Ponad 200 młodych lekarzy i studentów medycyny protestowało dzisiaj na Starym Rynku. Domagają się podniesienia nakładów na służbę zdrowia i wzrostu wynagrodzeń.
Już dwa tygodnie protestują w Polsce lekarze rezydenci. Głównym ich postulatem jest podniesienie nakładów na ochronę zdrowia do poziomu 6,8 proc. PKB. – Takie są zalecenia Światowej Organizacji Zdrowia. Protestujemy, ponieważ służba zdrowia jest niedofinansowana i – nie bójmy się tego powiedzieć – ludzie umierają w kolejkach. Nie chcemy, aby do tego dochodziło – mówił podczas protestu, Bartosz Fiałek ze Szpitala Uniwersyteckiego im. Biziela, lekarz rezydent na specjalności reumatologia. Młodzi lekarze nie chcą pracować jedynie dla idei, a wzrost nakładów i podwyższenie zarobków w ochronie zdrowia traktują jako postulat, który od 25 lat nie jest poważnie traktowany przez rządzących.
Bartosz Fiałek podczas audycji Radia PiK poinformował, że jako lekarz w czasie pierwszych dwóch lat rezydentury, która trwa od 5 do 6 lat, otrzymywał wynagrodzenie miesięczne netto w wysokości 2215 zł, a w dwóch kolejnych latach jego pobory wzrosły do 2415 zł. Na takie mniej więcej wynagrodzenie zasadnicze może liczyć lekarz po odbyciu 6 lat studiów medycznych, 13-miesięcznego stażu podyplomowego i zdanym lekarskim egzaminie końcowym, po którym uzyskuje prawo wykonywania zawodu.