Jarosław Jakubowski w pełni świadomie, czasem delikatnie puszczając do nas tak zwane ?oko?, odwołał się w swojej książce do poetyki opowieści grozy, horroru i thrillera. Aż skrzy się tu od nawiązań do Edgara Allana Poe, H. P. Lovecrafta, Stephena Kinga, Stefana Grabińskiego, ale także do Mikołaja Gogola. Pisarz nie udaje, że nie poprzedza jego dzieła wielka literacka tradycja. Nawiązuje do niej świadomie i umiejętnie. Stąd możliwość i przyjemność czytania jego opowiadań jako parodii, pastiszów dzieł wielkich pisarzy.

Mocą jednak opowiadań Jakubowskiego nie jest jego oczytanie i postmodernistyczne z natury nawiązywanie do arcydzieł literatury grozy ? prawdziwą siłę osiąga młody pisarz wtedy, kiedy dzieli się z czytelnikami dręczącymi, zapewne też jego samego, lękami. Przede wszystkim są to lęki egzystencjalne, tyczące śmierci, cierpienia i osamotnienia. To one tworzą chwiejną i niepewną tożsamość bohaterów większości opowiadań Jakubowskiego. I wywołują poczucie już nie tylko zagrożenia, ale i grozy. Jeden z bohaterów umiera dlatego, że wmówił sobie, że jest chory na raka, tak jak wielu innych członków jego rodziny. Pasażerowie podmiejskiego autobusu przeżywają horror, bowiem śmierć czyha zawsze i wszędzie. I Jakubowski powiada o owych szalonych, a przecież całkiem zwykłych kursach autobusu PKS: ?Tyle się słyszy o wypadkach, ale człowieka to jakoś omija i człowiek sobie bzdurnie myśli, że jego to nie dotyczy. Choć zgodnie z prawami statystyki, czy tam prawdopodobieństwa, jak się tyle jeździ, to coś takiego powinno się w końcu stać?… No, właśnie; rzeczywistość niby zwykła, będąca co rano udziałem tysięcy ludzi dojeżdżających autobusami do pracy, a tu nagle znajdują się owi ludzie w środku horroru. Ten zwykły autobus pędzi na zatracenie, kierowca jak i pasażerowie, to ludzie zrozpaczeni, zdesperowani i katastrofa wisi w powietrzu. Zwykli ludzie, zwykłe życie, a Jakubowski dostrzega w nim prawdziwą grozę.

Mamy też niezwykle ciekawie prowadzony przez wiele opowiadań motyw zagubienia, błądzenia i zatraty. Bohaterowie Jakubowskiego, co i rusz, jakby wypadali z rzeczywistości, ze świata, który jako tako znają. Ot, bohater spaceruje po znanym sobie lesie w poszukiwaniu grzybów i ni z tego ni z owego zaczyna błądzić, gubić się. Rzeczywistość mu się wymyka, rzeczywistość ma w stosunku do niego groźne plany. Inny bohater oddala się od swojej dzielnicy zaledwie o kilka autobusowych przystanków i już rozpoczyna się proces gubienia się i zatraty. Zmierzch zapada przedwcześnie. Blokowisko staje się betonową pułapką. Ów motyw błądzenia i zatraty, obecny, jak mówię, we wielu opowiadaniach sytuuje i dookreśla lęki metafizyczne i socjalne, o których stara się opowiedzieć Jakubowski. Świat jawi się w tych opowieściach jako miejsce potencjalnego i całkiem pewnego zniszczenia człowieka. Nie ma tu rzeczywistości neutralnej, spokojnej ? jest za to zawsze rzeczywistość otchłanna swą śmiertelnością, chorobami, nędzą. I jest to rzeczywistość bardzo, ale to bardzo polska. Okropności i horrory przytrafiają się tu menelom, bezrobotnym staruszkom, rozhisteryzowanym księgowym, emerytom, paniusiom z prowincjonalnych miasteczek, dziennikarzom malkontentom. Jakubowski po prostu łączy realizm z fantastyką i horrorem. Ludzie tu wariują, popełniają samobójstwa mniej z powodów ingerencji sił nadprzyrodzonych, właściwych dla konwencji horroru (choć i takie nieszczęścia się tu zdarzają), znacznie częściej powodem ich nieszczęść i cierpień jest całkiem realna i namacalna rzeczywistość polska i ich własna psychika. Największym wrogiem, istnym potworem z Loch, Ness są tu wrażliwość i charakter bohaterów. Oni zatracają się głównie dlatego, że największym i najzręczniej zakładającym pułapki ich wrogiem są oni sami! Jakubowski bowiem pisze głównie horrory psychologiczne. Wielu bohaterów cierpi tu na prawdziwie rozbuchany syndrom nieudanego życia. Chcieliby odejść od swoich żon, opuścić swoje miasteczka, porzucić pracę, wyrwać się z kręgu zatęchłych uliczek, pokoi, rutyny, nałogów i problemów. I stosunkowo często, wydaje mi się, że bohaterowie ci są niezwykle bliscy myśleniu i wrażliwości samego autora, może nawet stanowią jego alter ego. Wiadomo, czterdziestoletni mężczyzna chciałby to i owo w swoim życiu zmienić.

Przy całej powadze i grozie, którymi operuje Jakubowski, udaje się mu również konstruować całkiem udane dowcipy. Ot, w opowiadaniu ?Wcielenie? spotykamy bohatera, który posiadł umiejętność wnikania w dusze i świadomość innych ludzi. Potrafi tak wniknąć w innego człowieka, że ten postępuje zgodnie z jego wolą. Rzecz kończy się tragicznie, bowiem nasz bohater ostatecznie wnika w świadomość umierającej ukochanej i nie opuszcza jej nawet po śmierci, i towarzyszy jej swą świadomością także w grobie. Ale wróćmy do dowcipu. Otóż nasz bohater w pewnym momencie wcielił się w Aleksandra Kwaśniewskiego i to on był powodem sławnej ?filipińskiej dolegliwości? niegdysiejszego prezydenta. No, teraz już państwo wiecie, dlaczego Kwaśniewski hasał pijany na grobach na Ukrainie? Wcielił się w niego bohater opowiadania Jakubowskiego! Ot, jak to z Kwaśniewskim było!

Na koniec łyżka dziegciu. Odradzałbym pisanie Jarosławowi Jakubowskiemu takich opowiadań jak ?Upadek rodziny von Ballenstendt?. Nawiązanie do Edgara Allana Poe zbyt banalne. Po za tym niczego więcej niż Poe nie udaje się w takiej stylistyce opowiedzieć. A nie ma też potrzeby powielania, powiedzmy, opowieści Poego ?Zagłada Domu Usherów?. Lepiej opowiadać, co Jakubowskiemu całkiem dobrze idzie, o lękach i prawdziwych horrorach przeżywanych przez prowincjuszy.

Recenzja:
Jarosław Jakubowski. Oczy pełne strachu. Wydawnictwo Zysk i S-ka. 2014 rok, s. 414