W czterdziestej piątej odsłonie "Życia w ukryciu" Galeria Autorska proponuje poezję Jarosława Jakubowskiego i obrazy Wojciecha Nadratowskiego.

-------------------------------------------------------------------------------------

Jarosław Jakubowski – poezja

Jarosław Jakubowski, ur. 6 III 1974 r. w Bydgoszczy. Poeta, prozaik, dramatopisarz.

Zbiory poezji: Wada wymowy (1996), Kamyki (1998), Wyznania ulicznego sprzedawcy owoców (2003), Wszyscy obecni (2006), Pseudo (2007), Ojcostych (2007), Flow (2012), Święta woda (2012), Światło w lesie (2015), Wzruszenia (2017).

Zbiory prozy: Slajdy (2009), Cyryl, dlaczego to zrobiłeś? (2012), Oczy pełne strachu (2014), Rzeka zbrodni (2015), Hejter (2020), Wojna (2020).

Zbiory dramatów: Generał i inne dramaty polityczne (2014), Prawda i inne dramaty (2017), Czerwony autobus. Didaskalia (2020), Witaj Barabaszu. Nowe dramaty (2020).

Wyróżniony m.in. Grand Prix XI Festiwalu Polskich Sztuk Współczesnych „Raport” w Gdyni, nagrodą główną i nagrodą publiczności Ogólnopolskiego Konkursu Dramaturgicznego „Metafory Rzeczywistości” w Poznaniu, nagrodą za scenariusz oryginalny spektaklu telewizyjnego na Festiwalu Dwa Teatry Sopot 2019, nagrodą główną konkursu na słuchowisko radiowe o Bitwie Warszawskiej 1920 roku. [Fot. Krzysztof Szymoniak]

 

SIERPIEŃ. SCHODZĘ Z WYSOKIEGO BRZEGU
 
Od czasu do czasu odwiedzam to miejsce,
schodzę z psem z wysokiego brzegu,
zdejmuję ubranie i przez prześwit w trzcinie
wślizguję się w chłód wody.
 
Jezioro jest pełne życia i śmierci,
światła i ciemności; marszczy się, wygładza.
Wypływam daleko aż pies staje się rudą kropką.
Jestem drobiną na napiętej skórze wielkiej istoty.
 
Słońce zniża się nad lasem na drugim brzegu,
wolno przepływa żaglówka, stworzenie uwija się
wokół swego. Chciałbym tu zostać, otoczony wodami
jak płód. I niczego już nie zaczynać, nie kończyć.
 
15 sierpnia 2020 r.

 

POŁOWA LIPCA. OKNO POGODOWE
 
Lato przelewa się jak syrop z pękatych słojów,
oblepia palce, do nozdrzy podaje zapach
rozgrzanego piachu, kłosów traw i czegośjeszcze,
co może być jeziorem wołającym zza sosen
 
albo dziewczyną na tafli jeziora, patrzącą
na niebo, które przecina myśliwiec.
A wszystko rysowane grubą, pewną kreską
i wypełnione tłustymi farbami.
 
Na górze nieruchome bryły obłoków, spiętrzenia
i nagłe urwiska, pieczary, prześwity; u dołu
zielona gęsta krew, a jeszcze niżej cień,
otwarty pokład węgla, odłamków skorup i kości.

 

 

NIE STRZELAĆ DO AKTORA
 
Mieczysławowi Franaszkowi z przyjaźnią
 
Na początku było, co było.
Od słowa do słowa stał się język.
Język rozmnożył się, ale pozostał
spragniony śpiewu.
 
Wtedy zza kulis wszedł Aktor
i stała się mowa, a słowo
wróciło do początku, gdy było
samą barwą, melodią i rytmem.
 
Nie wypędzajcie z miasta komediantów,
kuglarzy, magików. Pozwólcie im mówić
głosami, językami, niech śpiewają
w ciemności, przy ogniu.
 
23 sierpnia 2018 roku

 

 

NA PRZYKŁAD PTAKI
 
Na przykład ptaki. Nie muszą się tłumaczyć,
są i to im wystarczy. Śpiewają, bo śpiewają,
mają gdzieś piękno, robią tylko to co należy
do ich natury, żaden teatr, czyste istnienie.
 
Gdy widzą drzewo, przysiadają na nim, potem
lecą dalej, w powietrze, a ich głosy mieszają się
z rykiem motorów, z żalem za chwilą,
która uleciała donikąd. Ptaki są lepsze
 
od nas, chociaż staramy się uzasadnić
każdy oddech. Są zawsze bliżej przyczyny
i dalej od pojmowania. Nie chciej być ptakiem,
staraj się ich nie płoszyć.

 

 

DWIEŚCIE JEDENASTY KILOMETR
 
                                               Krzysztofowi Kuczkowskiemu
 
A więc tak właśnie kończy się podróż:
na dwieście jedenastym kilometrze, na
przydrożnej łące maków, chabrów i krwawnika,
pod chmurami, które niewzruszone płyną.
 
Nie wiemy dlaczego i co dalej, na dwieście
jedenastym kilometrze zakładamy obóz przejściowy.
Szukamy sposobów, ale one znajdują się same,
trzmiel zawisa nad kwiatem macierzanki,
 
po chwili jego miejsce zajmuje bielinek kapustnik,
śmiesznie uparty w swoim chaotycznym locie.
Mogło być gorzej, choć nie wiemy, co mogło być.
To, co jest, jest większe. Tak właśnie zaczyna się podróż.

 

-----------------------------------------------------------------------------

„Las stał się dla poety miejscem, gdzie istnienie przejawia się najpiękniej i najprawdziwiej, uświadamiając mu jednocześnie jego ścisłą więź z ptakami, zwierzętami, owadami, drzewami i pomniejszymi roślinami oraz wspólne z nimi przemijanie Są to powiązania nie tylko emocjonalne, ale przede wszystkim – istotowe, rzec by można: ontologiczne (Początek kwietnia, przebudzenie lasu). Ontologia zaś i dyskretnie lecz konsekwentnie podążająca jej śladem metafizyka, by należycie się rozwinąć, potrzebują stabilnej podstawy faktów, nazw gatunkowych oraz konkretnych, najlepiej uszczegółowionych, obrazów. Gdy na nich właśnie skupi podmiot swą uwagę, odsłania mu się nawet czysta natura czasu „bez miary/ bez przestrzeni” (Noc w Kuźnicy na Helu).

(…) Wolno już chyba postawić hipotezę, że szczęście przeżywane przez poetyckiego bohatera bierze się z dążenia do uporządkowanych relacji z tym, co widzialne, dotykalne oraz z tym, co zostało mu dane w nadprzyrodzonej intuicji.”

Piotr Wiktor Lorkowski

 

„Jarosław Jakubowski to czujny rejestrator tego, co wokół, tego, co dzieje się nieopodal i niepostrzeżenie. Przygląda się uważnie rzeczywistości, wydobywa z masy zdarzeń każdy szczegół, przykłada do niego odpowiednie słowo, scala w wiersz. To poeta scenek obyczajowych, zwyczajności, jaką możemy zobaczyć na naszych podwórkach. Osiedlowe garaże, gdzie chyłkiem pije się piwo, miejsca za blokami, gdzie ukradkiem można zawędrować z nadpitą butelką, pety leżące na klatce, trawniki zafajdane przez psy, trzepaki, na których ktoś z rzadka wymierza cięgi swojemu dywanowi. Sceny z wierszy Jakubowskiego rozgrywają się pędem zwyczajności – to z jednej strony, ale z drugiej strony wiersze tego poety mają wagę i ciężar, wszak poeta docenia możliwość wspólnego odprawiania rozmaitych, domowych guseł.”

Bartosz Suwiński

 

„Ważne, że czuję w tym autentyzm, wiem, że autor nie zmyśla, gdy pochyla się nad żuczkiem, żylistkiem, patrzy jak kołuje kruk. Cały rok opisany przez autora "Świętej wody" to rok pełen wdechów czystego powietrza, dobrych myśli, pogodzenia się z losem. I te proste wiersze pozwalają na jakieś prywatne oczyszczenie: "idę wsłuchany w bezrozumny, szczęśliwy bełkot morza"; "Szczęśliwie niezauważony, doskonale wtopiony". Ujmująco brzmi ciąg dalszy tej frazy: "popycham dzień jak pracowitą kosiarkę". Albo o radości z domu "za chwilę otworzymy drzwi, uderzy nas / ciepło".”

Krzysztof Kleszcz

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Wojciech Nadratowski obrazy

Wojciech Nadratowski ur. 1957 w Wąbrzeźnie. Malarz i rysownik, zajmuje się także grafiką wydawniczą, ma na swoim koncie pokaźną liczbę opracowań graficznych przygotowanych do literatury pięknej i  poezji (Wydawnictwa Pomorze). W latach 80. XX w. współpracował z Ilustrowanym Kurierem Polskim. Od 1979 r. związany jest z Galerią Autorską Jana Kaji i Jacka Solińskiego w Bydgoszczy. W latach 1980-1984 zajmował się działaniami konceptualnymi pod auspicjami (założonego przez siebie) Biura Strat Bezpowrotnych. Jest autorem kilkunastu indywidualnych wystaw malarstwa. Uprawia głównie pejzaż oscylujący między poetyckim realizmem, abstrakcją a surrealizmem. O swojej twórczości mówi: „Jest to próba subiektywnej rekonstrukcji i przemiany zewnętrznych wartości w kompozycję ułożoną według własnej logiki i wrażliwości”. [Fot. Jan Kaja]

 

 

RYBY WOJCIECHA NADRATOWSKIEGO

 

Malarstwo Wojciecha Nadratowskiego to niezwykłe świadectwo pracy wyobraźni. Już pierwszy rzut oka na te dzieła daje wrażenie ich niesamowitej rozpiętości formalnej, jakby siły twórcze domagały się wciąż nowego wyrazu. Znajdziemy tu nawiązania, a nawet cytaty odnoszące się do wielkich malarzy, takich jak choćby van Gogh czy Kandinsky i w tym sensie jest to malarstwo erudycyjne, jednak pastisz nie jest tu celem sam w sobie, jest raczej wyrazem świadomości, że stanowi się część długiej tradycji malarskiej.

Najbardziej charakterystycznym motywem malarskim Wojciecha Nadratowskiego jest ryba. Nie jest to zwierzę przedstawiane realistycznie, to raczej wehikuł, który unosi różnorakie znaczenia. Jest ryba z pyszczkiem-trąbką, ryba wtopiona w jeziorne struktury, ryba „militarna”, ryba-literat, której ciało pokrywają zapisane kartki-łuski, ryba-odcisk ręki, szyba-szkielet... Ryba Nadratowskiego to kłębowisko brył, kolorów, słowem - kłębowisko życia, jego skumulowana forma.

Bardzo ciekawym zagadnieniem, nad którym warto się pochylić, jest „ryba czasu”. Dlaczego ryba czasu? Co to takiego? Malarz przedstawia te dziwne stwory z tarczami zegarowymi, które pokrywają je jak łuski albo wręcz wypełniają jak skomplikowany mechanizm połączonych ze sobą kółek. Ryba czasu, pogrążony w bezruchu fenomen, zanurzony w oceanicznej toni, aż się prosi, żeby traktować go jak symbol, znak wczesnych chrześcijan. Takie odczytanie oczywiście jest uprawnione, tym bardziej, że mroczny świat podwodny to niejako naturalne środowisko archetypów. Z wody przecież bierzemy, my ludzie, swój rodowód. Z wody wypełzł nasz daleki przodek i z wód płodowych matki wychodzimy na świat.

Pamiętając o tych wielorakich uwarunkowaniach, uważam jednak, że ryba czasu to nade wszystko próba odpowiedzi na pytanie o istotę sztuki. Sztuka, zdaje się mówić nieme stworzenie, to synteza tego, co ograniczone w czasie i tego, co wieczne, tego co cielesne i tego, co duchowe, tego co ludzkie i tego, co pozaludzkie. A więc, parafrazując słowa Kierkegaarda o człowieku, sztuka to synteza. Nie zapominajmy wszak o jeszcze jednym, często pomijanym, a przecież bardzo ważnym czynniku. Sztuka to także radość, szczęście, którego doznaje artysta w chwili twórczego spełnienia, ale też uwznioślenie odbiorcy, przeniesienie jego percepcji na poziom albo kilka poziomów wyżej.

Obrazy Wojciecha Nadratowskiego są gestem artystycznej odwagi, a nawet – tak to trzeba ująć – bezczelności. Twórca dokonuje próby wykreowania całości własnego świata, od oceanicznych głębin aż po wyżyny ludzkich blokowisk i wyżej, po ciemniejący błękit nieboskłonu. Można by z tych obrazów wznieść swoisty ołtarz światu albo mówiąc inaczej - światołtarz. Dlaczego ołtarz? Ponieważ przepełnia te dzieła afirmacja życia, pomimo a może właśnie z powodu życia tego ulotności.

 

Jarosław Jakubowski