Ty zawsze taki cichy

jakbyś usta pozbawiał słów
zjawiasz się zmierzchem by marzenia
pod kamienną poduszkę snów włożyć
tęsknię za tobą kiedy krwawi dzień
a w czach błędny o jutro strach
zabija wszystko co we mnie dobre
moją nadzieją są dłonie twoje
a oczy lekarstwem
i choć za każdym razem jesteś kimś innym
tęsknię za tobą?
w moich snach?

Nie pytaj mnie o jutro

nie ma dla nas dnia
jestem twoja w płaszczu nocy
nad srebrzystym strumieniem gwiazd
gdzie zatrzymał się czas
gdzie nasze zmysły?
oczu żar?
daleko od sumień słów i cierpienia
w zapachu czystej miłości skąpane marzenia
w których ty i ja?
tutaj na ziemi osaczałby nas strach?

Zmierzch zamyka powieki dnia

gdzieś w okno wklejony świerszcz
wieczorną melodię na skrzydłach rozpoczął
wybiegam w noc bosa batystem mlecznym
owinięta w dłoni trzymając warkocz złoty
dziś jest ta noc …
pamiętasz?
dziś rozplotę włosy w blasku pierwszej gwiazdy
a ty zatopisz w nie dłonie…
zawiruje świat zabłądzi czas …
tylko…
zanim skończy się noc…
zatańcz ze mną…
proszę…
gdziekolwiek jesteś…