Kiedy chcę się dowiedzieć czegoś ogólnego, systematyzującego, o świecie, człowieku, o sobie, to czytam książki filozoficzne, socjologiczne, rzadziej antropologiczne czy psychologiczne. I dowiaduję się z tych książek co to byt, czas, wieczność, Bóg, życie, nowoczesność, kultura itd. Kiedy zaś chcę wniknąć w życie pojedynczych ludzi, w ich psychologiczne i metafizyczne meandry, to spieszę do owych pojedynczych ludzi, realnych i prawdziwych jak mój kot, albo czytam powieści, idę do kina i teatru ? to są żywioły pojedynczego, jednostkowego życia.

I ot, kłopot. Teatr Polski w Bydgoszczy od lat już zrywa z tradycją poczynającą się od starożytności, a polegającą na prezentowaniu indywidualnych zmagań człowieka z życiem, śmiercią i innymi ludźmi. Z bydgoskiego teatru wygnana została postać i osoba. Mamy za to wykłady i kazania. W sztuce “Afryka” lecą kazania na temat kolonializmu, rasizmu i tym podobnych ważnych dla polskiego widza sprawach. W wykładzie performatywnym ?Fanon. Kilka uwag o rewolucji? mamy kazanie o rasizmie i kolonializmie. I nie ma w tych przedsięwzięciach postaci, dramatu, jest wymądrzanie się na poziomie ogólnym o świecie i wczesnogimnazjalnym, jeśli chodzi o głębię myśli. I to już jest jakaś mania socjologizowania dzisiejszych dysponentów poczynań bydgoskiego teatru.

Teraz w Teatrze Polskim wykłady i kazania będą już nie tylko na małej i dużej scenie, ale jeszcze też w foyer.
Zapoznaję się właśnie z propozycją wykładów, które mają się odbyć w Teatrze Polskim. I czytam na stronie internetowej teatru zapowiedź: ?Polska nowoczesność. Co to takiego? Kiedy się zaczyna? Jakie są jej odsłony? (?) Naszym zamiarem jest odnalezienie innej od dominujących ? m.in. narodowej i martyrologicznej – narracji, która pozwoliłaby zobaczyć polską historię i współczesność. Taką narracją ma być historia modernizacji, rozpoczynającej się na ziemiach polskich w drugiej połowie XVIII wieku i pozwalająca ujrzeć losy Polski i Polaków na szerszym, europejskim tle?.

A może by tak zamiast tych wykładów, homilii, kazań całkiem performatywnych zrobić warto sztukę, w której będą ludzie, nie marionety idei i pomysłów, ale kobiety i mężczyźni, którzy cierpią i się radują?! A może by tak teatr był miejscem spotkania widza z aktorem, wrażliwości jednego i drugiego?

Doprawdy nie wiem, czy dyrekcja teatru ma w umowie prowadzenie seminariów, konferencji, o lewackim, rzecz jasna, odcieniu i posmaku? Czytam o czyjej twórczości będzie mowa i już wiem – to jest program oświecania ciemnego ludu bydgoskiego – takimi mędrcami jak Jan Nepomucen Miller. Ten to ci dopiero jest modernizacja Polski ? PPS, publikowanie w ?Rzeczpospolitej Ludowej?, ?Lewą Marsz?, ?Robotnik?. No, modern jak wszyscy diabli. Widzowie (czy to są jeszcze widzowie, czy kursanci) zostaną zapoznani z Agatą Bielik, wykształconą, z dużego miasta, która tak gada sobie w jednym z wywiadów: ?Po latach zaczadzenia trucizną narodową nareszcie czuję się wolna.?. Rozumiem, że zaczadzona ci to kobieta tymi powstańcami listopadowymi i styczniowymi, tymi Pileckimi i Inkami, no, żyć się w takim kraju nie da, a patriotyzm, to trucizna, czad istny. I ta mądra, raczej jednak mądra inaczej, kobieta prawi dalej we wspomnianym wywiadzie: ?…zajmując się judaizmem, robię też coś dla kobiecości, choć moje znajome feministki zwykle twierdzą, że właśnie nic dla kobiet nie robię. Bo judaizm wbrew naiwnym przekonaniom wcale nie jest patriarchalny. Sprzyjając życiu, sprzyja także sferze kobiecej.? Ale jaja, co? Judaizm nie jest patriarchalny. No, jasne, w judaizmie, co chwilę kobita na tronie, co chwilę kobita wieszczy na pustyni, a te wszystkie Mojżesze, Judy, Salomony, Dawidy siedzą w tym czasie przy garach i zaraz potem robią pranie.

Pojawi się też debata o dorobku umysłowym Jana Sowy, który uważa na przykład, że dobrodziejstwem, które przytrafiło się Polsce były rozbiory. Niemcy, Rosja i Austria nas ucywilizowały i zmodernizowały, że hej. I prawi w jednym z wywiadów ten marksizujący myśliciel, tak: ?Pod zaborami na terenie byłej I RP rozwija się infrastruktura i zmieniają się stosunki społeczne. Ale następuje też zmiana społeczno-kulturowa – nowoczesność kształtuje się jako siła antagonistyczna wobec tradycyjnej tożsamości polskiej?. Filip Białek tak relacjonuje myśli Sowy: ?Polskość nie może być definiowana za pomocą żadnych pozytywnych wartości, gdyż pozytywność związana jest wyłącznie z Zachodem, nasz kraj natomiast jest niczym więcej jak ?brakiem tego, co pojawiło się na Zachodzie?. I oni tak na poważnie, od świtu do zmierzchu. No, gdyby nie zaborcy, to w Polsce nie powstałaby kolej żelazna, nie byłoby jednej maszyny parowej i Polacy zapomnieliby swego alfabetu. No, gdyby nie zabory, to bylibyśmy ciemni jak tabaka w rogu.

Aaaa, ma być też pewna przeciwwaga owych ekskluzywnie lewicowych poglądów i prezentacja myśli o dorobku Stanisława Ignacego Witkiewicza, Witolda Gombrowicza, Zdzisława Krasnodębskiego. Może być więc śmiesznie, ciekawie, a nie wykluczam, że i tu i ówdzie mądrze. Pozostaje jednak wciąż kwestia: co to do licha ma wspólnego z teatrem? Oczywiście da się dowieść, że wszystko ma coś wspólnego z teatrem i można urządzić cykl konferencji o życiu seksualnym szamanów syberyjskich lub wpływie promieniowania gamma na umysłowość posła Niesiołowskiego ? i jakiś związek z teatrem się znajdzie. Ale czy nie lepiej wziąć w garść dobry dramaturgiczny tekst i na nim skupić całą energię reżyserską, aktorską itd.