalska

*      *      *

(…) malarstwo może stanowić „miejsce teologiczne”, uobecniające – jak w ikonie – to, co święte, lecz również ujawniające postawę samego artysty, zmagającego się z treściami natury religijnej. Wiele obrazów Kaji ma właśnie teologiczny wydźwięk, podąża wręcz ewangelicznymi śladami Chrystusa.

(…) Jego realizm pozostaje realizmem uwznioślonym, realizmem poetyckiego niedopowiedzenia. Nie chce on bowiem zatrzymywać się tylko na powierzchni kolorów, linii, kształtów. Pragnie wyjawiać własne doświadczenie więzi z Bogiem, by – już artystycznie przetworzone – mogło pobudzać i ożywiać kontemplatywne postawy u innych ludzi, aktywizować ich duchowe praktyki. Jest przekonany, że malarstwo tylko wtedy wywołuje religijnie uniesienia, kiedy ma u swych źródeł określone przeżycie powiązane z wiarą, a oddziałuje tym powszechniej i intensywniej, im jest doskonalsze artystycznie.

ks. Jan Sochoń

 

*      *      *

(…) Sztuka powinna ogarniać wszystko, ale też we wszystkim musi odnaleźć właściwy kierunek, musi znaleźć szczelinę ze światłem, aby nie pozostawiać człowieka bezradnym i bezsilnym, pogrążonym w beznadziei. Nie może wyprowadzać poszukującego w nieznane, by porzucić go w ciemnościach.

Rola artysty jako współbrata i przewodnika to postawa, która zdaje się być dla Kaji czymś ważnym i przekonywującym. (…) malarz ocala obraz człowieka pragnącego. Obraz kogoś, kto wierzy, bo zawierzył. Wiedzą sumienia dla artysty jest wolność przeżywana w prawdzie. W prawdzie stara się widzieć drugiego człowieka. Bycie razem z nim pozwala otwierać się wzajemnie. Wspólne przebywanie staje się "przełamaniem" upływu czasu. Czy tak następuje powrót do jedności, jedności, w której możemy odkryć siebie?

                                                                                                                          Jacek Soliński