5 marca br. dojdzie do spotkania Rektora Uniwersytetu Mikołaja Kopernika z Zarządem Krajowym Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy z jego przewodniczącym Krzysztofem Bukielem na czele w sprawie konfliktu, do którego doszło między związkiem a dyrekcją Szpitala Uniwersyteckiego nr 2 im. dr. Jana Biziela w Bydgoszczy.

Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy uważa, że sposób zarządzania personelem medycznym przez dyrektora ds. lecznictwa szpitala Biziela, Zbigniewa Sobocińskiego, jest "niewłaściwy". Przypomnijmy, że zarzewiem konfliktu w szpitalu było ignorowanie i pacyfikowanie działalności związkowej podejmowane przez dyrektora Sobocińskiego, które apogeum przybrało podczas "dyscyplinującej rozmowy", jaką przeprowadził z przewodniczącym związku w szpitalu Biziela lek. med. Bartoszem Fiałkiem. W związku z tym, że przewodniczący Fiałek nagrał rozmowę i ją upublicznił, wybuchł skandal. Opinię o działaniach podjętych przez dyr. Sobocińskiego przedstawiliśmy w felietonie Lekarz rezydent Bartosz Fiałek na dywaniku u wicedyrektora dr. Zbigniewa Sobocińskiego.

W piśmie  do rektora UMK Krzysztof Bukiel – przewodniczący Zarządu Krajowego OZZL, podkreślił, że celem spotkania powinno być znalezienie sposobu rozwiązania konfliktu, gdyż "sposób zarządzania personelem, jaki ma miejsce w szpitalu klinicznym im. Biziela w Bydgoszczy jest nie do zaakceptowania". Zdaniem związku lekarzy szkodzi on opinii szpitala, pracującym tam pracownikom i pacjentom. "Osoby tak zarządzające szpitalem powinny – w ocenie OZZL – ustąpić ze stanowiska, jeżeli nie potrafią zmienić się w tym względzie. Rektorowi uniwersytetu, który firmuje funkcjonowanie szpitala klinicznego z pewnością zależy na dobrym funkcjonowaniu tego szpitala i dobrej opinii o nim" - wyraził nadzieję Krzysztof Bukiel.

W ubiegłym tygodniu rzecznik prasowy UMK dr hab. Marcin Czyżniewski potwierdził, że do spotkania dojdzie, a przewodniczący Krzysztof Bukiel nawet wskazał konkretny termin spotkania - 5 marca.

Tymczasem dyrekcja szpitala Biziela odrzuca twierdzenia o tym jakoby w szpitalu stosowane były niewłaściwe sposoby zarządzania personelem. Dyr. Zbigniew Sobociński  po rozmowie dyscyplinującej z lek. med. Bartoszem Fiałkiem powiadomił przewodniczącego OZZL Krzysztofa Bukiela, że szpital Biziela "był, jest i będzie zawsze niezwykłą oazą spokoju, szczególnie gościnnym i przychylnym miejscem dla działalności związkowej", natomiast ta oaza spokoju dotknięta została "złymi działaniami Pana Przewodniczącego OZZL Bartosza Fiałka", m.in. poprzez "ciągłą eskalację konfliktu" i poprzez zgłaszane "zarzuty kierowane w stronę Dyrekcji, dotyczące złego zarządzania i złej organizacji pracy".

Specjalne oświadczenie wydali ordynatorzy szpitala skupieni w Radzie Ordynatorów, którzy już 1 lutego stwierdzili, że "w chwili obecnej nie ma konfliktu między lekarzami a dyrekcją". Natomiast Zarząd Szpitala Biziela 20 lutego stwierdził w stanowisku podpisanym przez dr n. med. Wandę Korzycką-Wilińską, że w szpitalu nie występują jakiekolwiek działania zagrażające wykonywaniu funkcji związkowych i że "konflikt został zażegnany". Zarząd Szpitala Biziela wytknął jednak jednocześnie, że działania przewodniczącego Bartosza Fiałka powodują "zbędną eskalację i nagłośnienie konfliktu".

Co na to lek. med. Bartosz Fiałek? "Wszystkie działania zarządu szpitala im. Biziela w Bydgoszczy (publikacje oświadczeń, pism poparcia/sprzeciwu, nagrania, notatek służbowych, odsunięcie mnie od pełnienia dyżurów medycznych etc) mają na celu wywołać efekt mrożący. Dzisiaj mija 40 dzień od czasu tej skandalicznej rozmowy, która odbyła się w gabinecie Pana Dyrektora. Do tej pory nikt nie poniósł konsekwencji, pomimo że styl i forma prowadzenia monologu były nieakceptowalne (eufemizm) i, co więcej, wypowiedziane groźby zaczynają być realizowane. Już oficjalnie mogę napisać, że w marcu mój dochód zmniejszy się o około połowę z powodu odsunięcia mnie od pełnienia dyżurów w Szpitalnym Oddziale Ratunkowym, o czym dowiedziałem się 25 lutego. Całokształt obrazu tej sytuacji każe uważać, że tak niedorzeczne zachowania, które w innych krajach byłyby napiętnowane z dnia na dzień, są w Polsce normalne" - dziwi się przewodniczący związku zawodowego lekarzy w szpitalu Biziela.

Zapytaliśmy więc, dlaczego lek. med. Bartosz Fiałek został pozbawiony dyżurów w SOR-ze i jego dochody zostały przez to zmniejszone o połowę. Okazuje się, że dyrekcja szpitala nie ma z taką decyzją nic wspólnego.

"Zapewnienie bieżącej obsady dyżurów w danej jednostce organizacyjnej Szpitala (klinice/oddziale) leży w kompetencjach kierownika tejże jednostki. Do niego należy decyzja w tym zakresie. Sytuacja, iż osoba, która na podstawie umowy ze Szpitalem, może pełnić dyżury w danej jednostce, nie pełni ich w określonym okresie, jest sytuacją mającą często miejsce w toku normalnej działalności Szpitala.

Jeśli chodzi o techniczne aspekty powstawania grafiku dyżurów w OKMR to wskazać należy, iż w pierwszej kolejności projekt grafiku tworzą sami lekarze wpisując propozycje terminów, jakich chcieliby (mogliby) dyżury pełnić. Następnie propozycje weryfikuje Kierownik OKMR, który podejmuje ostateczne decyzje, co do obsady dyżurów w jednostce.

Należy zaznaczyć, że dyżury lek. med. Bartosza Fiałka w OKMR nie mają związku i nie stanowią elementu realizacji procesu Jego specjalizacji. Z tego tytułu Pan Bartosz Fiałek pełni dyżury w Klinice Reumatologii i Układowych Chorób Tkanki Łącznej. Pełnienie przez lek. med. Bartosza Fiałka dyżurów w OKMR ma miejsce na podstawie odrębnej umowy" - takie wyjaśnienie przesłała nam Kamila Wiecińska ze szpitala Biziela.

Zupełnie inaczej konflikt w szpitalu Biziela postrzega Zarząd Krajowy OZZL. W wydanym 1 marca oświadczeniu związek lekarzy "z ubolewaniem stwierdza, że – wbrew stanowisku dyrekcji Szpitala Uniwersyteckiego nr 2 w Bydgoszczy – konflikt między działaczem związkowym lekarzem Bartoszem Fiałkiem i dyrektorem ds. lecznictwa szpitala nie został rozwiązany" i uzasadnia swoje stanowisko następująco:

"Dyrekcja szpitala nadal nie przyjmuje do wiadomości, że przedstawiciel związku zawodowego ma nie tylko prawo, ale i obowiązek upominać się o bezpieczne warunki pracy pracowników, w tym również wnioskować o kontrole Państwowej Inspekcji Pracy. Działania takie nie mogą być traktowane jako działania nieprawne albo wymierzone w dobre imię szpitala, co sugeruje oświadczenie dyrekcji. Trudno też zgodzić się z tezą głoszoną przez dyrekcję, że bezpieczeństwu pacjentów służą rozwiązania, które nakładają na lekarzy takie zobowiązania, z których ci lekarze z pewnością nie będą mogli się wywiązać. Tak właśnie było w przypadku zarządzenia dyrekcji oprotestowanego przez OZZL, które – w istocie – uderzało w bezpieczeństwo nie tylko lekarzy, ale i pacjentów. Trzeba też przypomnieć, że – wbrew oświadczeniu dyrekcji – dr Fiałek zgłosił problem najpierw do dyrekcji szpitala, a dopiero po zlekceważeniu jego stanowiska przez dyrekcję – złożył wniosek do PIP.  

Nie służą rozwiązaniu konfliktu kroki podjęte ostatnio przez dyrekcję szpitala, które można odczytać jako represje wobec lekarza Bartosza Fiałka za jego działalność związkową. Taki właśnie charakter ma – w ocenie OZZL – pozbawienie dr Fiałka możliwości dyżurowania na SOR. Został on bowiem wykreślony z listy dyżurowej na marzec br., a w jego miejsce wpisany został ordynator. Co więcej zmiana ta została dokonana 25 lutego br. Wobec powyższego, za mało wiarygodne należy też uznać ustne zapewnienia dyrektora ds. lecznictwa, iż nie będzie ze strony dyrekcji żadnych „odwetowych” działań wobec lekarza, działacza związkowego.

Zarząd Krajowy OZZL wzywa dyrektora ds. lecznictwa Szpitala Uniwersyteckiego nr 2 w Bydgoszczy do pisemnego oświadczenia, że działania dr Fiałka należały do kompetencji działacza związkowego, nie naruszały prawa, nie godziły w interes i dobre imię szpitala, ale były motywowane troską o bezpieczeństwo lekarzy i pacjentów. Oczekujemy też pisemnej deklaracji, że dr Fiałka nie spotkają żadne działania „odwetowe” w związku z jego działalnością związkową i dalsze prowadzenie tej działalności nie będzie zagrożone przez dyrekcję."

Dopełnieniem obrazu sytuacji w szpitalu Biziela niech będzie wiadomość, którą nasza redakcja otrzymała 1 marca od "pracowników SU2 im. J. Biziela". W nadesłanym e-mailu wyrazili oni niezadowolenia z "nieustannego przedstawiania w mediach spraw wewnętrznych Naszego Szpitala pomiędzy Dyrektorem ds. Lecznictwa a Przewodniczącym OZZL Regionu Kujawsko-Pomorskiego", i przesłali swoje stanowisko. Zaznaczyli, że przesłane pismo podpisały "setki pracowników szpitala, a do listy podpisują się kolejne osoby". "Oryginał pisma wraz z podpisami, których ze względu na ochronę danych osobowych (RODO) nie możemy upublicznić, dostępne jest w sekretariacie Szpitala" - oświadczyli pracownicy Biziela.

"Pracownicy szpitala" zarzucili lek. med. Bartoszowi Fiałkowi i określili jako naganne "nagłaśnianie wewnętrznych spraw szpitala Biziela  w mediach społecznościowych i na bilbordach" ["nie ma naszej zgody na ten sposób działania lek. med. Bartosza Fiałka"], "nierzetelne przedstawianie przebiegu sporu i eskalowanie go po tym, gdy został on już rozwiązany", "oburza nas umieszczenie na bilbordach stwierdzenia, że w Naszym Szpitalu poniża się pacjentów". "Pracownicy szpitala" stwierdzili też, że "mimo że nie jesteśmy bezpośrednio stroną konfliktu, uważamy, że sposób jego eskalowania, potajemne nagrywanie rozmów, nierzetelne przedstawianie sytuacji, uderza w dobre imię Szpitala, a tym samym w nas, Jego pracowników; doświadczenia naszej dotychczasowej współpracy z Dyrekcją Szpitala, przeczą obrazowi prezentowanemu w przestrzeni publicznej oraz mediach społecznościowych; my, członkowie różnych grup zawodowych spotykamy się na co dzień z poszanowaniem, zrozumieniem i gotowością do wspólnego rozwiązywania problemów; dyrekcja Szpitala jest otwarta na wspólne realizowanie nowych projektów, służących dla dobra i rozwoju Naszej jednostki - czyli i nas - Jej pracowników i jest zawsze gotowa do dialogu". 

W końcu "pracownicy szpitala" napisali, że "taką postawą uda Nam się przekazać również grupie zdolnych, młodych, uczących się w Naszym Szpitalu lekarzy. Ich rozwój z przyjemnością obserwujemy w Naszej codziennej pracy i wierzymy, że kiedyś staną się dumą Naszego Przyjaznego Szpitala".

Wczoraj lek. med. Bartosz Białek w medium społecznościowym zamieścił taki wpis:

"Po co mi to było?

Po co mi było interesować się problemami kadrowymi i organizacyjnymi Szpitalnego Oddziału Ratunkowego?

Po co mi było próbować spotkać się z zarządem szpitala i próbować rozwiązać problem?

Po co mi było podważać wadliwe zarządzenie dyrekcji?

Po co mi było odpowiadać na skargi lekarzy związane z zarządzeniem?

Po co mi było pytać Izbę Lekarską o ich opinię w sprawie?

Po co mi było informować o ryzykownych warunkach pracy?

Po co mi było pisać do PIP, MZ, NFZ i UW?

Po co mi było opowiadać jak skandaliczne zachowanie ze strony Pana Dyrektora mnie spotkało?

Mi po nic.

Zostałem wybrany na stanowisko przewodniczącego Oddziału Terenowego OZZL. Ponadto jestem lekarzem.

To było po to, aby lekarzy nie spotkała sytuacja bez wyjścia, za którą będą brać całą odpowiedzialność.

To było po to, żeby pacjenci byli leczeni w bezpiecznych warunkach."

-----------

Jutro w sprawie konfliktu w szpitalu uniwersyteckim, stanowiącym bazę dydaktyczną i naukową Collegium Medicum Uniwersytetu Mikołaja Kopernika odbędzie się spotkanie Rektora UMK z Zarządem Krajowym OZZL.