Bogdan Dzakanowski chciał rozmawiać z prezydentem na temat KPEC-u, a ściślej odstąpienia od prywatyzacji. Tematami do dyskusji miały być także podatek od wywozu śmieci oraz kary, które płaci bydgoski szpital w związku z przegranymi sprawami sądowymi. Jednak przede wszystkim, jak to na randce, Bydgoska Brama Porozumienia chciała nawiązać nić porozumienia, poflirtować w obecności mediów i uzyskać deklarację odwzajemnienia miłości. Rafał Bruski dał jednak Dzakanowskiemu jednoznacznego kosza. Nie przyszedł i nawet nie zadzwonił. Nie wysłał też nikogo, kto mógłby go zastąpić.
? Niestety, z przykrością chcielibyśmy zawiadomić, że pan prezydent Rafał Bruski nie chce się spotkać z 31 organizacjami. Wzywaliśmy pana prezydenta wielokrotnie do spotkań ? mówił Bogdan Dzakanowski. ? Żałujemy, że pan prezydent nie miał czasu, żeby przyjść tutaj na most miłości. Chcieliśmy z nim porozmawiać, czy się nie opamięta i jednak paru rzeczy jeszcze nie zrobi.
Rozpad koalicji i utrata większości w radzie miasta sprawiły, że prezydent znalazł się w trudnym położeniu. Bogdan Dzakanowski liczył, że po rozpadzie jednego związku zrozpaczony Bruski chętnie wpadnie w ramiona jakiejś innej grupy. Bydgoska Brama Porozumienia ma pełną listę spraw niezałatwionych i za kilka skromnych deklaracji gotowa była wesprzeć prezydenta. Choć mowa była o miłości, to można to też traktować jako próbę wykorzystania słabości, ale Bruski widocznie nie chce być ofiarą takiego molestowania. Może nie ma tu winnych. Może partnerzy są po prostu źle dobrani. W tym przypadku prezydent nie jest taki słaby, bo to on dyktuje warunki. I spotyka się z kim chce, czego dziś dowiódł.
Spotkanie na moście Zakochanych było ostatnią szansą nawiązania bliższej relacji. Kolejnej możliwości, twierdzi Dzakanowski, nie będzie. Bydgoska Brama Porozumienia aktualnie próbuje porozumieć się w sprawie wyłonienia jednego kandydata na prezydenta miasta, którego wesprze w nadchodzących wyborach. ? Bydgoska Brama Porozumienia ma też swoje prawybory. Po wyborach usiądziemy z kandydatami, którzy chcą przenieść do miasta te rzeczy, o które walczymy od trzech lat ? zakończył Dzakanowski.
Minęło 15 minut i było już pewne, że prezydent nie zdążył nawet się spóźnić. Zwyczajnie nie przyszedł.