Od okupacji niemieckiej dzielą nas dziesiątki lat, a ciągle budzi emocje fakt wpisywania się Polaków na tzw. volkslistę. Jedni uznają to za odstępstwo od narodowości i surowo piętnują. Inni starają się tłumaczyć wpisujących się okolicznościami i wykazują zrozumienie. Dr Marek Romaniuk, autor książki ?Podzwonne okupacji. Deutsche Volksliste w Bydgoszczy (1945-1950)?, przyjrzał się tej sprawie oczami bezstronnego badacza przeszłości. Za rzecz absolutnie niedopuszczalną uważa bydgoski archiwista ocenianie według tych samych kryteriów postępowania mieszkańców Bydgoszczy, czy w ogóle ziem wcielonych do Rzeszy i Generalnej Guberni.

- Zaliczenie do narodowości niemieckiej na terenie Generalnego Gubernatorstwa było jednoznaczne ze zdradą i nikt nie miał co do tego żadnych wątpliwości. Niestety oceny z tamtego obszaru przenoszono często na teren Pomorza ? ubolewa dr Romaniuk.

Niemiecką listę narodowościową obejmującą cztery grupy utworzono zarządzeniem z 4 marca 1941 roku, podpisanym przez Himmlera, Hessa i Ficka. Do grupy pierwszej zaliczono osoby narodowości niemieckiej, które w okresie międzywojennym aktywnie działały w organizacjach mniejszości niemieckiej. Grupa druga była przewidziana dla osób narodowości niemieckiej, które kultywowały wprawdzie tradycję narodową, ale nie udzielały się w organizacjach mniejszości niemieckiej.( Osoby zaliczone do dwóch pierwszych grup otrzymywały Ausweis koloru niebieskiego.)

Najwięcej problemów stworzyła formuła grupy trzeciej. (Ausweis koloru zielonego). Wpisywano do niej osoby pochodzenia niemieckiego, jak i o pochodzeniu innym niż niemieckie (np. pozostające w związkach małżeńskich mieszanych) oraz skłaniające się ku niemczyźnie. Wpis do tej grupy wiązał się z obowiązkową służbą w Wehrmachcie. Czwarta grupa była przeznaczona dla Niemców, którzy ulegli polonizacji. (Ausweis koloru czerwonego).

31 stycznia 1942 roku wprowadzono poprawkę do rozporządzenia o volksliście, która pozwalała nadać automatycznie osobom zakwalifikowanym do III grupy niemieckie obywatelstwo. ? Manewr był czytelny. To spowodowało uproszczenie procedur i niewątpliwie przesądziło o masowym charakterze tego zjawiska ? ocenia Marek Romaniuk.

Osoby, które nie znalazły się na volksliście, określano terminem ?Schutzangehörige des deutschen Reiches?. Byli poddanymi III Rzeszy. To poddaństwo nie zostało nigdy uregulowane prawnie. Pozwalano tym ludziom funkcjonować pod warunkiem, że to nie zagrozi interesom III Rzeszy. ? Pod interes III Rzeszy wszystko można było podciągnąć. To uznaniowa ocena ? wskazuje autor książki o volksliście w Bydgoszczy. ? W praktyce pozbawiono tych ludzi wszelkich praw.

Widać było ze strony okupanta starania, żeby ułatwić wpisywanie się na niemiecką listę narodowościową. O niemieckości świadczyć mogło na przykład urodzenie na terenie III Rzeszy albo niemiecko brzmiące imię bądź nazwisko. Himmler, zniecierpliwiony słabymi wynikami rekrutacji na listę, wydał rozporządzenie, w którym uznał, że ludność Pomorza powinna zostać wpisana na listę, a policja rejestrować nazwiska osób, które odmówiły wpisania. W lutym 1942 roku Albert Forster, namiestnik okręgu Gdańsk – Prusy Zachodnie, wydał odezwę, która stanowiła punkt zwrotny rekrutacji na listę.

- Od marca 1941 roku, kiedy zarządzenie o volksliście zaczęło funkcjonować, do końca roku 1941 efekty były więcej niż mizerne ? podaje dr Romaniuk. ? Do pierwszej grupy wpisano 2743 osoby, do drugiej 1433, do trzeciej 312, podkreślam 312, więc marginalnie i do czwartej 43.

W reakcji na tę mizerię Niemcy uprościli procedurę, szeroko otworzyli drzwi, a Forster straszył, że ci, którzy nie wpiszą się na listę, staną się największymi wrogami Rzeszy. ? Można powiedzieć, że powstała pewnego rodzaju psychoza zagrożenia ? ocenia bydgoski historyk. W następstwie tej sytuacji wpisywanie się na volkslistę przybrało charakter zjawiska o charakterze społecznym. Świadczą o tym liczby. Do końca roku 1942 do grupy pierwszej wpisało się 6758 osób, drugiej – 6618, a trzeciej – 42 609.

W roku 1943 agitacja się nasiliła w związku ze stratami Niemców na froncie wschodnim i potrzebą rekrutacji mężczyzn do wojska. Pod koniec wojny volkslista w Bydgoszczy liczyła 81 632 osoby, co stanowiło 66% ludności miasta. W grupie trzeciej znalazło się 62 783 osób.

Motywacje były różne. Lepsze kartki żywnościowe, naciski pracodawców. Dr Romaniuk sądzi, że jakąś rolę mogło odegrać posłuszeństwo wobec rządzących. Ale największy wpływ, jego zdaniem, odegrała psychoza strachu. To pokazują liczby. Kiedy padły pogróżki, liczba wpisów do grupy III skoczyła z 312 na 42 609. Bydgoszcz nie była miastem wyróżniającym się liczebnością volkslisty. W Toruniu na niemiecką listę narodowościową wpisało się 80% mieszkańców.

Wykład został wygłoszony przez dr. Marka Romaniuka 26 maja. Czekaliśmy na odpowiedni do opublikowania przedstawionych informacji termin.