Kilka tysięcy zł musieli zapłacić miastu lokatorzy mieszkań w przeznaczonym do wyburzenia budynku na rogu Grunwaldzkiej i Koronowskiej.  Za to, że długo czekali na wskazanie innych lokali mieszkalnych?

Sytuację dwóch rodzin mieszkających od wielu lat w charakterystycznym (już nieistniejącym) budynku przy Koronowskiej 1 opisaliśmy w tekście pt. „Mieszkańcy domu do rozbiórki: Niech to się wreszcie skończy!”.

Jeden z lokatorów skierował do prezydenta i radnych petycję, w której opisał swoją sytuację życiową i prosił o pomoc. Po zapoznaniu się z petycją bydgoscy radni przygotowali w czerwcu stanowisko w tej sprawie, które kończyło  się słowami: „Rada Miasta Bydgoszczy apeluje do Prezydenta Miasta Bydgoszczy o udostępnienie Panu Stanisławowi Walczakowi i jego domownikom lokalu mieszkalnego”.

Urzędnicy miejscy zostali prawdopodobnie pouczeni, żeby tuż przed wyborami nie dawać powodów do krytycznych ocen koalicji rządzącej w Bydgoszczy od ośmiu lat. Tylko tak można wytłumaczyć fakt, że w przeddzień lipcowej sesji rady miasta pracownicy ADM  tak długo jeździli po mieście, aż znaleźli mieszkania, które odpowiadały lokatorom kamienicy przy Koronowskiej 1.

Wydawało się, że problem został rozwiązany. Ale, jak się okazało, niecały.

„Karny czynsz”

Radni mieli w minioną środę uchwalić, że petycja Stanisława Walczaka stała się bezprzedmiotowa, ponieważ prezydent przekazał informację, że „Zainteresowany przejął protokolarnie wyremontowany lokal z zasobu Miasta położony w Bydgoszczy przy ul. Wierzbickiego.”

Nie doszło jednak do uchwalenia takiego stanowiska rady miasta. Kierujący obradami Zbigniew Sobociński zapytał zwyczajowo, czy są jakieś pytania, a wtedy zgłosił się Bogdan Dzakanowski i przypomniał, że petycja Stanisława Walczaka dotyczyła również kwestii „karnego czynszu”.

Mieszkaniec domu przy Koronowskiej 1 uczestniczył w kwietniu w spotkaniu z wiceprezydent Anną Mackiewicz w sprawie nowego lokalu mieszkalnego. – Jak następnego dnia po spotkaniu w ratuszu, przyszedł z urzędu goniec, to myślałem, że wreszcie coś dla nas  znaleźli. A on przyniósł wezwanie do zapłaty przeszło 3 tys. zł – relacjonuje pan Stanisław.

Rozżalony bydgoszczanin natychmiast skierował list do zastępczyni prezydenta. „Dlaczego stosuje się wobec mnie szykany w postaci naliczenia karnego czynszu?" - pytał  Stanisław Walczak. „Chcę Panią poinformować, taką kwotę zarabiam w ciągu 2 miesięcy. Czy tak postępuje się z ludźmi?”

Dlaczego czynsz nie był opłacany?

Jak ustaliliśmy, mieszkaniec lokalu mieszkalnego przy  Koronowskiej 1/3 opłacał wszystkie media. Dlaczego nie płacił czynszu? -  Chciałem płacić, ale w ADM-ie mi powiedzieli, że dom idzie do rozbiórki i umowy najmu nikt ze mną nie podpisze – wyjaśnił pan Stanisław. A dlaczego się nie wyprowadzał tak długo? – Proponowano mi tylko lokale do remontu za kilkadziesiąt tysięcy złotych – poinformował nas lokator domu, kolidującego z rozbudową  Grunwaldzkiej.

Od niego dowiedzieliśmy się też, że urzędnicy miejscy, naliczając mu „karny czynsz”,  zastosowali kwotę 11 zł za metr kwadratowy, chociaż mieszkanie w narożnej kamienicy przy  Koronowskiej pozbawione było centralnego ogrzewania.

Podczas ostatniej sesji rady miasta radny Dzakanowski oświadczył, że sprawę można uznać za załatwioną, ale pod pewnym warunkiem. Prezydent ma oświadczyć, że kwota ponad 3 tys. zł za bezumowne korzystanie z lokalu „nie będzie ściągana od tego obywatela”.

- Z mieszkańca już te pieniądze ściągnięto -  pospieszył z wyjaśnieniem radny Jan Szopiński. Wtedy zabrała głos zastępczyni prezydenta, sprawująca nadzór nad gospodarką  komunalną.

Dwie interpretacje przepisów

- W momencie kiedy właściciel budynku rozliczył się z miastem i przestał być właścicielem, umowa najmu między właścicielem a lokatorem przestała działać. Od tego momentu rodzina mieszkała bezumownie. Ponieważ właścicielem budynku stało się miasto, ADM nie mogła wymagać czynszu od właściciela, tylko musiała wymagać opłaty za bezumowne korzystanie z lokalu. Zamiast płacić poprzedniemu właścicielowi powinni płacić miastu – tłumaczyła wiceprezydent Anna Mackiewicz.

Do jej stwierdzenia, że „miasto stało się właścicielem”, odniósł się radny Jan Szopiński. Zdaniem wiceprzewodniczącego rady miasta, właścicielem nieruchomości po wydaniu decyzji ZRID stał się Skarb Państwa, który następnie przekazał ją w miastu w użytkowanie. Tym samym rodzi się pytanie, czy w ramach umowy między wojewodą a ZDMiKP, czyli prezydentem, istniała  możliwość naliczenia karnego czynszu. 

- Panie mecenasie, czy ja to dobrze interpretuję? - zwrócił się do uczestniczącego w posiedzeniu rady miasta prawnika Jan Szopiński, a Zbigniew Cichowski potwierdził słuszność jego interpretacji przepisów.

Radni obecnej kadencji już nie zdążą się zająć tą sprawą.  Wrócimy do niej po wyborach.