Wczoraj opublikowaliśmy sprostowanie, które nadesłała Anna Kulbicka-Tondel, rzecznik prasowy prezydenta Torunia, w związku z artykułem „Śmieci nie są już palącym problemem bydgosko-toruńskim”. Oto odpowiedź autorki artykułu.
Rzeczniczce prezydenta Michała Zaleskiego nie spodobało się nazwanie przeze mnie pism przesyłanych przez władze Torunia do Bydgoszczy „aroganckimi”. Zdaniem Anny Kulbickiej-Tondel, jej szef i jego zastępcy nie prowadzą żadnych gierek, lecz działają „w dobrej wierze” i „z zachowaniem poszanowania dla strony bydgoskiej”.
Oczywiście, wyrazem szczególnego szacunku dla mieszkańców Bydgoszczy jest nazywanie ich „zapleczem ludnościowym dla Torunia”. Słowo „zaplecze” budzi wyłącznie ciepłe uczucia, o konotacjach semantycznych nie wspominając.
Przykładem działania w dobrej wierze było postępowanie władz Torunia w sprawie bydgosko-toruńskiego ZIT-u. Bydgoszczy chodziło przede wszystkim o to, żeby środki unijne w ramach Zintegrowanych Inwestycji Terytorialnych (ponad 150 mln euro) były dzielone sprawiedliwie, proporcjonalnie do liczby mieszkańców, czyli inaczej niż to czyni marszałek województwa. Prezydent Zaleski zwrócił wtedy uwagę na niestosowność takich pomysłów i oświadczył, że ZIT powinien być oparty na partnerstwie i „na zasadach demokratycznych, jakie obowiązują w Unii Europejskiej”.
Partnerstwo przez niego proponowane polegało na nieuwzględnianiu faktu, że Bydgoszcz jest znacznie większym miastem od Torunia i, rzecz jasna, nie miało nic wspólnego z arogancją. Zrozumienie dla takiego pojmowania demokracji wykazała zresztą ówczesna wicepremier Elżbieta Bieńkowska. Wymogła na prezydencie Bydgoszczy zgodę na to, żeby pieniądze w ramach ZIT-u nie były dzielone według liczby mieszkańców.
Oczywiście, działaniem w dobrej wierze była próba zmiany nazwy bydgoskiego lotniska na Port Lotniczy Bydgoszcz-Toruń. Miała ona miejsce w zeszłym roku, kiedy nasze lotnisko obchodziło setne urodziny, więc dodatkowo była świadectwem szacunku dla tradycji.
Prezydent Torunia pouczył wtedy prezydenta Bydgoszczy, że nie powinien był w tej sprawie pisać apelu do ministra Skarbu Państwa i parlamentarzystów. „Absolutnie niedopuszczalnym jest apelowanie do posłów (…) Godnym potępienia jest namawianie parlamentarzystów (…) Nie rozumiem na jakiej podstawie rości Pan sobie prawa do podejmowania kluczowych decyzji w sprawie spółki i ewentualnej zmiany nazwy lotniska” – napisał prezydent Zaleski w piśmie do prezydenta Bruskiego, nie zawierającym nawet śladowej arogancji.
Pod koniec zeszłego roku bydgoska spalarnia śmieci zaczęła mieć kłopoty, bo Toruń nie dostarczał takiej ilości odpadów, do jakiej się zobowiązał. Zastępca prezydenta Zaleskiego zakomunikował, jak gdyby nigdy nic, iż Toruń zamiast 55 tys. odpadów dostarczy w 2016 roku 35 tys. ton, a w 2017 r. tylko 30 tys. ton. Wyjaśnił ten stan rzeczy w sposób nie mający nic wspólnego z arogancją. Stwierdził mianowicie, że porozumienie w sprawie dostarczania odpadów „zostało zawarte w innym stanie prawnym niż obowiązujący obecnie”.
Czy rzeczywiście tzw. „rewolucja śmieciowa” uniemożliwiła Toruniowi wywiązywanie się z umowy? Tamtejsze MPO ogłosiło przetarg na zagospodarowanie tzw. dziewiętnastek (chodzi o śmieci, które pozostają po segregacji na taśmach, czyli odpady o kodzie 19 12 12), a przecież można było dostarczać te śmieci do Bydgoszczy. Kiedy prezydent Bydgoszczy zagroził sądem, Toruń zobowiązał się dostarczyć w tym roku „nie mniej niż 49 tys. ton odpadów”.
Trochę to przypomina sytuację, która powstała w związku z projektem (160 tys. podpisów poparcia) utworzenia na bazie Collegium Medicum Uniwersytetu Medycznego w Bydgoszczy. Wcześniej toruńscy decydenci byli głusi na głosy, domagające się uwzględnienia faktu, że przyszli lekarze nie kształcą się w Toruniu, lecz w Bydgoszczy. Z ich dyplomów można było się dowiedzieć jedynie, iż są absolwentami UMK.
Kiedy jednak zaczęły się starania o utworzenie Uniwersytetu Medycznego w naszym mieście, senat UMK jednogłośnie podjął uchwałę, że na dyplomach absolwentów wydziałów lekarskiego, farmaceutycznego i nauk o zdrowiu ma się znaleźć zapis, że ukończyli UMK Collegium Medicum im. Ludwika Rydygiera w Bydgoszczy.
Wniosek z tego płynie taki, że arogancja się ulatnia, gdy ma się pistolet przystawiony do głowy.
Do wiadomości rzecznik prezydenta Torunia, arogancja, według „Słownika języka polskiego” PWN, to „zuchwała pewność siebie połączona z lekceważeniem innych”.