Informacje o pożegnaniu festiwalu Camerimage okazały się raczej przedwczesne. To co się teraz dzieje wokół festiwalu należałoby określić jako prowadzenie negocjacji na temat przedłużenia obecności festiwalu w naszym mieście.

Komisja Kultury i Nauki Rady Miasta Bydgoszczy postanowieniem swojego szefa Kazimierza Drozda zajęła się wczoraj informacją na temat "współpracy Miasta Bydgoszczy z Fundacją Tumult w sprawie organizacji Festiwalu Sztuki Autorów Zdjęć Filmowych Camerimage". Na przekór wszystkim kassandrycznym prognozom i przepowiedniom, którym, niestety, uległ również portal bydgoszcz24.pl, ta współpraca się rozwija i ponownie weszła na ścieżkę wznoszącą, czyli na kolejny wyższy etap.

Dlaczego na wyższy etap?

Przypomnijmy, że kryzys we współpracy nastąpił po pamiętnym podpisaniu 20 grudnia 2017 roku przez dyrektora festiwalu Marka Żydowicza z wicepremierem Piotrem Glińskim i prezydentem Torunia Michałem Zalewskim listu intencyjnego w sprawie utworzenia Centrum Festiwalowo-Kongresowego Camerimage w Toruniu. Zdarzyło się to tuż po tym, jak prezydent Rafał Bruski porozumiał się z prezesem Fundacji Tumult Markiem Żydowiczem w sprawie kolejnych edycji Międzynarodowego Festiwalu Sztuki Autorów Zdjęć Filmowych "Camerimage" w Bydgoszczy. O tym sukcesie prezydenta Rafała Bruskiego poinformowała rzecznik bydgoskiego urzędu, w którym stwierdziła, że "Miasto chce podpisać z Fundacją Tumult wieloletnią umowę, która zakładałaby cztery kolejny edycje Camerimage nad Brdą – w latach 2018-2021. Umowa wieloletnia wymaga zgody Rady Miasta – w styczniu 2018 Prezydent przedstawi Radnym stosowny projekt uchwały".

Do podpisania i do "ratyfikacji" tej umowy przez Wysoką Radę i do rozwinięcia współpracy po podpisaniu przez Marka Żydowicza listu intencyjnego nigdy nie doszło. Nie oznacza to jednak, że współpraca ustała. Nic podobnego. Weszła ona jednak w fazę współpracy skarlałej, bowiem prezydent Rafał Bruski oświadczył i wcielił oświadczenie w czyn, że wartość współpracy wobec epizodycznego partnera nie jest więcej warta jak pół miliona złotych. I do jednorocznej współpracy doszło. W Bydgoszczy odbył się festiwal Camerimage w 2018 roku, w którym finansowe zaangażowanie budżetu miasta w stosunku do lat poprzednich spadło kilkakrotnie.

Nieszczęśliwie dla organizatora Camerimage edycja 2018 zbiegła się z kampanią wyborczą. W jej trakcie wyszło na jaw, że zamierzający pozbawić Rafała Bruskiego prezydenckiego fotela Tomasz Latos jest dużo bardziej otwarty na poszukiwanie kompromisu z organizatorem festiwalu niż urzędujący prezydent.  Przypomnijmy, że pan Marek Żydowicz przepytał wszystkich kandydatów na tę okoliczność, a z ich odpowiedzi tak właśnie wynikało.  Nikogo więc nie zdziwiło oświadczenie Marka Żydowicza podczas finałowej gali festiwalowej w Operze Nova. Odebrane zostało jako pożegnanie się przez dyrektora festiwalu z Bydgoszczą. Rychło jednak się okazało, że deklaracja została odebrana niewłaściwie, a "jeśli Pan Bruski jest zainteresowany kontynuacją współpracy może zaproponować organizatorom EnergaCAMERIMAGE nowe warunki, na jakich by to widział" - wyjaśniło znaczenie słów dyrektora festiwalu Biuro Fundacji Tumult.

Odzew na takie oświadczenie był niezwykle szybki, bo już 4 grudnia Rafał Bruski opublikował swoje oświadczenie w mediach. Co w nim stwierdził prezydent Bydgoszczy? Po pierwsze, że choć dotacja dla Camerimage na poziomie wyższym niż 2,5 mln zł jest nie do zaakceptowania, to "dostrzegając niewątpliwe promocyjne wartości Festiwalu (...) dostrzegam możliwość zwiększenia maksymalnego wsparcia organizacji Festiwalu do kwoty 1,5 mln zł" - stwierdził prezydent. Rafał Bruski chęć wyasygnowania 1,5 mln zł obwarował jednak pięcioma niełatwymi do spełnienia warunkami. Jakby te warunki nie traktować to i tak postęp negocjacyjny można było dostrzec znaczny.

W tej sytuacji negocjacje przy otwartej kurtynie się rozpoczęły i nie ulega wątpliwości, że weszły one już na wyższy etap.

Komisja Kultury i Nauki

Komisja Kultury i Nauki oczywiście, jak i każda inna komisja rady miasta, o niczym nie decyduje, ale dyskutować na różne tematy jak najbardziej może. Stawili się na niej i dyrektor festiwalu Marek Żydowicz, i desygnowany przez Rafała Bruskiego do zabrania głosu zastępca prezydenta Michał Sztybel i w komplecie Rada Miasta Bydgoszczy, a to z tego względu, że żądni dyskutowania w każdej sprawie o Bydgoszczy nowo wybrani radni zapisali się do wszystkich komisji, zatem i do Komisji Kultury i Nauki też.

Marek Żydowicz w trakcie dyskutowania stwierdził, że, chciałby organizować festiwal "blisko domu", i że Bydgoszcz jest mu bliższa niż Poznań, Kraków, Rzeszów, a tym bardziej z tego powodu bliższa niż Barcelona, Miami, Amsterdam czy Soczi, ale zaraz też dodał stanowczo, że "nie ma mowy o tym, żebyśmy zostali tutaj za półtora miliona złotych" ("Proszę o tym zapomnieć") i że, a to jest najważniejsze, festiwal musi odbywać się w miejscu, które gwarantuje jego rozwój.

Co gwarantuje rozwój festiwalu? Właśnie optymalne miejsce jego organizacji. Czy Bydgoszcz jest takim miejscem? Nie jest, ale ma szansę ten warunek spełnić. Jak? Budując IV krąg Opery Nova.

Marek Żydowicz wyraźnie zaznaczył podczas debaty, że listów intencyjnych to on podpisał już kilka i żaden z nich nie doprowadził do stworzenia "optymalnej przestrzeni, by można było organizować festiwal". Nawet w filmowej Łodzi to się nie udało, a w  Toruniu perspektywa tego wymarzonego miejsca najprawdopodobniej tak się oddala w nieokreśloną przyszłość, że dla spełnienia kryterium oddalenia od domu Opera Nova z IV kręgiem mogłaby spełnić nakreślone dla "optymalnej przestrzeni" wymagania.

Właśnie "IV krąg". Co z nim? Dyrektor Marek Żydowicz stanowczo zareagował, na stwierdzenie wiceprezydenta Michała Sztybla jakoby ten "krąg" można było odfajkować jak wszystkie inne obietnice wyborcze prezydenta Bruskiego, bo "porozumienie dotyczące IV kręgu podpisane było przed listem intencyjnym". - A nieprawda! - wytknął dyrektor Żydowicz i wtedy i Michałowi Sztyblowi się przypomniało, że IV krąg stanął nad Brdą dopiero w czerwcu 2018 roku przy Operze Nova, co i my odnotowaliśmy relacjonując kampanię wyborczą ("IV krąg Opery Nova będzie na bank! Deklaracja podpisana!").

- Państwo macie pełną świadomość, że na ten moment pieniędzy na tę inwestycję, przynajmniej po stronie urzędu marszałkowskiego, nie ma. Czy kontrakt unijny pozwoli na to? Nie chciałbym, żeby to powstawało tak długo jak sama opera - podzielił się refleksją Marek Żydowicz i zdradził przy okazji, że to Fundacja Tumult zrobiła koncepcję funkcjonalno-użytkową IV kręgu. - My to zrobiliśmy i zostawiliśmy wytyczne - powiedział, a w dalszej części dyskusji stwierdził, że  on "odnośnie IV kręgu nie może nic zagwarantować", a także że rozmawiał z Marszałkiem, a "Marszałek nadal twierdzi, że zobaczy się, czy te pieniądze będą". - Życzę, żeby te pieniądze były - zapewnił Marek Żydowicz, ale przypomniał, że studium wykonalności przewiduje, że IV krąg i Opera Nova będzie gościć  Camerimage.

W tej sytuacji, moim zdaniem, pozycja negocjacyjna Marka Żydowicza uległa wyraźnemu wzmocnieniu, co ani radni, ani zastępca prezydenta Michał Sztybel jeszcze nie dostrzegli, ani wyzwania z tego wynikającego nie chcieli podjąć. Być może wpływ na to miała publikacja na portalu miasta, który oznajmił, że Opera Nova zleciła wykonanie projektu niezbędnego do rozbudowy obiektu o IV krąg z częścią konferencyjno-wystawienniczą i dlatego bez komentarza pozostała uwaga Marka Żydowicza: - Jak odejdziemy, to ten problem będzie, ale pan marszałek i pan prezydent sobie poradzą z tym.

Że sobie poradzą to nie ulega wątpliwości. Problem w tym, że jak wcześniej zauważył Marek Żydowicz, może to potrwać. Gdyby trwało tak długo, przed czym przestrzegał wcześniej Marek Żydowicz, jak budowa samej opery, to przypomnijmy, że prace projektowe tego obiektu rozpoczęły się w 1961 roku i z przerwami potrwały do 1973 roku, kiedy to wydano decyzję o pozwoleniu na budowę, a sama budowa opery do stanu surowego gmachu zakończyła się w roku 1989.  Powiedzmy sobie uczciwie:  dla prezydenta Bruskiego taka perspektywa jest mało zachęcająca, bo pomimo jego młodego wieku, obowiązuje go już dwukadencyjność. To ograniczenie nie dotyczy wprawdzie marszałka Całbeckiego, ale czy dałby on radę tak długo wytrwać w staraniach o wybudowanie IV kręgu, nikt zagwarantować nie może.

W tej sytuacji dobre usługi dyrektora Marka Żydowicza mogą okazać się bezcenne. Z tego powodu również uważam, że rokowania w sprawie pozostania festiwalu Camerimage w Bydgoszczy weszły już na wyższy etap, a nam pozostaje już tylko wyczekiwać jakiegoś kompromisu, bez którego jak wiadomo nie ma demokratycznego państwa. A że kompromis jest możliwy, utwierdzają mnie zafrasowane przyszłością festiwalu w Bydgoszczy miny nowo wybranych radnych.