Bartosz Kownacki, do niedawna prawa ręka Antoniego Macierewicza w ministerstwie obrony, udzielił wywiadu Marcinowi Kupczykowi, dziennikarzowi Radia PiK. Rozmowa dotyczyła kilku spraw, które elektryzowały ostatnio opinię publiczną, a mianowicie:

Zmiany składu rządu, w wyniku której Bartosz Kownacki stracił stanowisko wiceszefa resortu obrony narodowej.

- Okres ponad dwóch lat to dobry czas, żeby dokonać zmian. Z doświadczenia wiem, że człowiek się wypala. Spoczywa się na tym, czego się dokonało dotychczas, zamiast myśleć o nowych rozwiązaniach. Takie zmiany są moim zdaniem korzystne.

Odwołania Ryszarda Czarneckiego z funkcji wiceprzewodniczącego Parlamentu Europejskiego.

- Jestem adwokatem z zawodu i nie sądzę, żeby pani Róża Thun miała szanse wygrać proces. To było porównanie nie przypisujące pewnych cech pani Róży Thun, poza jedną, że powinna działać w interesie państwa polskiego i polskiego narodu bez względu na poglądy polityczne. Film, w którym wystąpiła, kompromituje panią poseł. Oczywiście, można  było użyć lepszych słów, innych słów, ale taki jest poziom sporu politycznego, taki jest poziom dyskusji.

Opinii wygłaszanych przez polityków .Nowoczesnej, że polska armia i ministerstwo obrony są w rozsypce.

- Proszę spojrzeć  na przykład na wyniki finansowe  bydgoskich spółek zbrojeniowych. One są znakomite! W wielu wypadkach dużo lepsze niż w latach poprzednich, czasem nawet rekordowe. No to gratuluję tego, że w polskiej grupie zbrojeniowej źle się dzieje.

Tam jest rzeczywiście szereg problemów, które są od wielu, wielu lat, dlatego że te spółki zostały połączone w Polską Grupę Zbrojeniowa raptem 3 lata temu i wiele interesów było poprzecinanych. Głośne sprawy o tym, że na przykład prezesi poszczególnych spółek zawierali ze sobą nawzajem umowy rzędu kilkudziesięciu czy kilkuset tysięcy zł.

Zawierano umowy z  firmami zewnętrznymi na dostawę surowców, podzespołów, usług na kwoty wielokrotnie przekraczające kwoty rynkowe. To oczywiście budziło emocje niektórych, bo kończyło ich dziwne interesy i to też powoduje, że czasem odbiór tych, którzy podejmowali te trudne decyzje, był nie najlepszy, ale wyniki same się bronią. Funkcjonowanie zakładów samo się broni.

Odzyskania wraku tupolewa

- Wrak można było odzyskać bezpośrednio po katastrofie 10 kwietnia, tak jak to zrobiono z samolotem zestrzelonym nad Ukrainą. Gdy w pierwszych dniach nie podjęło się działań, które  zmierzały do odebrania polskiej własności, a wręcz przeciwnie, zgodzono się, żeby wrak na czas nieokreślony spoczywał w Rosji, to z każdy miesiącem było coraz trudniej. Na początku Rosja mówiła, że odda wrak, jak zakończy własne śledztwo. Dzisiaj mówi, że odda, jak będzie zakończone polskie śledztwo. A to dlatego, że  w swoim śledztwie Rosjanie nie zrobili prawie nic. Nie chcą wydać dowodów, które później, w rękach polskich śledczych, mogłyby obrócić się przeciwko nim.