Do wolności

Mimo szalonych wysiłków dyktatorów
i rewolucjonistów,
nawet mimo szlachetnej odwagi
konspiratorów
? wolność pozostaje nieuchwytna.

Spójrzcie jak lekko umyka
z głębokich zamyśleń filozofów.

Przeciera oczy wyrwana
dłutem i pędzlem artystów
z promiennych marzeń
o świcie lepszym
? razi ją codzienność
nieskora do wzlotów.

Czym naprawdę jest
nie dowie się nikt,
kogo nie przypiekł
jej niewidzialny płomień.

A ten kogo dosięgnął,
będzie mówić rzeczy dziwne.
Nie dla miłośników
kija i marchewki,
łychy i pełnej michy.

Bo jakże wypowiedzieć
moc dostojnej pełni
przeszytej pustką?

Która pogrąża w mroku
i oślepia jasnością.

Uderza świeżością
i zatyka oddech.

Przebija barierę lęku
i zostawia na pastwę szaleństwa.

Bo jakże wypowiedzieć moc,
co odkrywa nagość,
z którą nie można żyć?

Wiem jedno
? ta moc
jest święta.

Bez niej
wygasa
żar ducha.

20 ? 22 września 1998

Wiara nienowa

? tłumną falą pędzi
ku rzęsiście rozjarzonym stosom
towarów.

Czym dla niej Sokrates z cnotą?
I powtarzanym
na widok zastawionych straganów
? jak wiele jest rzeczy, których nie potrzebuję,
jak wiele nie potrzebuję?

Ta wiara na oślep pędzi
ku orszakowi ziemskich władców.

Oto seks, bóg ojciec świata
cielesnych rozkoszy,
władca absolutny ponętnych miraży,
patron medialny zapatrzonego w nie żywota.

Ot i stres, jego nieświęty od-duch,
głuchy niepokój
ziemskich sfer w ciągłej pogoni
za umykającym spełnieniem,
czyli antymuzyka wewnętrznego chaosu.

I sukces, od-kupiciel marzeń
o podwyżce pensji,
zwiastun nowiny, że konto rośnie
i wakacje wieczyste już czekają
na rajskich wyspach

dokąd się zbliża
cicho jak makiem siał
fala tsunami.

2 lutego 2005

Ból

Dyktator
bezwzględny
nowej mody
na przebite
bębenki.

Po kielichu goryczy staje się
wylewny nad miarę
poza skalę
słyszalnych dźwięków.

Ma słuch absolutny,
czyli absolutny głuch.

Ten neologizm wskazuje
jego drugą stronę.

Co znaczy, że żadne namowy, prośby, groźby,
żaden krzyk czy jęk boleści
nie ma prawa przedrzeć się do jego zgodnych
z ideałem tej mody
uszu.

Co więcej, ta absolutność roznosi go
jak zaraza
do wszystkich części ciała.

Tak głucho dudni w każdej z osobna,
zwłaszcza w nerkach czy trzustce,
że ma bladą twarz
i wytrzeszcz oczu.

Trwa nieugiętym trwaniem
niewidzialnego władcy ciała.
Próbuje też wyszarpać kęs duszy.

Jest wzorcem tej nieugiętości,

od której cierpnie skóra
uginają się nogi

poety,
co n i e n a d ą ż a

za wiecznie nową modą.

styczeń 2009, 31 lipca 2009

Do kochających

Że pragnienie złączenia z drugą połową
w całość jedną
to miłości sedno
pisze Platon.

Cóż można wszak uczynić,
aby mocno, długo
w kochających sercach biło
pragnienia tego skryte źródło?

By nie zmilkły jego skurcze i szepty.
Nawet gdy w gwarze codziennych prac
ukaże się nagle wspólnego języka brak.
Nawet gdy wzajemne wytykanie wad
idzie w parze z licytacją kłamstw i zdrad.
Nawet gdy w milczeniu zaciętym
zabraknie już szacunku krzty.

Czy wówczas może pomóc tylko lubczyk
słowiański
miłosny eliksir?
Czy też trzeba wznieść oczy
do niebiańskich
sfer?

A może mimo wszystko warto
spojrzeniem prosto-
linijnym
dojrzeć,
że druga połowa

To
do końca niepojęty
poruszający

Inny.

3 lutego 1999 ? 7 sierpnia 2001