Pana decyzja o samodzielnym kandydowaniu do senatu została wymuszona przez Platformę?
- Jestem niezależnym, wolnym człowiekiem. Sam decyduję o swoim losie. Uważam też, że Bydgoszcz stać na własnego kandydata. Propozycja Platformy, by z naszego okręgu kandydował na senatora ktoś spoza Bydgoszczy jest nie do przyjęcia. Bydgoszcz potrzebuje własnego kandydata. Bydgoszcz stać na własnego kandydata. Jestem przekonany, że wielu bydgoszczan tak myśli.

Czy pana inicjatywa ma jakiś związek z budowaniem list wyborczych do senatu przez prezydenta Wrocławia, Rafała Dudkiewicza?
Liczę na poparcie wielu środowisk. Wierzę w poparcie ludzi Bydgoszczy; ludzi, którzy widzą konieczność własnego kandydata, wywodzącego się z naszego miasta. Musimy mieć w senacie bydgoszczanina. Musimy mówić własnym głosem.

Padł pan jednak ofiarą rozgrywek wewnątrz PO w naszym regionie?
- Myślę, że działacze z Torunia popełnili błąd forsując swojego kandydata. O bydgoskiego kandydata do senatu walczył Paweł Olszewski. I nie chodzi tu o to, czy to byłbym ja, czy ktoś inny. Chodziło o zasadę. Działacze z Torunia przeforsowali swojego kandydata nie będącego bydgoszczaninem. To taki desant na nasz okręg wyborczy.

Ma pan już swój komitet wyborczy?
Zwróciłem się do wielu znanych bydgoszczan o wejście w skład mojego komitetu. Nie mam jeszcze odpowiedzi, ale myślę, że wesprą mnie znane i szanowane w mieście osoby.

Czy zbiera pan już podpisy?
Na to przyjedzie jeszcze czas. Nigdy jednak, w żadnych wyborach, nie miałem kłopotów ze zbieraniem podpisów.