Dla porządku. W tekście Marszałek dzieli, Bydgoszcz traci przedstawiłem nasze własne wyliczenia, oparte na danych opublikowanych na stronie Urzędu Marszałkowskiego (www.mojregion.eu), z których wynikało wprost, że Bydgoszcz jest rażąco pokrzywdzona przez marszałka. Napisałem, że w Toruniu 308 projektów zostało dofinansowanych kwotą 1,265 miliarda złotych, a w Bydgoszczy 333 projekty – kwotą 817 milionów złotych. Po przeliczeniu na mieszkańca, dało to kwotę 6170 zł na mieszkańca Torunia i 2294 złote na mieszkańca Bydgoszczy.
A co “prostuje” rzecznik prasowa (nad tytulaturą nie będę się pastwił…) marszałka? Trudno dociec, mimo szczerych chęci. W “sprostowaniu” rzeczniczka (mogę po polsku?) zarzuca mi, że “nieprawdziwe” jest stwierdzenie, iż do wyliczeń przyjąłem dane z oficjalnej strony Urzędu Marszałkowskiego. Rzeczniczka opiera swoją tezę na tym, że w Polsce nie ma programów określanych skrótami “KPO POIiŚ” i “KPO POKL”. Może i nie ma, nie muszę się na tym znać. Proszę jednak spojrzeć na ilustrację, do niniejszego tekstu. Są tam “nieprawdziwe” skróty, czy ich nie ma?
Wystarczy najprostsza logika. Jeśli tych dwóch programów w Polsce nie ma, to znaczy mają wartość zerową. I w Toruniu, i w Bydgoszczy. Jak więc mogło to wpłynąć na prawidłowość wyliczeń?
Najciekawsze jest jednak to, czego w tym sprostowaniu zabrakło. Pani Rzecznik, prawdą jest, że na bydgoszczanina przypada jedna trzecia pieniędzy unijnych trafiających do sąsiada zza miedzy, czy nie?