W sześćdziesiątej trzeciej odsłonie "Życia  w ukryciu" Galeria Autorska proponuje poezję Macieja Krzyżana i obrazy Jana Kaji.

Maciej Krzyżan – poezja

Maciej Krzyżan – poeta, archiwista w Archiwum Programowym TVP w Poznaniu. Urodził się w Namysłowie, z którego wyjechał wraz z rodzicami do Kłecka, gdzie spędził najszczęśliwsze lata dzieciństwa. Od 1978 mieszka w Gnieźnie. Jest absolwentem filologii  polskiej UAM. Wiersze drukował m. in.: w „Czasie Kultury”. „Toposie”, „Wyspie” i „Akcencie”, a ostatnio także na stronie recogito.eu; swoje nowe teksty od pewnego czasu dość regularnie publikuje na łamach sopockiego „Toposu”. Zajmuje się także omawianiem nowo publikowanych tomików poetyckich. Należy do  Stowarzyszenia Pisarzy Polskich.

Opublikował siedem zbiorów wierszy – „Okruchy”. Prymasowskie Wydawnictwo Gaudentinum,  Gniezno 2008, „Tymczasem wracam do swoich”. Wydawnictwo Literackie i Naukowe Radwan, Tolkmicko 2011, „In tempus praesens”. Biblioteka Poezji Współczesnej. Zeszyty Poetyckie, Gniezno 2013, „Rekolekcje, czyli zapiski z trzeciego piętra”. Biblioteka Toposu, Sopot  2013, „Poezja (nie)hermetyczna i podobne rytmy, czyli idąc dalej”. Galeria Autorska Jana Kaji i Jacka Solińskiego, Bydgoszcz  2015, „Tęsknota. Wybór wierszy” Galeria Autorska Jana Kaji i Jacka Solińskiego, Bydgoszcz 2017 oraz „Duszyczka”, Biblioteka Toposu, Sopot 2019.

Recenzje jego publikacji ukazywały się m. in. w „Toposie”, „Latarni Morskiej”, „Nowych Książkach” oraz „Nowym Napisie”. [Fot. Krzysztof Szymoniak]

 

wspomnienie

 

przyjemny zapach świeżo
smołowanego płotu który
wyznacza granice tego
co dozwolone i
 
szczenięca kryjówka w pełnych
życia królestwach nieznanego
nam jeszcze Linneusza
 
pamiętam
nie trzeba było niczego
więcej do szczęścia

 

 

olśniony

 

jest piąta rano
wiele lat temu
                       
nastoletni wracasz z
nocnego jam session -
 
nagle -
 
olśniony żywiołem
słonecznego przebudzenia

           

 

wyjawione, wysłuchane, ze snu

 

jaka jest prawda
o twojej duszy
w tę odległą
sierpniową noc
z pełnią księżyca
muskającą górskie granie
 
wasza towarzyszka
Tereska-niejadek
(jedno jabłko w trakcie
całodniowej wędrówki)
już odtransportowana
rzadką o tej porze okazją
 
zostało was dwóch
na opustoszałym szlaku
z dala od schroniska
                       
więc jaka jest prawda
o twojej duszy po tylu
latach wspólnych wypraw
w tamte podniebne okolice
 
co wybierzesz w tę
pełnię nocy dawno
za granicą dnia

 

 

trach bach

 

trach
bach
 
dane osobowe
tracą ważność -
                       
imię nazwisko
miejsce zamieszkania
 
trach
bach
 
nie ma
właściciela
                       
tylko znak zapytania
na nieboskłonie

 

 

duszyczka

            z Thomasa Stearnsa Eliota                   

 

od momentu poczęcia mozolnie
aż po kres samotności
                       
muskana śmiertelnym oddechem
z wiatykiem na drogę
powraca w rękę z której
 
wypadła

                       

 

pierwsza komunia

                       

czyż mogłeś przypuszczać wtedy
w dzień pierwszego wniknięcia
w twoje serce
 
czyż mogłeś przypuszczać że po
niewinnych miesiącach przyjaźni 
znajdziesz się tak blisko Ukrytego
 
czyż mogłeś wówczas przypuszczać
w jak mroczną noc uciekniesz po latach
                       
jakże daleko od brzemiennej
wspólnoty wiernych pokoleń
 
                                               25 maja 2018 r., po 43. latach

           

 

joni mitchell, ciało i szron

 

niedzielny wieczór
joni mitchell śpiewa
delikatnie how do you stop
z płyty turbulent indigo
                       
w sąsiednim pokoju
za przymkniętymi dyskretnie
drzwiami basia nieco się
tego wstydząc uprawia
gimnastykę i walczy o
sylwetkę godną akceptacji
                       
tymczasem ja z zapartym tchem
badam w sobie przyswajalność
wierszy joachima sartoriusa
tykających szronem -
 
tik tak tik tak tik tak
po trzykroć
tak

 

 

upalny maj 2018

 

na naszym balkonie
żółte i błękitne prymulki
spalone upalnym słońcem
                       
lubię ten balkon
szczególnie rześką
późną nocą z nakrapianym
niebem i ciszą wokoło
 
lubię tę ciszę przerywaną
jedynie ptasim kwileniem
i subtelną prośbą basi -
           
chodź połóż się
obok
                       

 

 

zachód słońca

 

rozstąpiły się burzowe
chmury i niebo nad
miastem płonie
 
jakby
 
chciało spopielić całe
zło mijającego
 
dnia

 

 

przechadzka

 

kawiary* - najbliższa
okolica otwiera się przed
nami w to słoneczne
i ciepłe popołudnie -
                       
oto mijamy różową
aleję migdałka trójklapowego
pulsującą delikatnie
 
dalej tuż przy ścieżce smukłe
i dostojne skrzypy polne które
proszą się o spojrzenie
                       
i wreszcie oniemiali w zachwycie
parę urokliwych mandarynek
w tym przydrożnym cieku
nieopodal fabryki okien
 
zwyczajna przechadzka
zapisana w albumie
nowo narodzonej
pamięci
 
*Kawiary – osiedle w południowo-wschodniej części Gniezna

 

 

smołdziński las

 

baza na wzgórzu a nad łąkami
nisko lewitujące bociany
 
cykanie świerszczy w trawie
i brzęczenie pszczelego roju
w sędziwym dębie strażniku
spokojnego snu
 
i nas dwoje wędrowców
w poszukiwaniu ucieczki
od miejskiego gwaru
 
samotna latarnia w czołpinie
z widokiem na wydmę
czołpińską łaskawą jedynie
dla piaskownicy zwyczajnej
i wydmuchrzycy piaskowej
 
tylko tyle albo aż tyle
życia oraz szum morza
kojący rany po złych dniach
o których chcemy zapomnieć
 
rozpierający piersi dotyk          
szczęścia
           
                                   wakacje 2018

 

 

zawsze pytajnik

                        pamięci Tadeusza Różewicza
 
skąd szatan i
unde malum
panie tadeuszu
                       
skoro wszystko
boską ręką stworzone
było dobre
 
teraz
                       
coraz częściej
nie ma boga
 
więc czyim jest
dziełem ta siła fatalna
naszej wolności

 

 

z kroniki rodzinnej

 

dziadek florian 1943 majdanek
babka halinka żyła jeszcze
sześćdziesiąt lat i pozostała wierna mężowi
 
dziadek tadeusz 1976 leżajsk
babka helenka żyła jeszcze
dwadzieścia pięć lat i także w jej
życiu nie było innego mężczyzny
                       
halinka i helenka umierały jako
dziewięćdziesięcioletnie starowinki
 
po cichutku odchodziły od nas do swych
mężów wypatrujących ich powrotu
zapewne już z lekkim zniecierpliwieniem

 

                       

obietnica

 

w twoim poczęciu
jednako zapisane
                       
obietnica poranka i
zapowiedź zmierzchu  
 
pomiędzy
 
niczym gliniane naczynie
wypali się twój ślad

 

 

majdanek, czyli wiara wystawiona na próbę

                                              
nigdy się nie dowiesz
jak umierał florek
zamknięty w baraku
na zgwałconej ziemi
w pasiaku za drutami
 
nigdy się nie dowiesz
czy myślał wówczas
o żonie i dzieciach
czy o pokoleniach
które będą z niego
 
nigdy się nie dowiesz
czym były strach i ból
czym codzienny dotyk
śmierci aż po nieistnienie
 
nigdy się nie dowiesz
jak umierał florek

 

 

god bless the child

 

za ścianą
billie holiday śpiewa
god bless the child
 
a u naszych dzieci często
wbrew i często mimo Boga
                       
posłuchaj
jak pięknie
billie holiday śpiewa
god bless the child

 

 

chrzest

 

nad wodą wielką i czystą
narodziłem się prawdziwie
 
z wody wielkiej i czystej
wyszedłem nieskalany
 
słowem
 
dopiero posunięty w latach
wziąłem próżny język za dobrą
 
monetę

 

 

muzyka wieczorem

                        pamięci Jarosława Iwaszkiewicza
 
wkrótce nadejdą chłody
a bzy i jaśminy obumrą
 
i znów trzeba będzie
czekać aż odkwitną
 
nawet i bez ciebie poeto
nawet i bez ciebie

 

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Duszyczka pojawiająca się w nowych wierszach Macieja Krzyżana bardzo chciałaby być duszą dorosłą, należycie uformowaną, dojrzałą do poznania Boga, w konsekwencji zaś – do zbawienia. Ma na to poważną szansę, choć na razie widzimy ją w drodze do celu. Użycie deminutivum kojarzy się początkowo z przedśmiertną, melancholijną apostrofą cesarza Hadriana „animula, blandula…”. Jednakże bezpośrednią inspirację czerpie poeta z wiersza Eliota przedstawiającego animulę jako byt tyleż swobodny, co pobłąkany w doczesnym bytowaniu, ukojony dopiero w chwili, kiedy świat opuszczając, opatrzona wiatykiem wraca do swego. Zdeterminowaną genetycznie sekwencję ziemskiego życia podmiot poezji Krzyżana rozpoznał od dawna; teraz, ku własnemu i czytelnika pouczeniu tak ją definiuje:

w twoim poczęciu
jednako zapisane

obietnica poranka i
zapowiedź zmierzchu

pomiędzy

niczym gliniane naczynie
wypali się twój ślad[4]
(obietnica)

Więc nie serce, nie czujnie sceptyczny umysł, ale właśnie duszyczka jest dla Krzyżana tym, co nasz byt określa. Do jej nikłości użycie zdrobnienia pasuje jak ulał. Że mało okazała, nie znaczy, iż nieważna. Przeciwnie – tak ważna, że zasługuje na anielską interwencję, gdy grozi jej realne niebezpieczeństwo (zob. ocalony). Cudowny ratunek podmiot rozpoznaje natychmiast jako łaskę lub dar. Identyfikuje ją od razu, spontanicznie, prawie instynktownie. Zapewne się nie myli. Wystarczy bowiem wziąć do ręki reprezentatywny dla twórczości gnieźnieńskiego poety wybór Tęsknota[5], aby się przekonać, że jego tekstowe „ja” od dawna potrafi przyjmować dary i wypowiadać za nie szczerą wdzięczność. Jeśli nie wprost, to drobnym, acz wyraźnym napomknieniem, wzmianką o swojej reakcji czy stanie uczuciowym. Wdzięczny, więc przychodzą do niego nowe dary; do nastoletniego zachwytu budzącym się dniem (olśniony) dołącza niedzielny wieczór spędzony na lekturze z łagodnym jazzem w tle (joni mitchell, ciało i szron), zaproszenie do małżeńskiej bliskości (upalny maj 2018), wytchnienie w smołdzińskim lesie. Było tym darem także pożegnane już szczęśliwe dzieciństwo w wielkopolskim Kłecku. Darem darów pozostaje nazwana tutaj wprost komunia ustanawiająca świetlistą wspólnotę z Bogiem (agape). Na darach tych można zbudować wiele – właściwie wszystko, cały ład egzystencji, zwłaszcza że do moralnego DNA podmiotu poezji Krzyżana przynależy także umacniający przykład, który w swoim wytrwałym wdowieństwie dały jego wierne przodkinie zamordowanym lub zmarłym mężom (z kroniki rodzinnej).

Z takiej mocy darów, z umiejętności ich przyjmowania, rodzi się wiara. Tym bardziej zdumiewa, że poeta uważa ją za akt bez reszty irracjonalny, za „szaleństwo / pozbawione rozumowego // sensu”; gdzie indziej zaś zastanawia się:

a co jeśli Boga
nie ma i

daremny ten trud
ewangelicznej mowy

nie wiem
nie mam pewności
pozostaje ryzyko
wiary
(ryzyko)

 

Liryczne „ja” Krzyżana byłoby gotowe zaryzykować swą wiarę w Boga, którego przymiotem pozostaje całkowita odmienność od obiegowych czy uproszczonych wyobrażeń, w bóstwo doskonale wolne i nie pozwalające się światu „obłaskawić / wspólną wieczerzą / w miejscu postoju”. W tym wyimku z wiersza trawienie świata pobrzmiewa echo rozczarowania, przeżywanego przez uczniów uchodzących z Jerozolimy do Emaus, streszczające się w słowach „A myśmy się spodziewali…” (Łk 24,21). Pokorna wiara każe przyjąć Boga ze wszystkimi jego paradoksami – przede wszystkim z jego sprawiedliwym miłosierdziem oraz miłosierną sprawiedliwością (zob. deus ex machina). W porządku wiedzy o poetyckiej teologii Krzyżana dałoby się może nawet postawić hipotezę, że właśnie w pogodzeniu sprawiedliwości z miłosierdziem najpełniej objawia się absolutna istota Boga. Dotykamy tu już kategorii filozoficznych, co jest o tyle uzasadnione, że Maciej Krzyżan otwarcie przyznaje się do dialogu z myślą Józefa Tischnera czy Lwa Szestowa, aczkolwiek odwołując się od idei tego drugiego, wolno chyba stwierdzić, że teologicznie poeta sytuuje się bliżej Jerozolimy niż Aten. Bóg pojmowany antyracjonalnie pozostaje także trudny do zaakceptowania dla tych, którzy woleliby rozwiązania proste, bardziej „dzisiejsze” (por. god bless the child). Wiara, nawet bardziej niż z przekonaniami, wiąże się z określoną postawą. W momentach wewnętrznego chaosu wymaga stanowczości (opętanie). Nie omija także kwestii trudnych – zagadnienia autentyczności (maski) lub rzeczy nazywanych ogólnie ostatecznymi (śmiertelne). Niechże nas nie zmyli lekkość tonu, z jaką opisuje poeta nagłe a niespodziewane rozstanie z życiem (trach bach); wszak o tym zdarzeniu na razie można powiedzieć tylko tyle, iż po uchwytnych znakach czyjejś obecności potwierdzonej danymi osobowymi, pozostaje „tylko znak zapytania / na nieboskłonie”.

Pomieszczone w Duszyczce wiersze zwykle zwięzłe, skrótowe, ciekawie wpisują się w model liryki medytacyjnej. Stąd mogą okazać się zajmujące dla tych, którzy wyłączywszy się chociażby na moment ze swego powszedniego zabiegania chcieliby w chwili skupienia powrócić do aksjomatów uświadamiających kierunek i cel istnienia.

Piotr Wiktor Lorkowski, Augustyńska lekcja. Aksjomaty wiary,
„Nowy Napis Co Tydzień”, 2020, nr 37

 

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Jan Kaja – obrazy

Jan Kaja ur. w 1957 r. w Bydgoszczy, malarz, fotograf, wydawca. Od 1979 r. wspólnie z Jackiem Solińskim prowadzi Galerię Autorską. Jest autorem kilkudziesięciu wystaw indywidualnych. Dokumentacja działalności Galerii Autorskiej i dokonania jej twórców eksponowane były w różnych ośrodkach w kraju: Bydgoszcz, Gdańsk, Sopot, Toruń, Warszawa, Łódź, Kraków, Lublin; za granicą: Paryż, Rzym, Pradze, Tokio i Edynburgu. Autor cykli malarskich m.in.: „Postacie ezoteryczne”, „Bramy”, „Droga Krzyżowa”, „Droga do Betlejem”. Otrzymał m.in.: Nagroda na Biennale Sztuki Sakralnej w Katowicach (1993), Medal za Twórczy Wkład w Kulturę Chrześcijańską (2002). Medal Prezydenta Miasta za szczególne zasługi dla Bydgoszczy (2004 i 2014), Bydgoską Nagrodę Strzała Łuczniczki za wydanie Książki Roku (2005, 2007, 2009 i 2011) Nagrodę Ryszarda Milczewskiego-Bruno „Gaśnica terenowa” (2007), odznakę honorową „Zasłużony dla Kultury Polskiej (2015), Nagrodę Artystyczną Prezydenta Miasta Bydgoszczy (2018), MEDAL 100-LECIA ODZYSKANIA NIEPODLEGŁOŚCI (2018) oraz Brązowy Medal „Zasłużony Kulturze Gloria Artis” (2019). [Fot. Jacek Soliński]

 

Malarstwo Jana Kaji

 

(…) nie sposób nie odróżniać malarstwa Kajii pośród dokonań innych twórców. Kaja ma swój język, dykcję, tematy i klimat – niepowtarzalne i jedyne. W czym rzecz?

Ten znamienity malarz prezentuje przede wszystkim ludzkie postacie – bawiące się dziecko, kobietę przygotowującą jakiś posiłek, mężczyznę zadumanego. Postaci te umieszcza w najzwyklejszych wnętrzach, drewniane drzwi i ściany, okno, a za nim zarysy krajobrazu.

Słusznie powiada ksiądz Sochoń o tej tematyce obrazów Kaji: „Ciało w rozpoznaniu Kaji nie stanowi zasłony; jest przezroczyste w tym znaczeniu, że niczego z egzystencjalnych doświadczeń nie przekłamuje, nie skrywa ani nie niszczy, zwłaszcza swej bezradności i bezsilności. Zaprasza natomiast do współmyślenia, współodczuwania z tym „doświadczeniem”, jakie sugeruje dany obraz.”

Niezwykłym osiągnięciem tego artysty jest to, że jego w zasadzie realistyczne malarstwo, jest jednocześnie metafizyczne. To co się na obrazie dzieje, odbywa się w realności, pospolitości wręcz, a jednocześnie jest transcendentne i właśnie metafizyczne. Niczym niderlandzcy mistrzowie, Kaja maluje zwykłych ludzi w sąsiedztwie doczesności i wieczności. Kaja wytwarza pewien klimat, który narzuca się widzowi. Udane uwagi o tym malarstwie zamieścił Marek Kazimierz Siwiec w wierszu „Warto? W jesiennie popołudnie Jana Kaji”:

 

Kobieta układa na stole przyniesione owoce
czy też zbiera do torebki?
(…)
Nie wiemy. A jeśli nie wiemy, to i czas nie płynie
(…)
Może być czasem w tę i w drugą stronę.
Czyli raczej chwilą wstrzymaną
przed pędem przemijania”

(Warto? W jesienne popołudnie Jana Kaji”)

 

No, właśnie, o czas tu idzie, o styk wieczności i doczesności, o celebrowanie chwili, o obietnicę jakiejś doczesnej wieczności.

Niżej podpisany zatytułował swój debiutancki tomik poezji „Czasowo nie ma wieczności”. Rozumowałem wówczas tak – upływ czasu niweczy ludzkie roszczenia do wieczności. Kaja pochwytuje chwilę ludzkiego bytowania i czyni ją wieczną. Czas, jak powiadają, w takiej chwili staje w miejscu. I Kaja osiąga zadziwiający efekt. Otóż nie podejmując tematyki sakralnej, tradycyjnych motywów religijnych, czyli, na przykład, męczeństwa Chrystusa, Ostatniej Wieczerzy itd., mamy do czynienia z malarstwem religijnym i kontemplacyjnym. To jest opowieść o powszedniej, codziennej religijności zwykłych ludzi i samego autora. Kaja nie zostawia bohaterów swoich obrazów osamotnionych wobec śmierci, czy zła. Malarz wręcz wyraża pewną troskę wobec swoich bohaterów. On, demiurg tego malarskiego świata, chce ocalenia i spełnienia swych postaci. Spełnienia w danej chwili i w oczekiwanej wieczności – i chwila jest tu częścią wieczności. No, bo jakże inaczej – tu i teraz przechodzi w tych obrazach płynnie w zawsze i wszędzie. Wzruszający jest wręcz efekt spokoju i wyciszenia w pochwytywanym przez Kaję we wielu obrazach, owego procesu przenikania się doczesności i wieczności.

Jeśli zestawić ze sobą i potraktować jak klatki filmu obrazy Kaji, to otrzymamy film o ludzkiej doczesnej wieczności, swoisty balet tu i teraz oraz tam i wszędzie.

(…) Kaja stwarza rzadką w dzisiejszej sztuce okazję do zadumy nad naszym życiem, przecież życiem zwykłych ludzi.

Krzysztof Derdowski