- Czym zajmuje się zawodowo człowiek, który chce być prezydentem Bydgoszczy za 1300 złotych miesięcznie?

- Najważniejsza rzecz ? jestem przedsiębiorcą. Od kilku lat prowadzę firmę.

- W jakiej branży?

- Transport, spedycja oraz nieruchomości. Od marca buduję gospodarstwo agroturystyczne.

- A prywatnie?

- Mam rodzinę, żonę i dziecko. Lubię też sport. Największą moją pasją są góry. W czasie wolnym zajmuję się przede wszystkim rodziną.

- Wiem, że wziął pan dotację unijną na założenie firmy. Ale dlaczego wybrał pan transport i spedycję?

- Nauczyłem się tego na bezpłatnym stażu, po którym dalej zdobywałem wiedzę i doświadczenie.

- Nie zdecydował się pan, tak jak wielu młodych ludzi, najpierw ukończyć studia, a potem dopiero szukać pracy. Dlaczego?

- Oczywiście, zacząłem tak jak inni. Ale życie pokazało, że nie stać mnie na studiowanie i balangę. Rodziców nie było na to stać. Trzeba było pójść na studia zaoczne i pracować. Najpierw jako pracownik fizyczny. Potem pracowałem na etacie spedytora. A kiedy i to nie wystarczało, to postanowiłem postawić wszystko na jedną kartę.

- Ma pan 27 lat. Gdyby został pan wybrany, to chyba byłby to rekord Polski. Byłby pan najmłodszym prezydentem miasta w historii. W dodatku ósmego co do liczby mieszkańców miasta w Polsce. Nie boi się pan tego?

- Czego? Jestem przyzwyczajony do krytyki. Tak samo mówiono mi gdy otwierałem firmę w kryzysie: ?Odpuść, poczekaj kilka lat, nabierz doświadczenia, kontaktów?. Nie posłuchałem, bo wiedziałem, że mam rację. Opłaciło się. Teraz jest podobnie.

- Czemu chce pan wykonywać urząd prezydenta miasta za 1300 złotych miesięcznie? Panu, jak każdemu, pieniądze są przecież potrzebne.

- Nie chcę! Jak każdy, chciałbym zarabiać jak najwięcej. Praca urzędnika na stanowisku politycznym, to jednak służba dla ludzi. Nie zostaje się prezydentem po to, żeby zarabiać, ale po to, żeby działać. Osobną kwestią jest to, że prowadząc działalność stać mnie na takie wyzwanie. Hasło “prezydent za 1300” ma pokazać czystość intencji, podkreślić sens służby, a nie dojścia do koryta, bo zabrakło pomysłu na życie.

- Jednak można czas poświęcić rodzinie albo na hobby. Czemu chce pan zrobić coś dla ludzi? Część będzie narzekała, bo zawsze narzeka. Media będą krytykowały. Ktoś będzie niezadowolony. Tego nie da się uniknąć. Nie obawia się pan tego?

- Pewnie, że się obawiam narzekania. Przyzwyczaiłem się jednak już do tego w codziennym kontakcie z ludźmi w pracy. Po czasie wychodzi jednak przeważnie, że mam rację i ludzie mi ją przyznają. W kwestii mojego kandydowania będzie podobnie. Dlaczego chcę coś zrobić? Bo nie lubię stać w miejscu. Denerwuje mnie medialna papka, wyprowadza mnie z równowagi. I dość mam przepychanek, z których nic dla nas nie wynika.

- Na swojej stronie pisze pan, że napotyka na swojej drodze bariery administracyjne i finansowe stwarzane przez państwo. Jakie to są bariery?

- Co tu dużo mówić ? urzędnicy, nieprzyjazne regulacje oraz daniny dla państwa.

- W takim razie chciałby pan zmienić ludzi czy przepisy?

- Jedno i drugie. Przepisy zależą także od władz miasta.

- Czy pana zdaniem prezydent może wpłynąć na pracę urzędników w urzędach?

- A kto wydaje decyzje o tym, jak działa magistrat? To pytanie retoryczne.

- Czyli chce pan zmusić urzędników do lepszej pracy?

- Szkoła średnia nie jest dla wszystkich. Studia wyższe nie są dla wszystkich. Należy to zrozumieć. I tak samo jest z pracą. Jeżeli ktoś nie rozumie, że praca w urzędzie zobowiązuje, to nie jest zmuszany do tej pracy.

- Więc urzędnicy mogą już zacząć się pana bać?

- Dlaczego? Jeżeli ktoś wykonuje swoją pracę sumiennie, służy petentom pomocą i jest życzliwy, a nie arogancki, to czego miałby się bać? Urzędnicy powinni tworzyć dobrą atmosferę dla przedsiębiorczości. Mogą też szybciej załatwiać wiele spraw.

- Czy sam pan wpadł na ten pomysł, żeby kandydować? Czy może ktoś go panu podsunął?

- To znajomi. Mówili: ?Poradziłeś sobie w wieku 23 lat z firmą. Poradzisz sobie i z tym.”

- A czy poza tym jakoś wspierają pana działania?

- Tak. Nie sposób robić tego wszystkiego w pojedynkę.

- A czy wspierają też finansowo?

- Nie.

- A co z pana firmą, jeśli zostałby pan prezydentem?

- Wszystkie firmy są tak prowadzone, że poradzą sobie beze mnie. Pracują tam kompetentne osoby. Także żona jest zaangażowana w ich prowadzenie.

- Co chce pan osiągnąć poprzez swoją kandydaturę? Czy chce pan na stałe zająć się polityką?

- Z jednej strony chcę wprowadzić wiele zmian w mieście. Piszę o tym na swojej stronie. Drugi cel, to pokazanie także innym miastom, że osoby spoza partii również mogą pełnić ważne funkcje. Ludzie są zmęczeni tą polityką, tymi partiami i hermetycznymi środowiskami politycznymi. Jeżeli pokażę, że wygram bez wsparcia i zaplecza politycznego molochów, to wywoła efekt kuli śnieżnej. Precyzując, chodzi o stworzenie rzeczywistej i oddolnej grupy ludzi, którzy doprowadzą do osunięcia obecnie rządzących od władzy. Chyba że dosięgnie mnie ręka seryjnego samobójcy…

- A co jeśli się nie uda? Musi pan zdobyć około 60 tysięcy głosów. To bardzo ambitny plan.

- Będzie mi trochę przykro, jeśli się nie uda. Ale to dobry budulec do zdobywania kolejnych celów.

- Łatwo przewidzieć, jakie argumenty będą wysuwane przeciwko pana kandydaturze. Niedoświadczony, młody i tak dalej. Co pan na to odpowie?

- Odpowiedź jest bardzo prosta i może zażenować kontrkandydatów, którzy będą te pytania zadawali. Co zrobili ci panowie w ciągu kilkunastu lat swojego działania w polityce? Druga kwestia, niech wykażą jak zarabiali na swoje życie bez pomocy państwa. I wtedy będziemy mogli porównywać czego oni dokonali, a co udało się owemu młodemu.

- A wiek?

- Czyli głosować młodzi mogą, ale już kandydować nie? Jeśli ktoś wykazał się umiejętnościami zarządzania, dlaczego ma być dyskredytowany przez wiek? Odwoływanie się do argumentu wieku, to dyskryminowanie kilkudziesięciu tysięcy bydgoszczan. A w skali kraju kilku milionów. Może należałoby w takim układzie pójść krok dalej i podnieść prawo wyborcze do 30 r.ż.?

- Dziękuję za rozmowę. Mam nadzieję, że przy najbliższej okazji porozmawiamy na temat programu, z którym będzie pan startował.

- Również dziękuję. Korzystając z okazji, chciałbym prosić wszystkich wierzących w możliwość zmiany oraz mających chęci do działania do kontaktu poprzez facebook’a lub moją stronę internetową http://www.danielbojanowski.pl/. Każda głowa, para rąk i nóg jest cenna w zderzeniu z machinami PO, PIS i SLD, które dysponują nieporównywalnie innym budżetem oraz zasobem ludzi. Fajnie będzie zobaczyć w wieczornym wydaniu wiadomości w TVP czy TVN-u bezpartyjnych, którzy odstawili od władzy skostniałych polityków.