Zamknij

Uratowała mnie ubecka legitymacja

21:07, 17.08.2012 - Aktualizacja: 21:07, 17.08.2012
Skomentuj

– W 1946 roku został Pan Mecenas aresztowany przez funkcjonariuszy UB i NKWD jako podejrzany o współpracę z AK bądź NSZ.

- Nie tylko ja, cała nasza grupa koronowska została wówczas aresztowana: Klemański, Radomski, Serwaczyk, Tadyszak, Cieślewicz i jeszcze kilku innych. Do Koronowa zajechała ciężarówka i nas zabrali.

– Czy wcześniej uzgodniliście zachowanie w przypadku aresztowania przez UB?

- Oczywiście. Należało zasłaniać się niewiedzą – nie wiem, nie znam, nie widziałem – a w razie konieczności przedstawić własną, wiarygodną wersję. Opowiem to na moim przykładzie. Kapuś doniósł, że poszedłem do mieszkania Janka Kicińskiego, a w tym czasie przebywał tam również Konstanty Wilczyński (wysłannik AK z Warszawy), obydwaj podejrzewani przez UB o działalność podziemną. Nie mogłem udawać, że mnie tam nie było, bo co do tego ubecy mieli pewność. Powiedziałem więc, że Kiciński chciał mi sprzedać pierścionek z brylantem, ale do transakcji nie doszło, bo nie mogliśmy się dogadać. Wcześniej z nimi taką wersję na wszelki wypadek uzgodniłem, bo wydawało mi się, że byłem obserwowany w drodze na spotkanie. Wtedy przesłuchujący mnie ubek zapytał, czy wiedziałem, że Kiciński należy do AK. Odpowiedziałem, że zachęcał mnie do wstąpienia do AK, ale mi to dziwnie zabrzmiało, bo w mieście się mówiło, że ten człowiek jest konfidentem.

– Czyli wkopał Pan Kicińskiego.

- Skądże znowu. Kiciński nie został aresztowany. Nie znaleźli go. Później okazało się, że siedział pod zmienionym nazwiskiem, a po wyjściu z więzienia zamieszkał w Warszawie. Kilkanaście lat temu dostałem od znajomych z Koronowa adres i odwiedziłem Janka.

– Udało się przechytrzyć bezpiekę?

- Po pięciu miesiącach przesłuchań na Poniatowskiego, w kwietniu 1947 roku, uznali, że nie są w stanie udowodnić mi współpracy z podziemiem i zostałem oskarżony z art. 18 dekretu z 1946 r. o przestępstwach szczególnie niebezpiecznych w okresie odbudowy państwa.

– Czyli o co?

- Zostałem oskarżony, że nie powiadomiłem zwierzchników o tym, że ludzie, z którymi się spotkałem, działają w podziemiu. Ale najważniejsze było to, że wówczas przeniesiono mnie z Poniatowskiego na Wały Jagiellońskie.

– Co za różnica? Tam areszt i tu areszt.

- Niebo a ziemia. Na Poniatowskiego nie tylko byłem torturowany. Nie miałem żadnego kontaktu ze światem. Nie było spacerów, widzeń, listów. A miałem kilkumiesięcznego synka. Nie wiedziałem, jak żona sobie radzi. Dopiero na Wałach mogłem się z nią zobaczyć. Przyzwoicie zachował się podczas procesu prokurator Ziemlakowski. Mógł wygłosić długą, obciążającą mowę, a powiedział tylko: proszę o uznanie winnym. 17 lipca 1947 roku, w dniu moich urodzin, zapadł wyrok uniewinniający i 19 lipca zostałem wypuszczony z aresztu.

– Sąd uniewinnił Pana Mecenasa? Na jakiej podstawie?

- Proszę przeczytać.

– Niesamowite! To przecież protokół rozprawy z 17 lipca 1947 roku! ?Zeznaje świadek Wilczyński Konstanty. Rozpoznaję oskarżonego Żurawskiego jako tego, którego widziałem w mieszkaniu Kicińskiego. W momencie gdy Kiciński zapytał Żurawskiego, czy chciałbyś należeć do AK, Żurawski zapytał go, czy ma ten brylant. Kiciński dał wymijającą odpowiedź i zapytał Żurawskiego, czy chce należeć do AK. Żurawski powiedział, co to, podstęp czy żart i wskazując na mnie, zapytał, co to za jeden. Ja na to wyciągnąłem legitymację MBP.? Co to za legitymacja?

- Bezpieki.

– ?On spojrzał na napis na okładce i powiedział, szkoda, bo bym zameldował. Zaraz po tym Żurawski opuścił mieszkanie Kicińskiego.? Po przeczytaniu tego protokołu rozumiem, dlaczego został Pan uniewinniony. Wszyscy z grupy umknęli karze?

- Zostali skazani, Wilczyński, w innym procesie, na karę śmierci, zamienioną potem na 15 lat więzienia. Radomski na trzy lata, bo w jego domu znaleziono broń. Tadyszak dostał dwa lata, a Klemański i Serwaczyk po roku. Ich kary były relatywnie niskie, bo nie za AK, ale za postawę.

– Nawet w tamtych czasach udawało się czasem ocalić skórę.

- To zależało w jakiejś mierze od składu orzekającego. Do dzisiaj nie mogę przeboleć straszliwej krzywdy, jaką zadano wówczas mojemu przyjacielowi, Stasiowi Nowickiemu.
Był jednym z najzdolniejszych studentów uniwerku poznańskiego, w 1939 roku skończył drugi rok prawa. W soboty i niedziele udzielał korepetycji synowi prezydenta Barciszewskiego, a ten z wdzięczności odwoził go do Poznania. Staś poznał wówczas generała Władysława Sikorskiego, bo Barciszewski zajeżdżał po drodze do jego dworku w Parchaniu. To dlatego był w czasie okupacji najbardziej tutaj zaufaną osobą dla Londynu i odgrywał czołową rolę w podziemiu.

– Jaka krzywda spotkała Stanisława Nowickiego?

- 4 sierpnia 1945 roku został skazany na karę śmierci. Przeczytam uzasadnienie wyroku: ?Ustalono, że oskarżony jako pracownik Delegatury Rządu Londyńskiego w okręgu Pomorze nie zaprzestał działalności od połowy lutego 1945 roku do chwili zatrzymania, tj. 7 maja 1945 roku. Nawiązał łączność ze swoim naczelnikiem, podpułkownikiem Januszem Pałubickim, przekazując wiadomości o nastrojach politycznych, o działalności partii politycznych, stosunku władz radzieckich do Polaków i innych przejawach życia.?

– Nie rozumiem, za co dostał karę śmierci. Za to, że przez dwa i pół miesiąca przekazywał ogólnie dostępne informacje?

- Bo tego nie da się zrozumieć. To było morderstwo. Proszę zobaczyć, kto wydał ten wyrok. Figuruje tutaj nazwisko sędziego: porucznik Tasiemski Kazimierz. Mam ?Tygodnik Powszechny? z 2007 roku, w którym podana jest informacja, że Tasiemski w latach 1946-54 skazał na śmierć 14 osób. To jest nieprawda. On, wedle wiarygodnych ustaleń, wydał 50 wyroków śmierci w 1945 roku, jednym z nich był ten dla Stasia.

– Co w wolnej Polsce robił Kazimierz Tasiemski?

- Wspaniały adwokat, dr Bronisław Koch, jeden z najlepszych polskich obrońców, a najlepszy w Polsce północnej, fenomenalny prawnik, genialny ekwilibrysta, wynajdujący niesamowite koncepcje obrony, zaangażował się w drugiej połowie lat 80. w dzieło zintegrowania środowiska adwokatów. Pierwsze spotkanie odbyło się w Toruniu. Obok mnie siedział adwokat z Poznania. Jego nazwisko: Tasiemski. Wtedy nie wiedziałem, że to były sędzia i że wydał wyrok na mojego przyjaciela, Stasia.

– Kiedy się Pan Mecenas dowiedział?

- Na krótko przed śmiercią Stasia. Kiedy mu powiedziałem, że mieli być na zjeździe wybitni adwokaci z Poznania, Hejmowski i Grzegorzewicz, ale przyjechał Tasiemski, Stasiu zbladł.

– To oznacza, że wyrok nie został wykonany.

- Nie został, ale sześć lat Stasiu przesiedział we Wronkach.

– Lepsze to niż kulka w łeb.

- Więzienie go zniszczyło. Nadaremnie błagałem go, żeby wrócił na studia. Powiedział: ja nie chcę już prawa znać. Został gryzipiórkiem, tak sam siebie nazywał. Do emerytury pracował w energetyce na Warmińskiego. Fenomenalnie uzdolniony prawniczo człowiek. Coś okropnego! I co on takiego zrobił?! A do ZBoWiD-u go nie przyjęli. Powiedzieli, że jak całą okupację tu przeżył, to musiał współpracować z Niemcami. Czy pani to słyszy?!

– Ma Pan Mecenas łzy w oczach.

- Proszę wybaczyć, ta sprawa zawsze bardzo mnie porusza.

– To nie Pan powinien przepraszać. Proszę opowiedzieć, jak został Pan w końcu adwokatem.

- Wznowiłem studia. Szedłem jak lew. W gimnazjum uczniem byłem przeciętnym, uczyłem się tylko tyle, żeby zaliczyć przedmiot. A teraz miałem najwyższe noty. Powiedziałem sobie: jesteś przeciwko tym, co bili i katowali, musisz być jednym z tych, którzy będą służyć pomocą. Pracę magisterską napisałem w 1950 roku z prawa cywilnego. Karnikiem łatwo być, cywilistą trudniej. A kończąc studia miałem nie tylko dyplom, ale także czwórkę dzieci.

– Pan studiował, a żona pracowała?

- Moja żona nigdy nie pracowała zawodowo. Ja utrzymywałem rodzinę. Po wyjściu z więzienia nie mogłem nigdzie dostać pracy, a na dodatek byłem inwigilowany. Podał mi wtedy rękę Bogdan Englich, syn przedwojennego ministra skarbu, który był dyrektorem tartaku i cegielni w Koronowie. Dzięki pracy u niego opanowałem tajniki księgowości, do tego stopnia, że mogłem być biegłym sądowym w tym zakresie. Następnie, jesienią 1948 roku, zostałem kierownikiem wydziału prawno-podatkowego, a potem także radcą prawnym zrzeszenia prywatnego handlu i usług oraz pracowałem jako wykładowca wieczorowego kursu licealnego w gimnazjum miejskim w Koronowie.

– Jakich przedmiotów Pan Mecenas uczył?

- Propedeutyki filozofii oraz logiki.

– Gdzie odbył Pan aplikację?

- Rada adwokacka podjęła decyzję, że w Inowrocławiu, żeby mi utrudnić życie. Wiadomo było, że mam czwórkę dzieci, a musiałem wstawać o 6.00 rano, żeby dojechać na czas.

– Kto zasiadał wówczas w radzie?

- Osoby żydowskiego pochodzenia i partyjniacy. Chcieli mi zaszkodzić, ale niczego lepszego nie mogli zrobić. Trafiłem w Inowrocławiu do mecenasa Moellenbrocka, przed wojną jednego z czołowych cywilistów północnej Polski. Był dla mnie prawdziwym ojcem w zawodzie. Cudowny, skromny człowiek i doskonały prawnik. Wiele się od niego nauczyłem.

– Jak długo był Pan Mecenas czynnym adwokatem?

- Od 1955 roku, czyli blisko pół wieku. Z ustawy o adwokaturze z 1982 roku wynikało, że adwokat po ukończeniu 70 roku życia nie może pracować w zespole adwokackim, a poza zespołem nie wolno było. Ale w tej samej ustawie był przepis, że w uzasadnionych wypadkach minister sprawiedliwości na wniosek okręgowej rady adwokackiej może wyrazić zgodę na dalszą pracę. Takie zezwolenie otrzymałem w 1990 roku na okres sześciu lat. W 1995 roku nastąpiła nowelizacja ustawy o adwokaturze, w której przepis związany z wiekiem został uchylony, czyli już nie potrzebowałem żadnego zezwolenia na wykonywanie indywidualnie praktyki adwokackiej. Do 2004 roku – począwszy od roku 1970, a nieformalnie od 1968, czyli 36 lat – byłem wykładowcą i egzaminatorem, a przez 20 lat kierownikiem szkolenia aplikantów.

– Znalazłam na stronie internetowej warszawskiego adwokata, Michała Zuchmantowicza, następujący wpis: ?Od roku 2002 do 2005 ? pod patronatem adw. Jolanty Żurawskiej ? Różyńskiej i adw. Adama Różyńskiego aplikacja adwokacka w Okręgowej Radzie Adwokackiej w Bydgoszczy, ukończona egzaminem adwokackim z wynikiem ?bardzo dobry? (jedynym w grupie). Poszczycić się przy tym mogę, że miałem przyjemność podczas aplikacji być szkolonym przez adw. Zdzisława Żurawskiego, Witolda Burkera, (św.p.) Romana Latosa, Ryszarda Paradowskiego i szereg innych znamienitych adwokatów bydgoskich.? Dlaczego warszawski prawnik odbywał aplikację w Bydgoszczy?

- Zabrakło mu w Warszawie jednego punktu, więc spróbował swoich sił tutaj i mu się powiodło. A ponieważ był aplikantem u mojej córki, miałem wielokrotnie okazję omawiania z nim ciekawych zagadnień prawnych.

/Wkrótce opublikujemy trzecią część wywiadu, w której mecenas Żurawski mówi o swoich najciekawszych i najtrudniejszych sprawach./

Pierwszą część wywiadu Ewy Starosty z mecenasem Zdzisławem Żurawskim zatytułowaną “W więzieniu warunki były bajeczne” można przeczytać: TUTAJ

(-)
 

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz (19)

JJJJ

0 0

Jestem pod wielkim wrażeniem tego Pana. 12:34, 18.08.2012

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

StenSten

0 0

Mecenas Żurawski opowiada, że uratowała go ubecka legitymacja służbowa. Trudno powiedzieć, czy jest to prawda, gdyż pozostali oskarżeni w tej samej sprawie również posiadali takie legitymacje i zostali skazani. Wszyscy byli funkcjonariuszami służby więziennej w Koronowie, a w tamtym czasie więzienia podlegały pod MBP. I tutaj pojawia się nielada szkopuł. Otóż mecenasowi Żurawskiemu wytoczono w III RP proces lustracyjny. Chodziło o to, że jako adwokat podlegający lustracji zataił w oświadczeniu lustracyjnym, iż był ( przynajmniej formalnie) funkcjonariuszem UB. Żurawski tłumaczył się przed sądem lustracyjnym, iż ... nie wiedział, że funkcjonariusze Służby Więziennej podlegali pod MBP i dlatego nie napisał o tym w swoim oświadczeniu lustracyjnym. Pomimo, że posiadał legitymację służbową wystawioną przez Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego, o czym dzisiaj pamieta, ale kilkanaście lat temu jakoś nie pamiętał.
Zakłamany trochę ten wywiad ! 22:49, 19.08.2012

Odpowiedzi:1
Odpowiedz

0 0

To są esbeckie metody,
opluć, a zawsze coś przylgnie. Grupa akowców przeniknęła do koronowskiego więzienia, żeby pomóc więźniom politycznym. Po niedługim czasie zostali zdemaskowani i aresztowani, a później miesiącami torturowani i w końcu osądzeni. Byli członkami AK, czy pracownikami UB? Sten twierdzi, że pracownikami UB, ja że członkami AK. 08:11, 20.08.2012


0 0

Jeszcze jedno. Trzeba umieć czytać ze zrozumieniem. Mecenas Żurawski nie pokazał żadnej legitymacji. Z protokołu rozprawy wynika, że to Wilczyński pokazał legitymację i w ten sposób uratował przed sądem Żurawskiego. 08:19, 20.08.2012

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

nie ośmiornicanie ośmiornica

0 0

Z innej beczki...Oj pani starosto , dlaczego pani tak nie znosi naszej BYDGOSZCZY ? 08:44, 20.08.2012

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

StenSten

0 0

Droga Pani ! W życiu bywa tak, że niekiedy należy się na coś zdecydować. Jeżeli w roku 1945 więzienie podlegało MBP, to w roku 2000 były funkcjonariusz Służby Więziennej z tamtego czasu powinien jako adwokat przyznać w oświadczeniu lustracyjnym, że przynajmniej formalnie pełnił służbę w ramach MBP. Wówczas nie byłoby żadnej sprawy, bo w roku 1945 takich przypadków przenikania akowców w struktury UB było więcej. Żurawski zostałby uznany za majora Hodysza lat 40-tych. Mecenas Żurawski wybrał jednak drogę negacji i dlatego miał proces lustracyjny.
Co do legitymacji : Żurawski również miał taką legitymację jako pracownik Służby Więziennej. Legitymację tę można po dziś dzień oglądać w IPN. 08:50, 20.08.2012

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

StenSten

0 0

W uzupełnieniu : To nie ja wytaczałem mecenasowi Żurawskiemu proces lustracyjny. Zrobili to prokuratorzy IPN. Nie wiem więc dlaczego Pani Starosta sugeruje, że to ja stosuję ubeckie metody i to ja opluwam mecenasa Żurawskiego. 08:54, 20.08.2012

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

Beonard LorowskiBeonard Lorowski

0 0

Mam przed sobą książkę Krzysztofa Derdowskiego ?Słownik opozycji demokratycznej regionu bydgoskiego 1980-1989? wydaną w roku 2008. Derdowski swą książką chcciał postawić pomnik swoim koleżkom i zamiast książki historycznej zrobił zwykłą agitkę partyjną PiS. Czytam wywiad z mecenasem Żurawskim i jego opowieść i porównuję z paroma postaciami z książki Derdowskiego.
Najwięcej miejsca w biogramach, które zamieścił Derdowski zajmuje Krystian Frelichowski. Jego biogram można przeczytać na stronach 52 do 55. Porównując mecenasa Żurawskiego z Frelichowski to tak jakby porównywać zardzewiałe żelazo (Żurawski) ze szczerym złotem (Frelichowski). Derdowski dokonał nie lada sztuczki. Z postaci bez jakiegolwiek znaczenia zrobił herosa, który się kulom nie kłaniał. W ten sam sposób zostali potraktowani inni znajomi Derdowskiego jak n.p. Rafał Budzbon, dobry kolega Derowskiego i Frelichowskiego. Wszystko co robił Budzbon, to według Derdowskiego było bardzo ?głośne?, a więc można by mniemać, że powszechnie znane. Chyba tylko jednak dla Budzbona i Frelichowskiego.
12:01, 20.08.2012

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

rysiu.łochuckirysiu.łochucki

0 0

Pani Ewo, proszę jak najszybciej zrobić wywiady Z Krystianem Frelichowskim i Rafałem Budzbonem. Pani przecież lubi tropić fałszywych bohatyrów i ich megalomaństwo. 15:28, 20.08.2012

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

UważnyUważny

0 0

Proszę pisemne "bąki" Stena ignorować. Takie oceny osób zasłużonych dla Polski świadczą o kompleksach tego człowieka. Co za argumenty .... Gdyby nie wyrok TK stenów nie byłoby w przestrzeni publicznej, tylko siedzieliby na ogródkach działkowych.
Świetny wywiad, fantastyczna postać Mecenasa żyjącego w jakże trudnych czasasach. Czekamy na c.d. 09:28, 24.08.2012

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

StenSten

0 0

Uważny : Problem tkwi właśnie w tym, czy Pan Żurawski rzeczywiście był "zasłużony dla Polski". Mam co do tego wątpliwości, natomiast w stosunku do Pana Żurawskiego nie mam żadnych kompleksów. Trochę za mała figura, powiedziałbym, że zbyt niskich lotów, aby wbijać mnie w kompleksy, do których nawiasem mówiąc nie mam skłonności.
Być może jednak "Uważny" sądzi innych na podstawie własnych odczuć.
Kwestii związanej z TK i ogródkami działkowymi zwyczajnie nie rozumiem. Nie mam ogródka działkowego w ROD. 10:51, 24.08.2012

Odpowiedzi:1
Odpowiedz

RomanRoman

0 0

Sten jest osobą oceniającą wszystko i wszystkich! Oczekuję informacji o osobistym wkładzie Stena w fakt, że żyje dzisiaj w Wolnej i Niepodległej Polsce! Pamiętam, jak kiedyś doszukał się w Wikipedii informacji o mojej obecności w PZPR w latach 70. Informację, że uważałem się w tym podłym " towarzystwie ", podobnie jak członkowie Koła w Szpitalu Og. Nr 1, mający przeszłość Powstańców Warszawskich i walkę w szeregach Armii Krajowej jako < V Kolumna >, przemilczał. Hejterowe wpisy, które pojawiły się wtedy na portalu bydgoszcz24, były podobne do oceny osoby mecenasa Zdzisława Żurowskiego, którego znam osobiście jako patriotę i porządnego człowieka. Szkalowanie, podłość, pogarda i nienawiść to najniższe, cechujące " małych ludzi ". Amen! 21:04, 25.06.2016


GrzegorzGrzegorz

0 0

Ustawy karne, rodzinne, procesowe itd, itp były i bedą ignorowane przez policję, prokurature i sąd. Tradycja polskiego rządu jest kompletny brak pomysłu, jak zmusić do przestrzegania prawa własnych urzędników , którzy wolnych obywateli traktują jak za czasów nkwdecji- jak swoją własność. Nie ma końca kutwiartswo, sprzedajność, ścierwilizm,którego , jak w czasch nkwdcejidfo dnia dzisiejszego padają obywatele, którzy sa zbyt "bogaci" na reprezentację z urzędu a zbyt biedni na reprezentację płatną, z czego garściami korzysta policja, prokuratura i sad polski niestety.
Dla tego takie postacie jak bohater w/w wywiadu, nawet, jakby posiadali związek z MBP, to swoją postawą i działalnością wykazali, niczym powiesciowi bohaterzy, iż ich "wna" została "odkupiona " z nawiazką. 18:43, 06.10.2012

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

RomanRoman

0 0

Redakcjo litości, czy "cechowanie " jako wyraz podlega cenzurze? 21:07, 25.06.2016

Odpowiedzi:1
Odpowiedz

otóżotóż

0 0

"cechowanie " na pewno nie,
ale...
ce - chu- je, to już zapewne tak ;) 13:07, 26.06.2016


dobre zmiany pisudobre zmiany pisu

0 0

http://bydgoszcz.wyborcza.pl/bydgoszcz/1,71270,20251838,bractwo-dziadostwa-ujawnijcie-sie-i-przeproscie-felieton.html?utm_source=facebook.com&utm_medium=SM&utm_campaign=FB_Bydgoszcz_Wyborcza 13:06, 26.06.2016

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

czegoczego

0 0

jak czego, ale "kombatantów" i czyścicieli życiorysów w Polsce czasowo opanowanej przez Kaczyńskich mamy dostatek. 23:09, 26.06.2016

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

0%