W pierwszej części zaprezentowało się kubańskie trio Alfredo Rodrigueza (piano), któremu na basie towarzyszył krajan Reinier Elizarde Ruano, a na perkusji Hiszpan Michael Oliveira. Wykształcony muzycznie w hawańskich konserwatoriach jako 18-latek w 2003 roku wyróżniony został w konkursie dla młodych pianistów jazzowych, a karierę międzynarodową zaczął od udziału na festiwalu w Montreux. Grywa na cały świecie – w Europie, Azji i Afryce ze swoim zespołem, a także z wybitnymi jazzmenami amerykańskimi.
Jego muzyka przesiąknięta jest latynoskimi klimatami, co dało się odczuć szczególnie w pierwszej części koncertu, w której pomieściła się obszerna partia bassowa, pełna karaibskiego smutku i nostalgii, urokliwie zagrana przez Ruano. Tutaj Rodriguez namalował duszę i los jego ojczyzny, budując napięcie tempem i siłą dźwięku. W swojej pianistyce, doskonałej technicznie, Rodriguez inspiruje się muzyką wielu kultur, wykorzystując ją jako elementy wzbogacające środki wyrazu świadczące najlepiej o jego własnej wrażliwości, temperamencie i młodzieńczej fantazji. Pomagali mu w tym doskonale pozostali członkowie zespołu wspomniany już basista, ale także hiszpański perkusista M. Oliveira, który dwukrotnie pokazał klasę na tym instrumencie.
Najlepsze Rodriguez zostawił na zakończenie swojego występu. Zaprezentował starą, kultową pieśń kubańską “Guantanamera”, w której całe trio wspięło się na wyżyny swoich umiejętności, a sam lider wykazał błyskotliwym talentem, improwizując temat na wiele sposobów, pokazując go z wielu stron i wciągając do wspólnej zabawy i śpiewu bydgoskich jazzfanów. To żywiołowe i pełen fantazji wykonanie poderwało publiczność do standing ovation.
Na bis Alfredo Rodriguez Trio zaproponowało nieśmiertelne, meksykańskie “Besame mucho”, aby pokazać także inne oblicze zespołu, muzykę stonowaną, graną subtelnie i uczuciowo.
Drugą część wieczoru wypełnił kwartet “Yellowjackets” w składzie: Bob Mintzer (sax), Russel Ferrante (kays&piano), Will Kennedy (drums), Dane Alderson (bass). Zespół powstał w 1981 r. To czołówka amerykańskiego jazzu. Mają na koncie dwie nagrody Grammy, wiele płyt oraz muzykę do filmu “Star Trek”.
W przeciwieństwie do pierwszej, żywiołowej, spontanicznej i agresywnej części wieczoru przedstawili muzykę uporządkowaną, precyzyjnie zaaranżowaną wywodzącą się ze stylu fusion. Znakomici muzycy zaprezentowali się solowo i zespołowo jako dojrzali artyści uprawiający jazz wysublimowany. Poszczególne utwory były starannie zakomponowane, tak skonstruowane, aby każdy muzyk miał okazję do pokazania swoich umiejętności. Dzięki temu grupa ma swój styl, nieco konserwatywny. Nazywanie jednak tej muzyki pop-jazzem jest bardzo niestosowne, bo przecież użyta elektronika, nie powinna przesłaniać jakości i urody tych kompozycji. Nawet ta ciekawostka gitarowa, która z basowego instrumentu wydobyła niestandardowe dźwięki. Publiczności 50+, a taka w przeważającej liczbie zasiadła na widowni Opery Nova, występ Yellowjackets bardzo się spodobał, skoro zmusiła zespół do trzech bisów.
Twórca i dyrektor XIV BJF Józef Eliasz rozpoczął tę edycję festiwalu z rozmachem, w amerykańskim stylu, ale pozostałe dni koncertowe zapowiadają się równie ciekawie.